MUZEUM MONET I MEDALI JANA PAWŁA II. ,,Z Janem Paweł II ku przyszłości”


18 lipca 2018 roku gościem 77. spotkania ,,Z Janem Pawłem II ku przyszłości” był ks. Józef Ślazyk – kapłan, misjonarz, bard. Dyrektor Muzeum Krzysztof Witkowski, przedstawiając Gościa, zapowiedział, że będzie to wyjątkowe spotkanie. I było.

18 lipca 2018 roku gościem 77. spotkania ,,Z Janem Pawłem II ku przyszłości” był ks. Józef Ślazyk – kapłan, misjonarz, bard. Dyrektor Muzeum Krzysztof Witkowski, przedstawiając Gościa, zapowiedział, że będzie to wyjątkowe spotkanie. I było. Ksiądz Ślazyk wprowadził nastrój radosnej modlitwy opartej na śpiewie i ciepłym uśmiechu. Ze zgromadzonymi, wiernymi uczestnikami cyklu ,,Z Janem Pawłem II ku przyszłości”, wspólnie śpiewał ,,Barkę” oraz pieśni skomponowane do słów poezji Jana Pawła II – „Brat naszego Boga” i „Moja Matka” oraz ks. Jana Twardowskiego. Muzyczne spotkanie wypełnił także balladami w stylu Relyfolk. Jak tłumaczył, Relyfolk to nazwa zespołu i nowego stylu w muzyce współczesnej, wymyślonej przez Księdza Józefa i jego kompanów z zespołu: Kazka Gajowego (basisty), Piotra Smagura (gitarzysty) i Fadiego Faracha (pianisty). Opowiedział o swoich spotkaniach z Janem Pawłem II, któremu jako młody człowiek służył do Mszy Świętej. Opowiedział o trzech pelerynach swego wujka Władysława Ślazika, na których naszył on ponad trzy tysiące tarcz szkolnych. Jedna peleryna została przekazana Ojcu Świętemu Od ,,Dziadga Tadka” – przyjaciela Muzeum i organizatora Biegów pamięci Jana Pawła II – ks. Józef otrzymał wyróżnienie promotora Biegów JP2.

