PRZED BERLINEM BYŁ KOCK I OŚWIĘCIM


Być patriotą znaczy wiele

90-letni por. w st. spocz. Henryk Bielawski urodził się we wrześniu 1912 roku w Rakowszczyźnie (obecnie Republika Białorusi). Po ukończeniu Państwowego Seminarium Nauczycielskiego, od roku 1932 swe dalsze losy wiąże ze służbą w wojsku. Najpierw kończy wojskową szkołę w Baranowiczach, by potem pełnić służbę żołnierza zawodowego w 97. pp w Slonimie.
Z chwilą agresji III Rzeszy na Polskę, Henryk Bielawski, podówczas plutonowy, zostaje wyznaczony na szefa 1 kompanii karabinów maszynowych. Przez pierwsze dni wojny ochrania miejscowe magazyny broni oraz amunicji. W tym czasie jego kompania strąca niemiecki samolot zwiadowczy. Jak się później okaże – nie był to jedyny żołnierski sukces w walce z najeźdźcą.
Jego szlak wojenny ze Slonimia wiódł w kierunku na Berezę Kartuską, Kamień, Kaszyrski i dalej do Parczewa. W tym czasie jest świadkiem licznych strat w ludziach i sprzęcie, wskutek bombardującego nieprzyjacielskiego lotnictwa i ostrzału bronią pokładową. To wszystko budzi nieprzepartą wolę rewanżu na hitlerowskim najeźdźcy. Skuteczna okazja ku temu nadarzyła się pod Włodawą. Tutaj właśnie następuje powstrzymanie na kilka dni naporu niemieckich oddziałów.
Nieco później liczne oddziały WP, a wraz z nimi kompania plut. Henryka Bielawskiego, wyruszają na odsiecz broniącej się Warszawy. Po drodze był Kock. To tutaj, na jego przedpolach, nasi żołnierze biorą rewanż na wrogu. Podczas natarcia Niemcy tracą sporą liczbę czołgów i wozów pancernych oraz żołnierzy. Z kolei w pierwszych dniach października, następuje podpisanie bolesnego dla Polaków aktu kapitulacji. Ranny plutonowy zostaje wzięty do niemieckiej niewoli. Nie mogąc się pogodzić z jenieckim losem, w 1941 roku ucieka z obozu w Luckenwaldzie, gdzie przebywał w stalagu IIIA. Niebawem zaś znajduje schronienie wśród społeczności w Częstochowie, gdzie też natrafia na silny antyfaszystowski ruch oporu ze strony Związku Walki Zbrojnej. Po zaprzysiężeniu przechodzi do podziemnej działalności w Armii Krajowej pod ps. “Kański”. W stopniu sierżanta organizuje dywersję wobec niemieckiego lotnictwa (pod Częstochową znajdowało się lotnisko), śledzi ruchy niemieckiego wojska, przyjmuje zrzuty RAF-u.
12 lipca 1943 roku kończy się jednak jego przygoda z partyzantką. Aresztowany i osadzony w częstochowskim więzieniu, a po półrocznym śledztwie zostaje wywieziony do Oświęcimia. Staje się tylko obozowym numerem.
W Oświęcimiu, gdzie przebywa od 15.09.1943 r. do 2.08.1944 roku, miał numer 150382. Po przeniesieniu do Buchenwaldu otrzymał numer 80134 i osadzony został w baraku podległym komando “Dora”. Tu pracował w bardzo ciężkich warunkach w podziemnym tunelu, gdzie produkowana była V-2, strategiczna broń III Rzeszy. Wobec narastającej ofensywy Armii Czerwonej cały obóz zostaje ewakuowany do obozu koncentracyjnego w Mittelbau. Potem był jeszcze transport do obozu w Ravensbruck, a następnie do Maihof w Meklemburgii.
Zanim jednak dowództwo Armii Czerwonej podpisze w Poczdamie akt kapitulacji, sierżant H. Bielawski zostaje wcielony w szeregi Armii Czerwonej szturmującej Berlin.
Do kraju powraca 12 lipca 1945 roku. Zatrzymuje się w Częstochowie, tym razem już na stałe. Tutaj, aż do 1950 roku, przechodzi długotrwałe leczenie. Tu też założył rodzinę. Ze względu na poważny uszczerbek na zdrowiu a przede wszystkim odniesioną pod Kockiem ranę, uzyskuje uprawnienia inwalidy wojennego. Przez wiele lat związany ze spółdzielczością inwalidzką. Jest zasłużonym działaczem Związku Inwalidów Wojennych. Od kilku kadencji sprawuje funkcję prezesa zarządu Oddziału ZIW w Częstochowie.
Wśród wielu odznaczeń otrzymał: Medal za Udział w Wojnie Obronnej z 1939 r., Krzyż Partyzancki, Krzyż Oświęcimski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotą Odznakę Honorową Związku Inwalidów Wojennych RP.
W dniu Jubileuszu 90. urodzin – 14.09. br. – od członków Zarządu Okręgu oraz Zarządu Oddziału ZIWRP w Częstochowie otrzymał: Dyplom Uznania wraz z życzeniami długich lat życia oraz popiersie Marszałka Józefa Piłsudskiego, którego uwielbia, a także szablę, jako symbol rycerskości oficera Wojska Polskiego z wykutymi słowami Bóg, Honor, Ojczyzna.

TADEUSZ GAŁECKI

Podziel się:

1 komentarz

  • Chris Bielawski pisze:

    Całe życie ojciec nienawidził sowietów żydów, i komunistów. Zawsze twierdził , ze każdy komuch powinien być zabity na miejscu!- Tak jak i ja, i cala moja rodzina.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *