Naprotechnologia coraz bliżej


16 kwietnia br. w Urzędzie Miasta Częstochowy miało miejsce kolejne spotkanie Zespołu ds. programu dofinansowania leczenia niepłodności metodą naprotechnologii. Rada Miasta Częstochowy przyznała na ten cel 80 tysięcy złotych, do wykorzystania w 2014 roku. Uchwala była konsekwencją obywatelskiej inicjatywy, pod którą podpisało się ponad trzy tysiące mieszkańców naszego miasta.

Wdrożenia uchwały w życie podjął się radny Artur Gawroński, przewodniczący klubu PiS, przy współpracy głównego inicjatora uchwały obywatelskiej – Stanisława Dziwińskiego z częstochowskiego Zakonu Rycerzy Krzysztofa Kolumba. Jak informuje naczelnik Wydziału Zdrowia Urzędu Miasta Grażyna Stramska-Świerczyńska, program opracowuje lekarz medycyny, instruktor Modelu Creighton, bioetyk – Daria Mikuła-Wesołowska z Bielska-Białej, która uczestniczyła w sympozjum pt. „Ekologia prokreacji. Jak sobie radzić z bezpłodnością”, zorganizowanym 7 września 2013 roku przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka, przy czynnej współpracy Klubu Radnych PiS Rady Miasta Częstochowy i posła Szymona Giżyńskiego.
16 kwietnia br. podczas posiedzenia Zespołu ds. powstania programu dopracowano szczegóły programu. Czy zdążymy go uruchomić, by częstochowianie skorzystali z dotacji w tym roku? – Procedurę rozpoczęliśmy na początku roku i projekt programu mamy dopracowany. Po naniesieniu poprawek zostanie on wysłany do opiniującej agencji, potem muszą go zaakceptować radni. Powinniśmy zdążyć, choć program jest trudny, bo nowatorski. Wiele świadczeń, które muszą być wykonane podczas leczenia jest refundowanych przez NFZ. Samorząd ma obostrzenia, które ograniczają realizację programu. Nie możemy płacić za świadczenia refundowane przez NFZ, stąd tak trzeba ułożyć program, by uniknąć tej kolizji – mówi naczelnik Grażyna Stramska-Świerczyńska.
UG

Rozmawiamy z dr Darią Mikułą-Wesołowską

Pani Doktor, pisze Pani program nowatorski. Z jakimi problemami musiała się Pani zmierzyć?
– Największym kłopotem jest brak możliwości współfinansowania procedur. Stąd niektórych koniecznych zabiegów nie możemy wykonać w ramach programu i zapłacić za nie, bo nakładają się one na świadczenia NFZ. Bardzo trudna jest też kwestia kryteriów, bo liczba zainteresowanych programem jest ogromna, a z drugiej strony nasza oferta, z powodu braku kadry, jest dość ograniczona zasięgiem.
Ale do zadania podchodzę bardzo pozytywnie. Wreszcie, za sprawą Częstochowy, idziemy do przodu. Na program patrzę trochę szkoleniowo, uczymy się, by udoskonalić go na przyszłość. Patrzę dalekosiężnie. Jest to próba. Co prawda pierwsza, ale generalna. Jeśli wejdą kolejne miasta, będzie łatwiej.

W programie zasugerowała Pani do współpracy trzy ośrodki, co o tym zdecydowało?
– Nie chcę wypowiadać się za te ośrodki, ale sądzę, że są one dobrze przygotowane do podjęcia tematu, w takiej formie, jakim jest przygotowany. Wielu lekarzy pracuje w Warszawie, tamtejszy ośrodek ma już doświadczoną kadrę. Również dr Barczentewicz w Lublinie prowadzi ośrodek wielospecjalistyczny i pomógł już setkom par. Trzeci jest z terenu województwa śląskiego, myślę, że dr Kuźnik jest tym, który w naszym regionie przewodzi w leczeniu metodą naprotechnologii. To jest moja sugestia, ale nie twierdzę, że inne ośrodki nie mogą wystąpić do konkursu. Tworzą się takie w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, , Kielcach. Typując kierowałam się największym doświadczeniem lecznic, ale ważna jest również odległość, którą będą pokonywać pacjenci z Częstochowy.

