W bloku przy ulicy Michałowskiego w Częstochowie, w nocy z 26 na 27 sierpnia 2017 roku, doszło do brutalnego pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Jednym ze sprawców okazał się syn znanych w Częstochowie prokuratorów. Za to przestępstwo grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Huczna zabawa
Jest późny, sobotni wieczór. Godzina 22. Przed blokiem przy ulicy Michałowskiego w dzielnicy Północ trwa głośna zabawa. Młodzi ludzie są pijani, krzyczą, używają wulgaryzmów. Z czasem libacja przenosi się to do mieszkania w bloku. Jest już prawie północ, ale hałasy nie ustają. Przeszkadza to sąsiadom, szczególnie młodemu małżeństwu, które mieszka tuż nad lokalem, gdzie zabawa trwa w najlepsze. W końcu 25-letni Adam decyduje się zejść piętro niżej i poprosić o spokój. Pomogło na chwilę. Za moment zahuczało ze zdojoną siłą. Wówczas mężczyzna powiadamia policję. Zgłoszenie przyjmuje dyżurny V Komisariatu Policji, przy ul. Czecha i za parę minut przyjeżdża patrol. Jednak stróże prawa zostali zauważeni, bo gdy zatrzymali się przy wskazanym adresem w bloku było cicho. Idą zatem najpierw do Krzysztofa, a dopiero potem udają się piętro niżej. Pouczają właścicieli. – Zgodnie z prawem, jeśli nie ma zagrożenia życia, a funkcjonariusze stwierdzili, że w tym przypadku nie było, policja nie może na siłę wejść do mieszkania. To wyjaśniano zgłaszającemu. Poinformowano go także, że wobec właściciela lokalu, gdzie był hałas, zostanie skierowany wniosek do sądu o zakłócanie ciszy nocnej – tłumaczy nasz informator. Jak dodaje, policjanci byli przekonani, że bawiący się sąsiedzi wiedzą, kto zgłaszał skargę, bo wcześniej osobiście ich odwiedził. Niestety, wizyta policji stała się przyczynkiem do dalszych ponurych wydarzeń.
Atak sąsiadów
Po odjeździe policji do mieszkania małżeństwa ktoś zaczyna natarczywie dzwonić, głośno łomotać w drzwi. Słychać wrzaski, wyzwiska, groźby. Krzysztof i jego żona są przerażeni. Ponownie dzwonią na policję. Pech chciał, że dyżurujący nie dysponuje wolnym patrolem, bo pojechał on na interwencję do „pchnięcia nożem”. Policjant słyszy przez telefon hałas, wrzaski, walenie w drzwi, więc natychmiast ściąga patrol z VI Komisariatu, przy ul. Łukasińskiego. Z drugiego końca miasta policja dociera na Michałowskiego w ciągu piętnastu minut. Niestety, jest już za późno. W tym czasie napastnicy zdążyli wyłamać drzwi i wtargnąć do mieszkania. Jeden z nich chwycił turystyczny toporek znaleziony w mieszkaniu młodego małżeństwa i napadł nim na Adama, dotkliwie po bijąc. Drugi trzymał jego żonę nakazując, by była cicho. Jak później zeznała, groził jej wyrzuceniem przez balkon jeśli będzie krzyczeć i wyrywać się .
Policja przystępuje do czynności
Policjanci po przyjeździe od razu przystępują do wykonania swoich czynności. Zabezpieczają dowody w mieszkaniu młodego małżeństwa. Dlaczego nie zaczęli do napastników? – W pierwszej kolejności policja musi zająć się miejscem przestępstwa, aby zająć się poszkodowanymi i zebrać dowody. Ale jednocześnie funkcjonariusze schodzą do mieszkania niżej, aby uzyskać zeznania od potencjalnych sprawców przestępstwa. Nikt tam jednak nie otwiera drzwi. Policjanci przez balkon sąsiadów dostają się na balkon imprezowiczów. Jest w nim ciemno, widzą jedynie jakieś buty, ale nie dostrzegają żadnego ruchu. W związku z tym postanawiają nie forsować drzwi – wyjaśnia nasz rozmówca.
