W dzisiejszym odcinku cyklu
Poznaj swojego radnego
przedstawiamy Jerzego
Nowakowskiego z Klubu PiS,
który już pełnił tę funkcję w
dwóch poprzednich kadencjach.
Jerzy Nowakowski został
wybrany z dzielnic: Błeszno,
Dźbów, Gnaszyn-Kawodrza,
Grabówka, Lisiniec,
Podjasnogórska, Stradom.
Działa w komisjach:
Praworządności i Samorządu
oraz Rozwoju Regionalnego i
Gospodarki.
Czym zajmuje się Pan zawodowo?
– W 1990 roku, a więc dwadzieścia pięć lat temu, założyliśmy z
żoną rodzinną firmę reklamową, która w mocno okrojonym składzie
funkcjonuje do dziś. W grudniu tego roku będziemy obchodzić
ćwierćwiecze jej powstania. Zapewne jest to powód do dumy, gdyż
w trudnym w okresie transformacji naszego kraju, wzięliśmy
zawodowe sprawy w swoje ręce, dzięki czemu godnie wychowaliśmy
dzieci, które już są od wielu lat samodzielne.
Funkcję radnego pełni Pan już po raz trzeci. Jak z Pańskiej
perspektywy przez te lata zmieniała się Częstochowa?
– Rzeczywiście, to już moja trzecia kadencja jako rajcy
miejskiego i przy tej okoliczności dziękuję wyborcom okręgu
piątego, oraz posłowi Szymonowi Giżyńskiemu, że w 2006 roku
zaufali mi i mogłem wziąć czynny udział w funkcjonowaniu
lokalnego samorządu. Jako inżynier z wykształcenia (absolwent
Politechniki Częstochowskiej) rozpocząłem w Radzie Miasta pracę
w komisjach typowo technicznych: infrastruktury, rozwoju
regionalnego i zespole do spraw prac planistyczno-
urbanistycznych miasta. Częstochowa była wtedy inna, bardziej
zasobna w kapitał ludzki, prawie ćwierćmilionowa. Nasz samorząd
zdecydowanie kierował się rozwojem gospodarczym, naukowym i
urbanistycznym naszego miasta. Zaczynaliśmy rewitalizować Aleje
NMP, od roku obowiązywało Studium Uwarunkowań Zagospodarowania
Przestrzennego Miasta Częstochowy, co na tamte czasy – wreszcie
porządkowało przestrzeń miejską. Kryzysu światowego nie było,
duże zakłady – oczywiście te, które pozostały – pracowały na
obrotach w miarę stabilnych. Hipermarketów było dwa razy mniej,
a średniej wielkości dyskontów spożywczych ulokowanych w
dzielnicach – nie było wcale. Radni składali swe interpelacje w
wersji papierowej, a na sesjach „ręcznie” liczyli oddawane
przez siebie głosy.
Jakie największe wyzwania stoją przed obecną władzą?
– Rozumiem, że chodzi o władzę wykonawczą. Funkcjonowanie
miasta to jeden spójny mechanizm i zespół naczyń połączonych.
Bez prorozwojowej wizji miasta i determinacji w jej
urzeczywistnianiu, bez spektakularnych inwestycji i drakońskiej
dawki nowych miejsc pracy (co zatamuje falę odpływu
mieszkańców) – obecna władza nie osiągnie nic. Podam tylko
jeden przykład samorządowego efektu domina: brak pracy na rynku
– wyjazd rodzin za chlebem – mniej uczniów w szkołach –
mniejszy budżet w edukacji (maleje subwencja, gdyż pieniądz
„idzie” za uczniem) – wzrost deficytu budżetu miasta – kredyt –
zadłużenie miasta. Władza musi ten mechanizm zrozumieć! Bo,
przykładowo, zamykając szkoły nie uzdrowi się edukacji! Tylko
magnes dla rodzin z dziećmi z regionu spowoduje reakcję
odwrotną. Czym jest ten magnes? To drakońska dawka nowych
miejsc pracy – oto najważniejsze wyzwanie dla obecnej władzy
wykonawczej.
Jakie potrzeby dostrzega Pan w dzielnicach, których mieszkańcy
oddali na Pana swój głos w ostatnich wyborach samorządowych?
– Potrzeby dla dzielnic w okręgu piątym – głównie
peryferyjnych, są od lat ciągle te same. Brak podstawowej
infrastruktury drogowej w większości lokalnych dróg.
Szczególnie dotkliwy jest brak chodników, zapewniających
bezpieczeństwo pieszym, głównie dzieciom. Doskwiera stan
nawierzchni ulic, głównie w stanie dzikim, rodem z epoki
średniowiecza. Wyrwy, zapadliska i ubytki, które powodują
uszkodzenia w zawieszeniu samochodów i są źródłem błota w porze
deszczowej lub brudnego pyłu w porze suchej. Niejednokrotnie
mieszkańcy proszą nie o nawierzchnię asfaltową, lecz jedynie o
rzetelne utwardzenie frezem, trwałe, nie po łepkach. Drugim
poważnym problemem dla mieszkańców dzielnic okręgu piątego,
którzy pragnęliby wybudować dzieciom na własnej działce dom, są
administracyjne trudności w otrzymywaniu warunków zabudowy czy
pozwoleń na budowę. Przy tej okazji wspomnę, że musimy,
zaktualizować Studium Uwarunkowań Zagospodarowania
Przestrzennego, kompleksowo, nie punktowo, jak to ma miejsce
chaotycznie od dziesięciu lat. Chaos w Studium nikomu nie
służy, a z pewnością nie mieszkańcom dzielnic peryferyjnych.
Jak podsumuje Pan 100 dni działalności VII kadencji Rady Miasta
i rządów prezydenta Matyjaszczyka?
– 100 dni rządów prezydenta Matyjaszczyka jest nijakie. Trudno
oczekiwać, by nowy, a w zasadzie stary prezydent, nagle coś
zmienił. Nadal nie widać spektakularnych inwestycji ani decyzji
prorozwojowych, czy też sporego zastrzyku nowych miejsc pracy.
In minus zmieniło się sporo, choćby nieobecności na sesjach RM,
groźba utraty poważnego inwestora (Ikea), czy ogólny brak
świeżości i chęci do pracy.
Jaki kierunek na drodze gospodarczego rozwoju powinna przyjąć
Częstochowa?
– Jedynym kierunkiem dla gospodarczego rozwoju miasta
Częstochowy jest zahamowanie odpływu kapitału ludzkiego poprzez
pozyskanie poważnych inwestorów strategicznych, oraz wielką
promocję częstochowskich szkół w regionie (by zwiększyć liczbę
uczniów a tym samym i wielkość subwencji na edukację). Liczę,
że będzie to możliwe po jesiennych wyborach parlamentarnych,
gdy powstanie realna szansa powrotu ziemi częstochowskiej w
poczet struktur administracyjnych, z Częstochową jako stolicą
nowego województwa.
ANNA GAUDY