AKCJA BANKU ŻYWNOŚCI W CZĘSTOCHOWIE
Zbiórkę żywności w sklepach dla rodzin potrzebujących Bank Żywności przeprowadził już po raz 14. Odbyła się w dniach 23. – 25. marca. – Zebraliśmy góry produktów. Serce się cieszy, bo wrażliwość częstochowian na potrzeby innych jest ogromna, choć przecież dzisiaj nikomu nie żyje się zbyt bogato – mówi wiceprezes Zarządu Banku Żywności w Częstochowie Witold Mackiewicz, który w każdej akcji bierze czynny udział, stojąc razem z wolontariuszami w sklepie
W regionie częstochowskim produkty zbierano w Częstochowie, Lublińcu i Radłowie (k. Olesna). Do akcji włączyło się ponad 70 sklepów, w samym Radłowie aż 30. Są to nie tylko duże markety, ale i małe osiedlowe punkty. – W przedsięwzięciu wzięło udział ponad 500 wolontariuszy, z roku na rok ich liczba wzrasta – informuje wiceprezes Witold Mackiewicz. Jak opowiada, w tym roku furorę zrobili studenci z Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Turystyki.
– Zebrali najwięcej produktów. Pracowali w “Biedronce” na Rynku Wieluńskim, zachęcali klientów na wesoło, wprowadzając element happeningowy – mówi. Studentów do akcji zachęciła Hanna Halama, przewodnicząca rady uczelnianej, organizatorka akcji w szkole.
Efekt tegorocznej akcji to ponad 10 ton ofiarowanej żywności. W Częstochowie wolontariusze zebrali 6,5 tony, w Lublińcu i Radłowie ok. czterech. Najczęściej do koszy wkładano produkty długoterminowe – ryż, mąkę, cukier, olej, makarony, dżemy. Ale znalazły się w nich także słodycze.
Dzięki hojności społecznej pomoc na święta otrzymają rodziny w trudnej sytuacji finansowej. – Dary przekazywać będziemy za pośrednictwem Stowarzyszenia Rodziców Rodzin Wielodzietnych, Akcji Katolickiej, PCK, Kościoła Wolnych Chrześcijan, Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, Ochotniczych Hufców Pracy, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Towarzystwa Przyjaciół Dzieci oraz świetlic środowiskowych m.in. “Uśmiechu Dziecka”, “Otwartych Drzwi” i “Iskierki” – wylicza współpracujące z BŻ instytucje prezes Mackiewicz.
Praca wolontariuszy nie należy do łatwych. – Reakcje mieszkańców są różne. Wspaniałe i kwaśne. Liczymy się z tym i przygotowujemy uczestników akcji na różne okoliczności. Nasze reakcje muszą być tym pogodniejsze, im kwaśniejsze są miny klientów – mówi Witold Mackiewicz. Ale zdecydowanie więcej jest sytuacji pozytywnie zaskakujących. Pan Witold przytacza historie z własnych doświadczeń. – Podeszło do nas kilkuletnie dziecko, wyjęło z paczki gumę do żucia i włożyło do kosza. To było wzruszające, podzieliło się tym, co samo dostało. Opowiada jeszcze inną historię. – Kierowca autobusu zawiesił w pojeździe plakat o naszej akcji, co przyniosło mu wiele szczęścia. W niedługim czasie miał spory przypływ zupełni nieoczekiwanej gotówki i kupił sobie nowy samochód. To doskonały dowód na to, że dawanie przynosi więcej radości i szczęścia niż branie – konkluduje prezes Mackiewicz.
UG