Poszkodowany Adam zostaje odwieziony karetką do szpitala na Parkitce. Mężczyzna ma ogólne potłuczenia na całym ciele. Lekarz stwierdza uraz głowy, złamane żebro i wybity ząb. W szpitalu Adam otrzymuje pomoc medyczną. Jego żona – jak twierdzi policja – nie chciała jechać do lecznicy. Zostaje więc zabrana na komisariat, by złożyć wyjaśnienia. Jak potem stwierdza, zeznanie trwa bardzo długo, około sześciu godzin, jest męczące, a ona nie otrzymała żadnego wsparcia ze strony policji. Ta jednak stwierdza, że było inaczej.
Pierwsze zeznania
Kobieta wśród zdjęć pokazanych przez policjantów rozpoznaje jednego z napastników. Jest to sprawca innego – sprzed paru dni – groźnego przestępstwa, którego policja nadal poszukuje. W związku z rozpoznaniem napastnika śledczy dochodzenie ukierunkowują na wskazaną osobę. Szukają jej przez niedzielę. W poniedziałek okazało się, że to nie był żaden z napastników, bo ci – niespodziewanie – właśnie w poniedziałek 28 sierpnia sami zgłosili się na V Komisariat i przyznali do popełnionego przestępstwa. Są to: syn częstochowskich prokuratorów – Mateusz T. oraz jego kolega, znany częstochowski działacz Adam C., właściciel lokalu, gdzie odbywała się hulanka. Obydwóch przesłuchiwano przez kilka godzin. Mateuszowi T. postawiono zarzuty pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia, naruszenie cudzego mieszkania i zniszczenie cudzego mienia. Przyznał się do wszystkiego. Adamowi C. zarzucono udział w pobiciu, naruszenie i zniszczenie cudzego mienia, a także kierowanie gróźb karalnych pod adresem kobiety. Przyznał się do wszystkich, z wyjątkiem gróźb wobec kobiety, którą straszył wyrzuceniem przez balkon i śmiercią. Tłumaczył, że wtargnął do mieszkania, bo chciał powstrzymać kolegę. W czasie przesłuchania na komisariacie przebywała prokurator Anna K. z częstochowskiej Prokuratury Rejonowej Północ. Sprawy jednak nie zostali zatrzymani w policyjnym areszcie. Nakazano im stawić się dzień później. Tak też uczynili.
We wtorek, 29 sierpnia, zastępca prokuratora Rejonowego Częstochowa-Północ Michał Wolak zdecydował o sformułowaniu wniosków o tymczasowe aresztowanie podejrzanych. Dzień później Sąd Rejonowy w Częstochowie oba wnioski odrzucił, uzasadniając, że sprawcy przestępstwa dobrowolnie się zgłosili do organów ścigania, przyznali się do zarzutów i wyrazili skruchę, a ponadto był to ich jednorazowy epizod. Prokurator tę decyzję zaskarżył, jednak Sąd Okręgowy w Częstochowie potwierdził, że zatrzymanie podejrzanych sprawców przestępstwa nie jest konieczne i wystarczy kaucja (10 tys. zł dla Mateusza T. i 25 tys. zł dla Adama C.), dozór policyjny oraz zakaz zbliżania się do sąsiada na odległość mniejszą niż 100 m.
Przejęcie śledztwa
Prokuratura Rejonowa Północ w Częstochowie postępowanie prowadziła do 1 września. – Aktualnie śledztwo w sprawie pobicia jest prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach. Prokuratura Częstochowska po wykonaniu czynności niecierpiących zwłoki i z chwilą pozyskania wiedzy, że sprawa dotyczy rodziny częstochowskich prokuratorów, złożyła wniosek o przekazanie postępowania do innej jednostki. Stało się to z uwagi na zachowanie obiektywizmu i transparentności postępowania. W tej sytuacji mogły zaistnieć wątpliwości, co do bezstronności postępowania – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
Śledztwo prowadzone jest dwutorowo: w sprawie napaści – postępowanie prowadzone jest przeciwko dwóm podejrzanym Mateuszowi T. i Adamowi C. oraz w sprawie przekroczenia uprawnień służbowych przez częstochowskich funkcjonariuszy policji i prokuratury. Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska informuje, że podejrzanym osobom przedstawiono trzy zarzuty. – Pierwszy dotyczy działania wspólnie i w porozumieniu na szkodę Adama Sz. – są to czyny z artykułu 159 kk, a więc pobicia. Kolejny zarzut jest z art. 288 par. 1 kk, czyli zniszczenia mienia, chodzi tu o zniszczenie drzwi wejściowych do mieszkania. Trzeci zarzut to naruszenie miru domowego, czyli wtargnięcie do mieszkania i niedopuszczenia go mimo wezwań właściciela. Postępowanie jest w toku, wykonywane są czynności procesowe. Obaj mężczyźni są na wolności, ale Prokuratura Okręgowa w Gliwicach złożyła zażalenie od decyzji Sądu Rejonowego w Częstochowie o niezastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania – mówi rzecznik Joanna Smorczewska. Jak dodaje, zdaniem Prokuratury już na wstępnym etapie śledztwa wobec podejrzanych powinien być zastosowany izolacyjny środek zapobiegawczy. – Prokuratura argumentuje to tym, że istnieje obawa matactwa i wzajemnego kontaktowania się podejrzanych i wpływania na treść ich wyjaśnień, jak również bierzemy pod uwagę, że w sprawie nie przesłuchano i nie ustalono jeszcze osób, które brały udział w imprezie, z którą związane było to zdarzenie. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje karę do ośmiu lat pozbawienia wolności – wyjaśnia Rzecznik.