Wyjazdy zapewne będą dość kłopotliwe i obciążone dodatkowymi kosztami. Myśli się więc o utworzeniu ośrodka w Częstochowie. Czy jest to realne?
– By powstał ośrodek – klinika naprotechnologii, potrzebni są instruktorzy i lekarze. Instruktor może działać w Ośrodku Troski o Płodność, ale na potrzeby kliniki musi być jeszcze lekarz konsultant medyczny NFP. Trzeba zatem pomyśleć o szkoleniu lekarza. Odbywa się ono za granicą, w języku angielskim, i niestety jest drogie, i czasochłonne. Dodatkową barierą mogą być nasze wymagania etyczne: leczenie bez antykoncepcji In vitro i aborcji. Lekarze napro, to grupa ludzi światopoglądowo spójna i chcemy, by naprotechnologią zajmowali się właśnie tacy ludzie. Nie narzucamy nikomu światopoglądu, ale są ludzie, którzy szukają właśnie nas, bo mają takie same poglądy.

W programie na jedną parę przyznane będzie 3 tysiące złotych dotacji. Na co konkretnie będą przeznaczane te pieniądze? Na zabiegi nie, bo nie ma współfinansowania, niektóre leki też nie.
– Pozostaje cała biochemia, badania profilów hormonalnych, badania skorelowane z przebiegiem cyklu miesięcznego – badania w ciągu jednego cyklu kosztują ok. 300-500 zł. Poza tym badania immunologiczne, genetyczne, nie finansowane przez NFZ.

Czy kwota 3 tysiące złotych będzie jakąś znaczącą pomocą?
– Koszty są diametralnie różne. Komuś wystarczy przyswojenie i zastosowanie Modelu Creighton i kobieta zachodzi w ciążę w trzecim cyklu. Inne osoby wymagają dłuższego leczenia, często procedura jest rozłożona w dłuższym czasie.

Jak długo trwa leczenie metodą naprotechnologii?
– Zaczyna się od bazy, czyli rozpoznawania płodności. Jest to nauka Modelu Creighton – 8 spotkań w ciągu roku. Jednocześnie, by nie tracić czasu, po 2-3 cyklach, wchodzimy od razu z podstawową i najmniej inwazyjną diagnostyką. Chodzi o to, by z dobrze przeprowadzonego wywiadu, interpretacji cyklu oraz analizy badań biochemicznych odnaleźć sytuację pary. Korekty dokonuje się od razu, reagujemy na każdą pozyskaną w trakcie badań wiedzę na temat pacjentów.
Potem mamy rozwinięcie diagnostyki ii terapii w kierunku zabiegów. Naszym marzeniem jest, by można je było realizować jak najszybciej, by rzeczywiście w pierwszym roku para otrzymała kompleksowe leczenie, by leczenie farmakologicznie łączyć z rozwiązaniem problemów anatomicznych i przeprowadzeniem badań USG, HSG, drożności jajowodów, selektywnego HSG. W USA już w trakcie pierwszych sześciu miesięcy starają się zrobić laparoskopię, u nas jest to jeszcze trudne.

Program obejmie kobiety w wieku od 20 do 42 lat. Ta górna granica może wydać się dyskusyjna. Pierwsze dziecko po 40. to chyba trochę ryzykowne?
– Wynika to z obecnej sytuacji, przesuwamy prokreację coraz dalej. Często decyzja o pierwszym dziecku zapada po 35 roku życia i co wówczas? Dajemy zatem im szansę. Nie jest dużo chętnych par po 40., ale nie trzeba ich skreślać, tym bardziej, że mamy na tym polu sukcesy. Są kobiety, które urodzą dziecko w wieku 40 lat i potem dzwonią i pytają: czy można jeszcze raz spróbować. I co powiedzieć takiemu małżeństwu?

O naprotechnologii trzeba chyba jeszcze wiele mówić, to metoda nadal mało znana. Chyba jeszcze dużo przed nami?
– Bardzo dużo. W Polsce musimy wytworzyć bazę. Ale profesor Thomas W. Hilgers, twórca naprotechnologii, wskazuje Polskę jako przewodnika, bo takiego ruchu jaki nastąpił w naszym kraju nie było w żadnym kraju na świecie.
W 2008 roku jak pojechaliśmy na kurs, w Polsce był jeden lekarz po szkoleniu, w całej Europie było trzynastu lekarzy o tej specjalności, po roku aż dwunastu było w Polsce. Kurs w 2013 roku objął prawie 100 osób – lekarzy i instruktorów. Procentowy wzrost jest imponujący, ta metoda ma przyszłość.
Model Creighton przyniósł rewolucyjne zmiany. Dawnej uczyłam innych metod i ich nie neguję, a nawet cenię i lubię, ale trzeba podkreślić, że Model Creighton daje świetny, całodobowy monitoring par i to jest bardzo pomocne. Początkowo pary są trochę zaskoczone, ale szybko uczą się i wykonują zalecenia bez żadnych oporów i problemów.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *