Ostatnio wiele mówi się o konieczności jednoczenia partii oraz organizacji prawicowych, konserwatywnych. Słuszny kierunek. Udowodnił to premier Węgier Victor Orbán, który stosując właśnie taką strategię kilka lat temu tryumfalnie powrócił do władzy, obejmując w swoim kraju samodzielne rządy.
Teraz nie dość, że wprowadza często ryzykowne, trudne reformy, to jeszcze – ku zdziwieniu, przerażeniu i wściekłości europejskiego, lewackiego maintreamu – utrzymuje ogromne poparcie społeczne Węgrów.
A u nas, jak sobie radzi prawica? Prezes Jarosław Kaczyński wezwał do solidarności wśród prawicowych partii politycznych w Polsce. Ten świetny manewr już zaowocował sojuszem Prawa i Sprawiedliwości z Prawicą RP Marka Jurka. Pozytywnym zjawiskiem są też Kluby „Gazety Polskiej”, których ilość wzrasta z miesiąca na miesiąc. Obecnie stanowią już potężną sieć regionalnych, patriotycznych grup, których celem jest dobro Ojczyzny.
I na tym to powinno polegać. Oczywiście wśród tych milionów ludzi są pewne sprzeczności. Nie każdy z każdym się we wszystkim zgadza. Istnieją niuanse, które jednak, w imię wyższej idei, nie stanowią zagrożenia dla integralności działania. Wszak zawsze znajdą się pomysły reform, które do gustu przypaść nie muszą, ale w imię celu nadrzędnego – budowy suwerennej, zdrowo prosperującej Polski – jesteśmy w stanie zaakceptować.
I tak to powinno wyglądać. Tymczasem powstają małe organizacje regionalne, które, owszem, kryją się za szafarzem wartości konserwatywnych, jednakże niemalże statutowym ich celem jest ugranie partykularnych korzyści polityczno-personalnych. Jest to zjawisko niezdrowe. Szkodzące w drodze do zwycięstwa. Oni zresztą chętnie by się z innymi jednoczyli, ale jeno na swoją modłę.
A tak się nie da. Mniejszy musi dać pierwszeństwo większemu, dysponującemu znacznie większymi możliwościami. Nie powinien na siłę, czasem wręcz bezczelnie, próbować wymusić na większym zrealizowanie własnych oczekiwań. Często zresztą niemożliwych do racjonalnego uzasadnienia.
Prawica nie może walczyć pomiędzy sobą. W ten sposób polegnie. Może to banał, ale jakże istotny i konieczny do zaakceptowania. Rozbijanie prawicy daje siłę rywalom. Niektórzy po prostu muszą to zrozumieć i się opamiętać. Zanim będzie za późno. W innym przypadku na zmianę obecnego układu trzeba będzie czekać jeszcze dobrych kilkanaście lat.
Oczywiście najważniejsze zadanie spoczywa na Prezesie Jarosławie Kaczyńskim. Będąc liderem największego ugrupowania opozycyjnego, posiada najsilniejsze karty przy negocjacjach. Jednak pomniejsze organizacje nie mogą mu przeszkadzać, a w razie konieczności muszą ustąpić.
Nie możemy zapominać, o co walczymy. O prawdziwie wolną Rzeczpospolitą!
ŁUKASZ GIŻYŃSKI