Szanowna Pani Prezydent!
Warszawa nie jest moim rodzinnym miastem, ale jako Polka mam prawo czynnie uczestniczyć w sprawach, które dotyczą stolicy mojego kraju. Ponieważ jestem kobietą, nie mam skrupułów w odniesieniu się do wieku Pani.
Tym bardziej, że i moje urodziny przypadły na lata pięćdziesiąte. Był to czas trudny dla ojczyzny, ale przecież powojenny. Miałyśmy szczęście nie przeżywać wszystkich dramatów związanych z okupacja niemiecką, co nie znaczy, że żyłyśmy w Polsce wolnej. Dziś już nawet ówcześni decydenci nie kwestionują, że po 1945 r. Polska stała się państwem podległym ZSSR. Stalinowski reżim, reprezentowany przez Służbę Bezpieczeństwa i sowieckich aparatczyków ubranych w polskie mundury, dopilnował, aby nieprawomyślni znaleźli się na jedynym właściwym dla nich miejscu – na cmentarzu, najlepiej w bezimiennej mogile, żeby nikt, nigdy nie mógł czcić ich pamięci. To się nie udało, Polska, Bogu dzięki, pamięta. Nie tylko ofiary, ale i katów. Przypomniałam lata naszych urodzin, bo trudno mi doprawdy zrozumieć, jak można przeżywszy tyle, zagubić zdolność właściwego rozeznawania spraw. Do takiej Pani oceny zmusza mnie fakt, że w mojej stolicy, mieście, które znam i kocham nie tylko, dlatego, ze spędziłam tam lata swojej młodości, ale za to wszystko, czego się o niej wtedy dowiedziałam, spacerując Starówką, bywając na Powązkach, w kościele św. Stanisława Kostki, na Placu Zwycięstwa w pamiętnym czerwcu 1979 r. Wtedy uczyłam się, jakim szczególnym jest to miasto, jakim heroizmem i patriotyzmem naznaczeni są jego mieszkańcy. Dziś chce Pani, jako Prezydent Warszawy zrelatywizować i przekłamać całą przeszłość Miasta Nieujarzmionego dowartościowując tych, którzy przyszli do polskiej stolicy żeby ją zamordować i znieprawić. Pani zgoda na obecność w Warszawie AD 2012 pomnika honorującego morderców, prześladowców i okupantów z Czerwonej Armii będzie jedynie dowodem, że wszystko, co zamierzali, udało im się wypełnić. Musi Pani przecież mieć tego świadomość.
Wielkich Prezydentów miała Warszawa. Wspomnę tylko Stefana Starzyńskiego, który pozostał z mieszkańcami swojego miasta aż do chwili aresztowania, co nastąpiło w miejskim ratuszu, czy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który odważył się wypełnić zobowiązanie wobec pokolenia, które złożyło największa daninę stolicy i doprowadził do zbudowania i otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego.
Pani Prezydent! Kogo lub czego boją się dziś Włodarze Stolicy, że nie mają odwagi wydać decyzji, jedynej przecież, uzasadnionej prawdą historyczną, rozebrania „Pomnika Braterstwa Broni” poświęconego „wyzwolicielom” z bohaterskiej Armii Czerwonej. I proszę nie mówić o setkach tysięcy ofiar, żołnierzach, których ciała spoczęły w polskiej ziemi. Oni byli takimi samymi ofiarami zbrodniczego systemu, jak my, Polacy, ale tym pomnikiem czci Pani właśnie ten system, nie ich.
Wiem, że mój głos jest tylko jednym z tysięcy, ale czyż mało mamy dowodów, że czasem jeden z pozoru nieznaczący gest, głos czy uczynek potrafiły zmienić bardzo wiele?
Z taką nadzieją i wyrazami szacunku należnymi z racji sprawowanego Urzędu.
Anna Dąbrowska, lekarz weterynarii z wykształcenia, z Bożej woli mama, babcia i redaktor.
Anna Dąbrowska,