Doprawdy nie mam pojęcia, po co w minioną niedzielę pojechał do Mińska szef Samoobrony Andrzej Lepper i czemu akurat przyszło mu do głowy, by poprzeć działania dyktatury Aleksandra Łukaszenki. Oczywiście mogę domyślać się, jakie były polityczne motywy działania pana przewodniczącego Leppera, nie wiem tylko czy aby ta polityczna eskapada będzie mu się w przyszłości opłacać.
Wiadomo, że Lepper, wbrew temu co mówi, wcale nie jest zachwycony białoruską myślą techniczną ani tamtejszym postępem w rolnictwie. Choć przy okazji tej wizyty wychwalał pod niebo białoruskie traktory, które wg lidera Samoobrony znakomicie konkurują z produkcją Forda czy New Hollanda, sam został przyłapany przez operatora telewizyjnego jak z werwą prowadzi rodzimego Ursusa, znajdującego się na wyposażeniu jego prywatnego gospodarstwa rolnego. Co do ciężarówek, które – zdaniem Andrzeja Leppera – są obecnie w europejskiej czołówce produkcji samochodów tej klasy, to nie postawiłbym dzisiaj złotówki na to, czy nasz bohater na pewno wie o jakich samochodach w ogóle mówi. Myślę, że zarówno ta ostatnia, jak i poprzednia informacja są zwykłym wykrętem, przygotowanym przez sztab doradców Samoobrony, na okoliczność niewygodnych pytań dziennikarzy.
Sprawa wizyty Andrzeja Leppera na Białorusi nie jest jednak tylko kolejną krotochwilą, do których raczył nas już przyzwyczaić pan przewodniczący, ale może mieć o wiele bardziej poważny wydźwięk, jeżeli weźmie się pod uwagę oficjalne stanowisko polskiej dyplomacji wobec Aleksandra Łukaszenki. Owszem, jak do tej pory zdarzało już mu się popełniać różne, delikatnie mówiąc: polityczne gafy za co spotykał go szczery i gromki śmiech rozbawionego do łez elektoratu. Bogata ekspresja werbalnych i niewerbalnych zachowań przewodniczącego Samoobrony spowodowała, że opinia publiczna kwituje dzisiaj takim samym śmiechem jego informacje o lądowaniu talibów w Klewkach, jak i kolejne oskarżenia o ciężkie przestępstwa, kierowane pod adresem liderów z konkurencyjnych partii politycznych.
Jednak po wyjeździe na swoje ostatnie polityczne tournee po Białorusi wcale do śmiechu nie jest liderom tamtejszej opozycji oraz dysydentom, którzy parę lat temu znaleźli schronienie w Polsce. Ich zdaniem Lepper, reprezentujący tam polski parlament był przez Białorusinów jednoznacznie odbierany jako przedstawiciel Zachodu, czytaj: Unii Europejskiej. Tenże przedstawiciel UE spotkał się z dyktatorem Łukaszenką i udzielił mu poparcia. Wypowiedział się również publicznie na temat przeprowadzonego tam referendum i wyborów prezydenckich jako gość państwowej telewizji, gdzie stwierdził, że ni widział nigdzie złamania zasad demokracji.
Tymczasem nazajutrz po wyborach do głosu doszła “ulica”. Niezadowoleni z przeprowadzonej ewidentnie manipulacji ludzie domagają się obecnie większych swobód, demokratyzacji życia publicznego i przeprowadzenia nowych wyborów. Można to było przewidzieć już parę tygodni temu, kiedy po raz pierwszy pojawiła się informacja o zamiarze dokonania przez Łukaszenkę fałszerstwie wyborczym. Zostało ono potwierdzone zresztą w minioną niedzielę przez obserwatorów OBWE.
Czyżby nie wiedział i nie widział tego wszystkiego pan Andrzej Lepper? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
ARTUR WARZOCHA