“Tryptyk Rzymski” autorstwa Jana Pawła II, wykonany na zakończenie Dni Papieskich, cieszył się w Częstochowie wielkim zainteresowaniem
– Jak zrodziło się u Pana zainteresowanie tekstami Ojca Świętego i skąd pomysł na zaśpiewanie “Tryptyku Rzymskiego”?
– Tekstami Ojca Świętego zainteresowałem się, gdy nagrywaliśmy piosenkę na przyjazd papieża, która mówiła o kremówkach. Część tekstu do tej piosenki stanowił fragment wiersza Jana Pawła II i wtedy właściwie po raz pierwszy zetknąłem się z jego poezją. Co do “Tryptyku”, to było tak: mój znajomy – przedsiębiorca z Mazowsza, który nie zajmuje się muzyką, ale jest człowiekiem wrażliwym i skłonnym do refleksji – podsunął mi pomysł zaśpiewania tego tekstu. Uznałem, że to jest dobry pomysł. Wszystko działo się bardzo szybko, za kilka miesięcy powstała gotowa płyta. “Tryptyk” ukazał się drukiem na początku 2003 r. Rzadko się zdarza, żeby ta świeże dzieło poetyckie wpadło od razu w “łapy” kompozytora.
– Na płycie nie słyszymy utworu Jana Pawła II w całości, pewne fragmenty opuścił Pan w swojej interpretacji, dlaczego?
– Pierwsza część jest w całości. W drugiej części dokonałem pewnych pominięć, ze względu na nacechowane pewnych fragmentów teologią kapłańską. Przecież nie mogę snuć osobistych refleksji o konklawe i wkładać w swoje usta wspomnień Ojca Świętego z gimnazjum. Tylko papież może te słowa wypowiadać w pierwszej osobie, albo aktor, który grałby jego postać, a nie ja. W ostatniej części nie ma czwartego wiersza. Wszystko szło bardzo sprawnie, sekwencje pisały mi się jedna za drugą, aż doszedłem do tej czwartego wiersza i miałem uczucie, że ktoś przede mną zamknął furtkę, tak jakby mi powiedział, że to tymczasem nie jest dla mnie. Moje zrozumienie tekstu, wczytanie się w niego, zakończyło się na tym momencie i właśnie od tego momentu uważam utwór za niedostępny dla mnie.
– Czy poza tym ingerował Pan jakoś w tekst “Tryptyku”, np. zmieniając niektóre fragmenty stylistycznie?
– Nie ingerowałem w poemat. Jest to tekst bardzo wiernie wyśpiewany.
– Czy trudno było Panu zrozumieć dzieło Ojca Świętego, ogarnąć je intelektualnie i emocjonalnie?
– Aby się zbliżyć do tego utworu trzeba formacji chrześcijańskiej i należy uznać wartości chrześcijańskie za ważne i właściwe. To akurat w moim przypadku jest naturalne, gdyż nie pierwszy raz zajmuje się muzyką sakralną, aczkolwiek nie zajmowałem się jeszcze liturgią, a to nie jest utwór liturgiczny – to jest utwór poetycki, o treści religijnej.
– Miał Pan szczęście zagrać swoją kompozycję Ojcu Świętemu.
– Tak, 4 listopada 2003 r. wykonaliśmy fragmenty “Tryptyku Rzymskiego” w Watykanie, w obecności Jana Pawła II. Działo się to podczas uroczystego wieczoru, gdy obchodziliśmy 21 rocznicę powstania dobroczynnej Fundacji im. Jana Pawła II i jednocześnie imieniny Ojca Św., więc rzeczywiście były to podniosłe chwile.
– Czy wie Pan, jak Ojciec Święty odebrał interpretację swojego poematu?
– Cóż, ja mogłem tylko patrzeć jak “Papa” reaguje na naszą muzykę i widziałem, że uważnie słuchał i bił brawo. Chyba go nie zagniewałem zbytnio (śmiech).
– Jak przebiegają prace nad włoską wersją utworu?
– Zacząłem się uczyć zarówno “Tryptyku” po włosku jak i samego języka, no i jestem, powiedzmy, w połowie drogi. W styczniu będę nagrywał pierwszy “szkic” tego utworu w języku włoskim. Postaramy się, aby utwór zabrzmiał w sierpniu przyszłego roku na festiwalu w Rimini.
– Na temat poezji Ojca Świętego słyszy się skrajne opinie. Jedni uważają obecnego papieża za wielkiego poetę, inni sugerują – choć po cichu – że do popularności jego utworów przyczyniło się bardziej to, kim jest, a jakoś samych tekstów miała znaczenie drugorzędne.
– Ja myślę, że to naturalne. Są ludzie, którzy zżymają się nad tekstami Miłosza i Szymborskiej – to jest los człowieka, który współcześnie pisze. Ja kieruje się w tym względzie wyłącznie swoją intuicją. Oczywiście moje odczytanie nie musi być wiążące i definitywne, jednak z całą pewnością nie sugeruję się rankingami a ni też ogólnie obowiązującymi opiniami.
– Na swojej nowej płycie zatytułowanej “Soyka sings love songs” zamieścił Pan covery znanych utworów o miłości. Znajdują się tam piosenki takich gwiazd jak: Phil Collins, Depeche Mode czy Frank Sinatra. To nowe podejście do muzyki, znacznie rożni się od kojarzonego z panem wizerunku jazzmana.
– Ta płyta to dla mnie rozrywka. Wybrałem takie kawałki, które znam i lubię, takie żebym się nie musiał uczyć ich śpiewać. Pracę nad tą płytą traktowałem jak rekonwalescencję po intensywnych zmaganiach z “Tryptykiem”.
– Dziękuję za rozmowę.
ŁUKASZ SOŚNIAK