Grzegorz Ściebior jest uczniem trzeciej klasy Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Andersa. Niedawno wydał swój debiutancki tomik wierszy “Martwy świat”. Grzegorz wielokrotnie uczestniczył w Turniejach Jednego Wiersza. Wyróżniony został za “Dzieci Corteza”. Z Grzegorzem spotkaliśmy się z nim po promocji tomiku w jego szkole.
Od kiedy zajmujesz się poezją?
– Wiersze zacząłem pisać trzy lata temu, na poważnie – od dwóch lat. Kiedyś w zimowy wieczór siadłem przy biurku i zaczęło się. Z czasem przyszedł konkretny plan, powiedziałem sobie, chcę mieć swój tomik.
Dopiąłeś swego. Czy poezja stała się Twoją drogą?
– Z początku było to eksperymentowanie, nie wiedziałem, co tak naprawdę piszę. Czułem jedynie, że mi się to podoba. Później trafiłem do kółka literackiego “Złota jesień”, prowadzonego pod dowództwem pani Marianny Falkowskiej. Pani Marianna jest dla mnie mocarzem, ma tyle w sobie siły. W dużej mierze, to dzięki niej wydałem swój pierwszy tomik. Na spotkaniach wiele się dowiedziałem na temat poezji. Chciałbym podziękować pani Falkowskiej za duchowe wsparcie, a mamie za pomoc finansową.
Czym dla Ciebie jest Twój pierwszy tomik?
– Mobilizacją do dalszego pisania, bym nie zawiódł swoich czytelników, którzy będą oczekiwać kolejnych wierszy. Planuję już wydanie drugiego tomiku, będzie on obaleniem pierwszego. Skupiam się teraz na kontrowersjach, by skłonić do dyskusji…
Co cię inspiruje?
– Ludzie, których napotykam, których widzę na ulicy. Nie powstałyby moje wiersze, gdyby nie ludzie.
Czy zatem i dla nich piszesz?
– Na początku myślałem, że piszę tylko dla czytelnika, ale wracam często do moich utworów, odnajduję w nich siebie. To mnie uspokaja.
Co chcesz przekazać poprzez swoje wiersze? Twój obraz świata jest dość ponury i smutny, jak sam nazwałeś “martwy”.
– Aspiracją większości poetów jest oderwanie czytelnika od problemów. Chcą, by czytając poezję nie myślał o codzienności. Ja odwrotnie chcę przygwoździć czytelnika do ziemi. Niech zobaczy, to co się dzisiaj dzieje. Moje wiersze może są pesymistyczne czy mroczne, ale nie są smutne. Chcę zwrócić uwagę na brud współczesnego świata, brzydotę, którą się napotyka. Poza tym poprzez szorstkie słowa, które są jednak otwarte oraz zaskakujące i mocne metafory chcę pobudzić do myślenia. Nic nie podaję na tacy, może na pierwszy rzut moje wiersze wydają się proste, ale zawierają głębokie przesłania, są to ciężkie gatunkowo utwory, w które trzeba się wgłębić.
Twoi ulubieni poeci.
– Wojaczek, Baczyński i Stachura
Wszyscy naznaczeni tragicznymi życiorysami. Czym cię zafascynowali?
– To poeci przeklęci, którzy targnęli się na życie, ale ich poezja jest pisana wprost, daje konkretny przekaz. Mocne słowa i mocne metafory. To często poezja, zwłaszcza Wojaczka, o bólu, pełna lęku.
Co dla Ciebie jest wartościowe w poezji?
– Otwartość i szczerość wypowiedzi. Przekazanie własnych przemyśleń, uczuć.
A w życiu?
– Prawda. Staram się być prawdomówny i szczery. Nie chcę ukrywać tego co czuję, na ogół otwarcie mówię swoje zdanie.
I takie są Twoje wiersze?
– Piszę tak jak czuję. Chcę pisać wprost do czytelnika, ale jednocześnie chcę, by moja poezja zmuszała odbiorcę do myślenia. Nie chodzi o to, by czytać wiersze jedne za drugim, wiersz trzeba przemyśleć, przystanąć przy nim. Napisać dobry wiersz jest niezwykle trudno. Trzeba mieć bogate słownictwo, umieć posługiwać się metaforami. Wobec siebie jestem bardzo krytyczny, ciągle podnoszę poprzeczkę. Nie zawsze to wychodzi dobrze i nie zawsze jestem zadowolony z siebie.
Powiedziałeś, że poezja musi być przejrzysta i czytelna. Ośmieliłeś się nawet krytykować Szymborską i Miłosza.
– Bo ich wiersze są niezrozumiałe i to nie tylko moja opinia. W szkołach powinno się też zrobić miejsce dla innych.
Dla kogo?
– Na przykład dla częstochowskich poetów jak Małgorzata Franc, która wydała niedawno drugi tomik.
Czy spotykasz się z krytyką swoich wierszy?
– Chcę żeby moje wiersze były krytykowane. Jeżeli ktoś mi powie, że coś jest złe, to mogę się z tym zgodzić, ale chciałbym usłyszeć: dlaczego? Oczekuję jasnej odpowiedzi, co się czytelnikowi podoba, a co nie. Krytyka jest ważna, ale konstruktywna.
Kto jest pierwszym recenzentem?
– Moja przyjaciółka Karina Ryszka, która lubi czytać moje wiersze i mogę od niej usłyszeć konstruktywną krytykę oraz prof. Akademii im. Jana Długosza Beata Łukarska.
Zdradziłeś się podczas promocji swojego tomiku, że gdy z drugim swoim tomikiem chcesz startować do nagrody Nike. Wspomniałeś, że będzie on kontrowersyjny.
– Wiersze mogą wzbudzić kontrowersje, ale nie będą obrazoburcze.
Co jeszcze jest w kręgu Twoich zainteresowań?
– Nie chciałbym, żeby odbierano mnie jako osobę zaszufladkowaną, zamkniętą w klatce poezji. Staram się być otwartą osobą. Lubię muzykę oraz musicale – słuchając ich skupiam się na dialogach i muzyce. Czasami porywam się na pisanie scenariuszy, aktualnie pracuję nad dramatem muzycznym. Z pisaniem prozy idzie mi nieco trudniej, jest to czasochłonne. Ciągle jestem niezadowolony, lubię być precyzyjny, wszystko mieć dopięte do koc
W tym roku zdajesz maturę. Co dalej?
– Może dziennikarstwo, coś mnie pcha w tym kierunku. Chcę pisać, a poza tym praca dziennikarza, to rozmowa z ludźmi. Ciężki, ale ciekawy i twórczy zawód. Stawiam też na szkołę filmowe, chciałbym zostać scenarzystą.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA