Rozmawiamy z żużlowcem Mirosławem Jabłońskim
Kiedy rozmawialiśmy 2 października w Gnieźnie podczas pierwszego meczu barażowego zapytałem Cię czy w następnym sezonie chciałbyś spróbować sił w Ekstralidze, w barwach Włókniarza. Czy już wtedy podejrzewałeś, że faktycznie zostaniesz zawodnikiem częstochowskiego klubu?
– Hmm… tego nie wiem, ale na pewno starałem się w każdym spotkaniu minionego sezonu pokazywać się z jak najlepszej strony, tak aby zainteresował się mną jakiś klub z najwyższej ligi. To się udało, doszedłem do porozumienia z częstochowskim Włókniarzem. Z prezesem Maślanką bardzo szybko dograliśmy warunki, w zasadzie wystarczyło do tego jedno spotkanie. Cieszę się bardzo, że będę mógł reprezentować ten klub w nadchodzących rozgrywkach.
Krzysiek (brat Mirka – dop. autora) wylądował w Falubazie, Ty we Włókniarzu. Nie żałujecie trochę tego rozbratu?
– Cóż zrobić… KSM, który jest wprowadzony w polskiej lidze bardzo krępuje ruchy włodarzom klubów. Niestety nasze średnie, zbliżone dość do siebie nie pasowały do koncepcji tego samego klubu. Po prostu takie jest życie, był taki czas, że jeździliśmy razem, teraz nadszedł czas, że będziemy jeździć osobno, wręcz rywalizować ze sobą, ale w naszych relacjach się na pewno nic nie zmieni.
Włókniarz w ostatnich latach nie był krezusem finansowym, nie miał najlepszej opinii jeśli chodzi o wypłacalność. Nie miałeś o to obaw podpisując kontrakt?
– Przede wszystkim czekałem, aż Włókniarz otrzyma licencję, to się okazało formalnością. Widząc co się teraz dzieje w klubie, te nowe twarze, nowych ludzi, którzy naprawdę pokazują, że stać ich na wiele i chcą zagościć tutaj na dłużej. Nie jest to jednorazowy wybryk, chcą wprowadzić zasady działania dobrej firmy i sądzę, że to wszystko spowoduje, że Włókniarz będzie bardzo dobą marką, w której będzie chciało jeździć wielu zawodników ze światowej czołówki. Moim zdaniem skład, który udało się zbudować na przyszły sezon sprawi tyle wrażeń i emocji w nadchodzącym sezonie, że każdy z nas załapie się na parę ładnych lat we Włókniarzu.
Właśnie miałem Cię pytać co sądzisz o składzie, jaki udało się zbudować, ale mnie uprzedziłeś. Miałeś już kiedyś okazję pospacerować po Częstochowie, spędzić tu więcej czasu?
– Szczerze mówiąc to będzie chyba pierwszy raz tak na dłużej….
W takim razie możemy się do pubu w Alejach na piwo umówić (śmiech).
– Jeśli tylko nie będzie to przed samym meczem to na pewno tak (śmiech). Nigdy wcześniej jakoś nie miałem przyjemności poznać Częstochowy. Przyznam się, że nawet nie zabrałem się na wycieczkę klasową na Jasną Górę przed maturą, bo akurat był żużel (śmiech). Zawsze miałem jakiś mecz, trening, wyjazd i ciężko się było zorganizować. Mam nadzieję, że teraz już będę miał okazję zabrać rodzinę i pozwiedzać Częstochowę na spokojnie.
Na koniec powiedz, jak wyglądają Twoje plany startów zagranicznych w 2012 roku.
– Tak jak ma to miejsce już od paru lat w Szwecji będę reprezentował Griparnę Nykoeping. Jestem tam mocno zakorzeniony, porozumiałem się z nimi już w tamtym roku, to kontrakt długo obowiązujący. W Danii cały czas dogaduję sprawy z klubami, aczkolwiek nie załamię się jeśli nie podpiszę tam kontraktu, bo liga duńska rusza dopiero w maju i tam tak naprawdę można wejść z marszu. Do tego chcę podpisać kontrakt w lidze czeskiej, aby jeździć jak najwięcej. Priorytetem najważniejszym na świecie jest jednak polska Ekstraliga i tu położę największy nacisk od początku sezonu.
Mariusz Rajek