Konsekwencje za niedopełnienie obowiązków
Sprawa pierwszego etapu prowadzenia śledztwa jest dogłębnie wyjaśniana. Prokurator Regionalny w Katowicach wszczął wobec prokurator Anny K. z Prokuratury Rejonowej w Częstochowie postępowanie służbowe, wobec której istnieje podejrzenie, że usiłowała wpłynąć na postępowanie komendanta V Komisariatu Policji. Decyzją Prokuratora Regionalnego w Katowicach z dniem 7 września 2017 roku prokurator Anna K. została zawieszona w czynnościach. Zostało również wobec niej wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
Postępowanie wewnętrzne wdrożyła też policja. 1 września służbowe zarzuty usłyszał szef V Komisariatu Policji przy ul. Czecha w Częstochowie. Komendant wskutek postępowania dyscyplinarnego został odwołany ze stanowiska. Aktualnie przebywa na zwolnieniu lekarskim. Policja tłumaczy, że odwołanie nastąpiło dlatego, że komendant „nie wypełnił polecenia służbowego swojego zwierzchnika i zwolnił podejrzanych bez konsultacji z przełożonym”. Częstochowska policja nie zgadza się przy tym z zarzutem, że śledztwo było prowadzone wbrew procedurom. – To nie pierwsza sprawa, kiedy częstochowskiej policji zarzuca się brak profesjonalizmu przy wykonywaniu czynności służbowych. Podobnie było przy zatrzymaniu sprawców naruszenia przepisów drogowych przy ul. Okulickiego oraz w przypadku śmierci Austriaka na komendzie w Częstochowie, gdzie – jak donosiły media – miało dojść do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Po szczegółowej analizie faktów potwierdzono, że policja w obu przypadkach działała zgodnie obowiązującym tokiem postępowania. Tak też było w przypadku śledztwa w związku z pobiciem. Błędem komendanta było natomiast zwolnienie podejrzanych – mówi nasz rozmówca. Sprawę bada Prokuratura Rejonowa w Gliwicach.
– Wstępnie postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Komisariatu V w Częstochowie, jak również przez prokuratorów Prokuratury Rejonowej w Częstochowa Północ było prowadzone w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach. Od 11 września 2017 roku zostało przekazane do wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Mogę potwierdzić, że pani prokurator Anna K. została zawieszona w czynnościach służbowych. Natomiast Prokuratura nie dopatrzyła się nieprawidłowości ze strony zastępcy prokuratora Prokuratury Rejonowej i z tego powodu wpłynęło sprostowanie, między innymi do Gazety Wyborczej w Częstochowie, albowiem naszym zdaniem informacje, które były zawarte w artykule prasowym , autorstwa redaktora tego pisma, są nieprawdziwe. Prokuratura Regionalna w Katowicach wydała w tej sprawie publiczne oświadczenie. Przedmiotem śledztwa jest też kwestia zgłoszenia się podejrzanych do komisariatu. Sprawdza to już Prokuratura Krajowa – informuje rzecznik Joanna Smorczewska.
Pokrzywdzeni małżonkowie wyprowadzili się ze swojego mieszkania. Jak twierdzą, boją się tam wrócić. Boją się zemsty przebywających na wolności podejrzanych.
UG