Wielcy, brytyjscy mężowie stanu – Pitt Starszy i Pitt Młodszy – byli twórcami politycznej i zarazem geopolitycznej doktryny: zagrożenia należy przekuwać w szanse.

Ta krótka maksyma oddaje dramat polskiego losu. Mamy najpaskudniejsze w Europie położenie geograficzne: między Niemcami i Rosją. Dlatego naszym ratunkiem powinna być gra na to, iż każda próba naruszenia polskiej niepodległości równa się ryzyku wybuchu III wojny światowej.
Przecież obie dotychczasowe rozegrały się geopolitycznie na ziemiach polskich. W wyniku I Wojny Światowej Polska odzyskała niepodległość, w rezultacie II Wojny Światowej i niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow straciliśmy połowę terytorium i suwerenność.
Dlatego to, co dzisiaj ordynuje już nie tylko sztandarowa partia zewnętrzna, lecz cała koalicja 13 grudnia, czyli dobrowolne zrzeczenie się przez Polskę suwerenności, polegające na zmianie strefy zgniotu, w której Polska geopolitycznie pozostaje, w obszar już bezpośredniego styku niemiecko-rosyjskiego, wywraca całą światową geopolitykę do góry nogami i to w relacjach między najważniejszymi graczami: Chinami, Niemcami, Rosją i USA.
Sedno fundamentalnego dylematu, przed jakim dzisiaj stoi Polska, zawiera się w pytaniu: czy, kolejny już raz, będziemy ofiarą naszego położenia geograficznego, czy też – prowadząc optymalną geopolityczną grę – staniemy się jego sukcesorem.
Geopolitykę trzeba robić, zwłaszcza w czasach, gdy uwalnia się ona od balastu determinanty geograficznego sąsiedztwa, stopniowo uzyskując nowy, indeterministyczny walor.
Dlatego należy szukać państw lub ich grupy, nadających się do uczestnictwa w balansie między Stanami Zjednoczonymi i Chinami. W Europie taką grupę państw potencjalnie stanowi Trójmorze. W Azji podobną rolę mogą spełniać Indie z najludniejszą populacją w świecie.
Balans oznacza trwanie, czyli „coś” – w realnym czasie – trwałego.
Czy istniej „ktoś”, kto konkuruje z metodą balansu w światowej geopolityce? Tak! Wyzwanie balansowi, czyli bezpiecznemu dla świata trwania rywalizacji USA i Chin, rzuciły Niemcy i Rosja.
Oddajmy głos sir Halfordowi Mackinderowi, autorowi jak dotąd najpełniejszego geopolitycznego prawa: „Kto panuje nad Wschodnią Europą, ten włada Obszarem Centralnym, kto panuje nad Obszarem Centralnym, ten włada Światową Wyspą, kto panuje nad Światową Wyspą – włada Światem.”
Wyjaśnijmy, że dla Mackindera – Obszar Centralny to środkowo-północna część Światowej Wyspy, obejmująca również Europę Środkowo-Wschodnią aż po Łabę. A Światowa Wyspa to w dzisiejszych realiach obszar Euroazji: od Władywostoku po Lizbonę, od Pacyfiku po Atlantyk.
Mackinder dostrzegał niebezpieczeństwo światowej supremacji Niemiec dzięki ich najściślejszej współpracy z Rosją. To się już ponownie dzieje. Przecież kanclerze ostatnich dekad Angela Merkel, Gerhard Schröder, Olaf Scholz, za niedługo Friedrich Merz czy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen to przyjaciele i najbliżsi polityczni partnerzy Władimira Putina.
SZYMON GIŻYŃSKI