UG

Historia Księdza z http://dongiuseppe.pl
Ksiądz Józef Ślazyk urodził się 18 września 1960 roku w Słopnicach w Beskidzie Wyspowym pomiędzy Limanową i Tymbarkiem pod szczytami Łopienia i Mogielicy, jako ostatni z dziewięciorga rodzeństwa. Jego mama Petronela z domu Ślazyk miała przepiękny głos i często w domu rodzinnym pod Dziołkiem nam śpiewała różne pieśni i pieśniczki religijne i nie tylko, pobożną była kobietą i często się z nami modliła, a kościół, religia zawsze były na pierwszym miejscu . Tato – Marcin też Ślazyk odszedł jak Józef miał zaledwie 6 miesięcy. Był wielkim artystą /murarz, stolarz, muzyk z zamiłowania i talentu, no i oczywiście rolnik, były Partyzant i strażak słowem „złota rączka”, wszystko potrafił i umiał zrobić.
Do szkoły Podstawowej uczęszczał w Słopnicach – do 1 komunii świętej, a potem w Krakowie ukończyłem szkołę Podstawową numer 28 w Podgórzu. Po ukończeniu szkoły Podstawowej wujek Władysław posłał go Mazowsze do Czerwińska nad Wisłą, gdzie mieszkałem w internacie dla chłopców dojeżdżając wraz z kolegami do Liceum Ogólnokształcącego w Wyszogrodzie im.Jana Śniadeckiego, gdzie zdał egzamin Maturalny. Do Nowicjatu Salezjanów w Czerwińsku nad Wisłą poszedł na rok czasu w latach 70. zeszłego stulecia. Chciał pójść do szkoły wokalno-aktorskiej wydział rozrywkowy w Katowicach, ale tak się nie stało czego – jak stwierdza – do dziś nie żałuje
Po Nowicjacie w Czerwińsku studiował Filozofię w Kutnie – Wożniakowie , potem wysłano go na tak zwaną „Asystencję”, praktykę duszpasterską do Suwałk, gdzie przez rok był organistą , katechetą i pomocnikiem proboszcza.
Po rocznej praktyce posłano go na studia teologiczne do Lądu nad Wartą w Wielkopolsce. – Tam przez 4 lata trzeba było się uczyć teologii, egzaminy zdawać i pracować też w gospodarstwie /to były czasy/ chociaż zawsze pociągał mnie bardziej sport czy teatr niż studiowanie, dlatego też byłem trójkowym studentem… Wtedy też pisałem melodie do wierszy Herberta czy Stachury i lubiłem śpiewać zakazane wtedy piosenki … tra la la … Po święceniach kapłańskich trafiłem do pracy na parafii do Płocka na Stanisławówkę jako wikary, katecheta, spowiednik, prowadzący „Oazę”, scholę, zespół młodzieżowy i teatr Amatorski w tak zwanym „Starym kościele”, którego dziś już nie ma. Bywałem też w tamtych latach 80 – tych w Jarocinie na tak zwanym „Rokowisku” w grupie Ewangelizacyjnej, dla młodzieży zagubionej. Prowadziłem też w Płocku tak zwane „wieczory modlitewne” dla zbuntowanej młodzieży z miasta Płocka i okolic / punki, skiny, sataniści, metalowcy, hipisi, i tym podobni / … – opowiada ks. Józef.
W marcu 2007 został magistrem na wydziale nauk historyczno – społecznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
– Po ponad dwuletniej pracy w Płocku, przez rok byłem kapelanem sióstr Salezjanek w Międzylesiu pod Warszawą i przygotowywałem się na wyjazd na misje do Brazylii,
gdzie wyjechałem w 1990 roku. Pracując tam przez 6 lat do 1996 roku, przez 4 lata byłem pomocnikiem w szkole zawodowej, prowadziłem Oratorium i ligę Futbolu salonowego, byłem też kapelanem Kolonii Polskiej w Sao Paolo i okolicach. Przez dwa lata byłem proboszczem parafii Santa Luzia na peryferiach miasta, gdzie trzeba było też pracować na tak zwanych „Favelach” Sao Paulo, ogromnej aglomeracji miejskiej, w której żyło bardzo dużo ubogich i zagubionych ludzi. Prowadziłem też przy parafii, która liczyła wtedy 120 tysięcy ludzi tak zwany „przytułek” dla 300 dzieci sierot z ubogich, bardzo ubogich rodzin …
W lipcu 1996 roku powróciłem do Polski, a potem pojechałem do Niemiec na kurs języka Niemieckiego. Jest to jedyny język, który zdobyłem z Dyplomem uniwersyteckim. Innych języków, życie i kontakt z ludźmi mnie nauczyły, a dziś potrafię się posługiwać takimi językami jak: włoski , niemiecki , portugalski , rosyjski , a daję sobie też radę z językiem hiszpańskim, francuskim czy angielskim … Dzisiaj świat jest mały, nie tak jak dawniej za „komuny” i dzięki Bogu żeśmy ją przeżyli …wtedy miałem też pseudonim „ksiądz Kuba” … bo nie jeden raz szukali Ślazyka Józefa ubecy … stąd tak zwane pseudo „Kuba” …
W lipcu 1997 roku trafiłem do Włoch środkowych niedaleko Rzymu w góry i tu jestem od 15 lat proboszczem, pracuję z tutejszymi góralami w górach Cicolano, gdzie do dziś żyją tak zwani „Zbójnicy” … to szlachetni ale i twardzi ludzie … tu też tworzę i piszę wiersze, zapiski, pieśni i pieśniczki … – opowiada o sobie ks. Józef Ślazyk.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *