MŁODZI ZDOLNI CZĘSTOCHOWIANIE. Moja płyta ma być prawdziwa


Polski przemysł muzyczny rządzi się swoimi prawami. Wybić się ponad przeciętność nie jest łatwo, potrzebne do tego jest niewątpliwie duże szczęście oraz umiejętności. Doskonałym przykładem osoby posiadającej te cechy jest młoda częstochowianka Aleksandra Kowacka.
W ciągu kilku miesięcy dwa utwory wokalistki podbiły polskie rozgłośnie radiowe za granicami kraju. Ola szturmem podbija serca słuchaczy i opowiada nam o swojej miłości do muzyki i śpiewania.

Kiedy pierwszy raz w życiu miałaś styczność z muzyką?
– Każdego dnia mojego życia, myślę, że jeszcze jak byłam w brzuszku u mamy to ją słyszałam (śmieje się) . Pierwszy koncert w Częstochowie, na którym byłam, chyba była to Patrycja Markowska, w rodzinnym mieście,(według mnie jeden z lepszych głosów na polskiej scenie muzycznej). Podczas koncertu marzyłam sobie o wielkiej scenie, publiczności. Wtedy pojawiały się pierwsze plany na moją pasję.

Pamiętasz swój pierwszy występ na scenie?

– Tak! Był to konkurs piosenki angielskiej w 6 klasie podstawówki. Pamiętam to jak dzisiaj: koleżanki, koledzy i rodzice byli moją pierwszą publicznością. Wystąpiłam w tym przeglądzie dzięki mojej nauczycielce języka angielskiego. Czułam ogromne wsparcie od niej i dlatego, pomimo stresu, postanowiłam wziąć udział. Doskonale pamiętam ten występ, ponieważ każda minuta przybliżająca mnie do niego była coraz bardziej stresująca. To było moje takie pierwsze uczucie, że to właśnie chcę robić, pomimo tego, że miałam wtedy 12 lat. Na keyboardzie przygrywał mi mój serdeczny kolega. Nigdy chyba nie zapomnę tytułu i wykonawcy tej piosenki była to Barbra Streisand – Woman in Love. Pomimo mojego bardzo młodego wieku uwielbiałam tę piosenkę. Otrzymaliśmy wtedy wyróżnienie, ale było to dla mnie chyba najważniejsze wyróżnienie w życiu, bo od tego wszystko się zaczęło.

Co skłoniło Cię do oddania się muzyce?

– Nic nadzwyczajnego… Muzyka towarzyszyła mi zawsze – w głowie przede wszystkim – mając dosłownie 3 latka podłapałam muzykę z serialu mojej mamy. Dzięki moim rodzicom mogłam nagrać płytę. Rodzina, która cieszy się ze mnie – priorytet, który się nigdy nie zmieni. Z biegiem czasu wszystko zaczęło się układać, wiedziałam, że lubię to robić, dołączyłam do zespołu „Bravissimo” w gimnazjum. Próby, występy, akademie… Potem przyszedł czas na rozwinięcie moich skrzydeł. Chociaż do połowy.

Co zmieniło się od premiery twojego debiutanckiego albumu „ Hear me out”?

– Album „Hear me out” był wstępem do mojej solowej płyty. Kiedy w sierpniu zeszłego roku napisałam tekst do piosenki “Most”, która największy rozgłos uzyskała za granicą (w Chicago, Szkocji), ale również dotarła do moich znajomych, do innych kilkudziesięciu stacji radiowych w Polsce, wtedy dopiero poczułam, że to może mieć sens, może się coś udać.
”Most” jest utworem, z którym w stu procentach się utożsamiam. To moje uczucia, moje słowa, moje łzy z kartki, na której go pisałam, moje serce i moja miłość. “Most” jest utworem, który każdy osobiście może zinterpretować oraz się z nim utożsamić na swój sposób.
Na płycie znajdzie się również piosenka „Zasypiasz”, moja ulubiona piosenka. To drugi utwór, który jest napisany z moich nieprzespanych nocy, łez… Przez ostatnie parę lat były częste momenty bezsilności.
Maciek, który patrzy na mnie już z nieba na pewno wie, że oddałam mu wszystko, co mogłam. Ta piosenka jest zadedykowana jemu – człowiekowi, który trzymał mnie w tych najgorszych i cieszył się ze mną w najlepszych momentach. Jest już w niebie i daje mi stamtąd siłę – czuję to.

Ostatnimi czasy jest coraz głośniej o Twojej muzyce. Jak myślisz, dlaczego ludzie sięgają właśnie po Twoje utwory?

– Myślę, że ludzie potrzebują prostego przekazu, czystych emocji. Przecież każdy jest człowiekiem i choćby nie wiadomo jak bardzo pokazywał, że jest najsilniejszy na świecie, to zawsze jest coś, co sprawia, że w oczach pokazują się łzy. Ale moja płyta nie ma być smutna, ona ma być prawdziwa. Nie chcę śpiewać o czymś wymyślonym. Na płycie znajdują się przeróżne utwory, żywe, wesołe. Więc jeśli wyjdzie w całości to zapraszam do przesłuchania.
Jest głośniej, ciężko na to pracowałam, aby single dotarły do ludzi. Ale jestem zwykłą dziewczyną, mam znajomych, wychodzę na miasto, chodzę na koncerty, poznaję nowych ludzi, ale nigdy nie poznają mnie jako Oli Kowackiej – debiutantki z Częstochowy. Poznają mnie jako zwykłą Olkę (śmieje się), a dopiero później, oczywiście po obejrzeniu profilu na portalach internetowych, zaczynają się pytania: Śpiewasz?
Czuję, że jestem szczęśliwa, bo spełniam siebie i chciałabym, żeby udało mi się wskoczyć na większą scenę – wtedy płakałabym ze szczęścia przez miesiąc! (śmieje się).

Czy w najbliższym czasie możemy liczyć na kolejny materiał od Oli Kowackiej?

– Tak, materiał jest już w całości. Została okładka, na którą nie mogę się zdecydować.Na pewno już niedługo wszyscy będą mogli posłuchać i ocenić.

Jeśli spojrzysz w przyszłość, gdzie widzisz się za 5 lat?

– Oj, gdzie widzę siebie za 5 lat… Ciężkie pytanie. Za 5 lat chciałabym mieć dom, własny kąt, najlepiej nad morzem (śmieje się). Chciałabym również być szczęśliwa, spotkać miłość mojego życia, cieszyć się każdym dniem. Większych planów nie mam, żyję chwilą, każdym dniem, każdą godziną i minutą. Na pewno chciałabym zobaczyć siebie na scenie. To również zależy od ludzi, czy dadzą mi szansę.

Dziękuję za rozmowę

Dominik Stępień

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *