Początek rozgrywek PlusLigi nie jest udany dla siatkarzy AZS-u Częstochowa. Po porażce z Resovią w inauguracyjnym meczu sezonu 2015/2016 w hali przy ul. Żużlowej przyszedł czas na kolejne trzy.
Wpierw częstochowianie rywalizowali w Lubinie, gdzie 7 listopada podejmował ich miejscowy Cuprum. Początkowo spotkanie układało się po myśli przyjezdnych, którzy zaczęli przeważać już na początku pierwszego seta. Lubinianie doprowadzili wprawdzie do remisu, a następnie wyszli na prowadzenie, ale „Akademicy” nie zamierzali się poddawać. Dzięki atakom Felipe Bandero i Rafała Szymury, a także zagrywkom Łukasza Polańskiego AZS mógł się cieszyć z wygranej w tej partii (25:22).
Nieudana była z pewnością druga odsłona, choć jej początek był wyrównany. Gospodarze już przed pierwszą regulaminową przerwą wypracowali sobie trzypunktową przewagę (8:5). Gracze pod wodzą Michała Bąkiewicza nie zdołali już później odrobić strat. Sporo punktów w ataku dla drużyny Cuprumu zdobyli Szymon Romać i Wojciech Włodarczyk, a częstochowianom, w przeprowadzeniu skutecznej kontry, przeszkadzały zagrywki Marcusa Bohme. To wszystko złożyło się na zwycięstwo miejscowych 25:21.
Na początku trzeciej części potyczki doszło do groźnej sytuacji. Po ataku z drugiej linii na parkiet niefortunnie wylądował Rafał Szymura. Na całe szczęście uraz zawodnika „biało-zielonych” nie okazał się poważny i dzięki natychmiastowej pomocy masażysty mógł wrócić na boisko. Ponownie Szymura zaczął wieść prym w ataku wśród gości. Wspierał go Stanisław Wawrzyńczyk. Dzięki temu „Akademicy” wygrali wysoko tego seta 25:17.
W związku z przegraną w trzecim secie, szkoleniowiec Cuprumu Gheorghe Cretu zdecydował wprowadzić na boisko Mateusza Malinowskiego za Szymona Romacia. Zacięta rywalizacja trwała niemal przez całą odsłonę. Jednak w końcówce na kilka punktów odskoczyli gospodarze, którzy ostatecznie wygrali 25:20.
Dobra gra w bloku lubinian sprawiła, że na tablicy wyników widniał już rezultat 6:2 dla gospodarzy w piątym secie. Jedna z następnych akcji była niezwykle pechowa dla naszego zespołu. Tym razem na boisko upadł Felipe Bandero, którego wyniesiono na noszach. Szczegółowe badania wykazały, że Brazylijczyk ma stłuczoną łąkotkę. Brak lidera osłabił na tyle morale „biało-zielonych”. Tie-break zakończył się wygraną zespołu z Dolnego Śląska 15:10, a cały mecz 3:2. Częstochowianom udało się wywieźć z Lubina zaledwie jeden meczowy punkt.
Cuprum Lubin – AZS Częstochowa 3:2 (22:25, 25:21, 17:25, 25:20, 15:10)
Cuprum: Łomacz, Włodarczyk, Bohme, Romać, Pupart, Możdżonek, Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Taht i Malinowski
AZS: Redwitz, Wawrzyńczyk, Szalacha, Bandero, Szymura, Buniak, Stańczak (libero) oraz Polański, Kowalski i Lipiński
Bez Felipe Bandero, ale już, na ławce rezerwowych, z Matejem Patakiem, którego zabrakło w Lubinie, „Akademicy” rozegrali następne dwa mecze we własnej hali na Zawodziu. W Dzień Niepodległości, 11 listopada, podejmowali wicemistrza Polski Lotos Trefl Gdańsk. Mimo osłabienia AZS momentami walczył z ekipą znad morza jak równy z równym.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gdańszczanie. Dzięki zagrywkom Wojciecha Grzyba objęli prowadzenie 5:2. Skłoniło to trenera Michała Bąkiewicza do wzięcia czasu dla swojego zespołu. Początkowo mogło się wydawać, że przyniosło to pozytywne skutki. Wszak bardzo dobrą w ataku Szymury i Bartłomieja Lipińskiego gospodarze doprowadzili do stanu remisowego po 10. Potem jednak sporo częstochowianom namieszał grą na zagrywce Mateusz Mika. Pozwoliło to zyskać gościom kilkupunktową przewagę, którą utrzymali już do końca. Lotos Trefl wygrał pierwszą odsłonę 25:16.
Drugi set był całkowicie inny. Podopieczni Andrea Anastasiego popełniali sporo błędów w przyjęciu, ataku czy na zagrywce. Nie przypominali tej drużyny z poprzedniej partii. Na drugą przerwę techniczną oba zespoły schodziły przy prowadzeniu AZS-u Częstochowa 16:10. Tej przewagi ekipa spod Jasnej Góry już nie oddała już do końca. Przy stanie 24:20 seta zakończył Stanisław Wawrzyńczyk.
Trzecia odsłona była bardzo wyrównana aż do momentu, gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 17:17. Mika i spółka skorzystali ze swojej szansy i po ataku Sebastiana Schwarza, przy prowadzeniu 24:21, zakończyli seta.
Podrażnieni porażką w trzeciej partii „Akademicy” już w kolejnej chcieli jak najszybciej się zrehabilitować i doprowadzić przynajmniej do tie-breaka. Tym bardziej że na początku minimalnie górą byli miejscowi (7:5). Gdańszczanie jednak, jak na drugą drużynę w kraju przystało, szybko wyciągnęli wnioski i w porę wzięli się za nadrabianie strat. Po drugiej przerwie technicznej mieli pięciopunktową przewagę (17:12). Bardziej doświadczony zespół z Pomorza dał dobrą lekcję młodej ekipie z Częstochowy, wygrywając czwartego seta 25:20, kończąc tym samym cały pojedynek.
AZS Częstochowa – Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (16:25, 25:20, 21:25, 20:25)
AZS: Redwitz, Wawrzyńczyk, Szalacha, Lipiński, Szymura, Buniak, Stańczak (libero) oraz Patak, Polański i Kowalski
Lotos Trefl: Falaschi, Mika, Gawryszewski, Troy, Hebda, Grzyb, Gacek (libero) oraz Schulz, Schwarz, Dębski i Stępień
Kolejnym rywalem AZS-u pod Jasną Górą była drużyna Cerrad Czarnych Radom w sobotę 14 listopada. Ten mecz także nie zapowiadał się jako łatwy, zwłaszcza że zespół Raula Lozano wygrał dwa pojedynki z AZS Politechniką Warszawską i Łuczniczką Bydgoszcz. Tak też niestety było.
Szczególnie o pierwszym secie częstochowianie musieli zapomnieć jak najszybciej. Na parkiecie brylowali zawodnicy Czarnych Radom: Daniel Pliński, Wojciech Żaliński czy Bartłomiej Bołądź. Gdy radomianie prowadzili 21:6, było już pewne, do kogo należeć będzie ta partia. Ostatecznie „Akademikom” udało się wywalczyć w tej części spotkania jedynie 11 „oczek”.
Inaczej przedstawiała się sytuacja w drugim secie. Nasi ulubieńcy dzięki Rafeolowi Redwitzowi, Rafałowi Szymurze czy Matejowi Pataka zeszli na pierwszą regulaminową przerwę przy prowadzeniu 8:7. Aż do drugiej przerwy technicznej po jednej i drugiej stronie siatki była walka o każdy punkt. Następnie „biało-zieloni” zdołali zbudować kilkupunktową przewagę (21:17). Niestety nie na długo, bowiem w krótkim czasie radomianie wyrównali stan seta. Przy prowadzeniu radomian 28:27 partię zakończył autowy atak Rafała Szymury.
Początek trzeciej odsłony ponownie zapowiadał się obiecująco. Na zapowiedziach niestety się skończyło. Po objęciu prowadzenia 3:1 dzięki punktom zdobytym w bloku przez Pataka i Lipińskiego na parkiecie dyktować warunki zaczęli przyjezdni. Przede wszystkim na zagrywce za sprawą Zacka La Cavery. Przerwy dla swojego zespołu proszone przez Michała Bąkiewicza nie dawały pozytywnych rezultatów. Radomianie wygrali 25:21, nie tracąc seta w całej potyczce.
AZS Częstochowa – Cerrad Czarni Radom 0:3 (11:25, 27:29, 21:25)
AZS: Polański, Redwitz, Lipiński, Szalacha, Szymura, Patak, Stańczak (libero) oraz Wawrzyńczyk i Kowalski
Cerrad Czarni: Bołądź, Pliński, Grzechnik, Żaliński, Kampa, Szalpuk, Majstrovic (libero) oraz La Cavera i Szczurek
NORG