Rozmowa z prezesem Zarządu Okręgu PiS Częstochowa, posłem Szymonem Giżyńskim.
Jak pan ocenia wynik – w niedawnych wyborach do Sejmu – Prawa i Sprawiedliwości w okręgu częstochowskim?
– Od oceny mojego osobistego wyniku się powstrzymam, od tego są statutowe władze PiS. Oceniać wyniki koleżanek i kolegów z listy mi nie wypada, za to z przyjemnością pogratuluję rezultatu pani posłance Jadwidze Wiśniewskiej i gorąco podziękuję wszystkim naszym kandydatom, a w szczególności Lidii Burzyńskiej, Jerzemu Sądelowi, Krzysztofowi Janusowi i Grzegorzowi Wójcikowi, którzy w porywającym stylu i z olbrzymią determinacją walczyli o trzeci mandat dla PiS-u i wielka szkoda, że nie wyszło, bo każda z tych czterech osób, w innych okolicznościach poselstwo mogłaby zdobyć.
Pański wyniki sprzed czterech lat: 28 531 głosów znacząco obiega od tegorocznego – 9 146 …
– Cztery lata temu byłem jedynką, w tym roku dwójką … to nie usprawiedliwia, lecz co nieco tłumaczy… Trudno zresztą ze sobą zestawić i porównywać sytuacje, a zwłaszcza konteksty wyborcze: te z roku 2007 i te anno domini 2011 – były diametralnie różne; podobnie jak wyborcze rezultaty: w 2007 mieliśmy jako częstochowski PiS – troje posłów i senatora , w tym roku – dwoje posłów.
Czy jest pan ze swojego wyniku zadowolony?
– Nie jestem zadowolony, lecz ani się samobiczuję, ani nie zwalam winy na okoliczności; staram się tylko je zrozumieć.
Jakie okoliczności?
– Częstochowska rzeczywistość polityczna po roku 2009 ma charakter postreferendalny; dopiero powoli, ale konsekwentnie to przełamujemy. To, co się działo przy urnach w Częstochowie 9 października 2011 roku jest w niemałym stopniu skutkiem tego, co się wydarzyło, w tych samych lokalach wyborczych, podczas referendum nad odwołaniem prezydenta Tadeusza Wrony w 2009 roku.
Ale co to ma wspólnego z panem?
– Przez niektóre wpływowe osoby i środowiska jestem obciążany odpowiedzialnością za to, że przed referendum wziąłem czynny udział w kampanii przeciw Tadeuszowi Wronie, a później byłem przeciwny startowi Wrony z poparciem Pis-u w wyborach na prezydenta Częstochowy w 2010 roku, i wreszcie przeciwny kandydowaniu Wrony z listy PiS-u w tegorocznych wyborach do Sejmu.
Czy to prawda…?
– W pierwszym przypadku: nieprawda, w drugim i trzecim – prawda.
I zapewne uważa pan, że ta postreferendalna sytuacja w Częstochowie miała wpływ na pańską sytuację wyborczą?
– Najdelikatniej rzecz ujmując: niechęć do mnie niektórych częstochowskich osób i środowisk, od dłuższego czasu ustabilizowane na stałym poziomie, od referendum i wypadków późniejszych przybrała postać paroksyzmu.
I jaka jest na to pańska odpowiedź?
– Wyłącznie pozytywna i pojednawcza. Znakomicie to zrozumieli moi wspaniali wyborcy. Każdy z nich – 9 146 – poparł mnie za to, co dobrego i trwałego zrobiłem dla Częstochowy i regionu. Każdy z moich wyborców – 9 146 – oddał na mnie głos z pełną świadomością – wolną od hipokryzji i odwagą – sprawiedliwie odróżniającą dobro od zła.
Moi wyborcy to ludzie honoru. Najmocniej jak potrafię i z wielką pokorą – za te głosy – Im dziękuję.
Jednocześnie, w trakcie kampanii wyborczej, dałem całej częstochowskiej opinii publicznej, a szczególnie wobec wszystkich częstochowskich środowisk prawicowych jasny i czytelny przekaz: na naszej liście do Sejmu znaleźli się – wiceprezes Unii Laikatu Katolickiego, prezes Klubu Gazety Polskiej, komendant Związku Strzeleckiego, niedawny przewodniczący Zarządu Częstochowskiego Regionu „Solidarności”, prezesi lokalnych stowarzyszeń i fundacji.
Opowiedziałem o tym, dosłownie kilka dni przed wyborami, także na falach Archidiecezjalnego Radia FIAT w Częstochowie i jednocześnie zadeklarowałem: mamy i mieć będziemy, jako częstochowski PiS, reprezentację parlamentarną; mamy najsilniejszy, po prawej stronie, klub w częstochowskiej Radzie Miasta, mamy silną organizację partyjną i mocną polityczną infrastrukturę; wyciągamy do wszystkich częstochowskich środowisk prawicowych rękę do partnerskiej, politycznej współpracy; idziemy razem – jako częstochowska prawica – po zwycięstwo w wyborach samorządowych w 2014 roku.
Czy te pańskie deklaracje i zaproszenie pozostają aktualne dzisiaj, tuż po wyborach parlamentarnych?
– Tym bardziej i jak najbardziej.
Z posłem Szymonem Giżyńskim rozmawiał
Stanisław Brochocki