78. Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym
Grzegorz Gronkiewicz ma już 37 lat. Jednak na rowerze ściga się jak za najlepszych lat. Co prawda obecnie nie w barwach częstochowskiego Kolejarza, w którym rozpoczynał swoją przygodę z dwoma kółkami, ale w sosnowieckim Veltourze Radio Katowice. Niemniej jednak “Gronek” zawsze podkreślał i podkreśla, że czuje się częstochowianinem i nie zmieni tego fakt przynależności klubowej. 224 km (10 okrążeń po 22,4 km) trasę 78. Mistrzostw Polski seniorów w kolarstwie szosowym, rozgrywanych właśnie pod Jasną Górą, Gronkiewicz znał jak własną kieszeń. Żaden zakręt wytyczonej przez organizatorów pętli – od Zawodzia poprzez Złotą Górę, Mirów aż do Serocka i z powrotem – nie był mu nieznajomy. Ten niepodważalny atut miał – jak się okazało – niebagatelne znaczenie. Wcześniej Gronkiewicz jechał niezwykle rozważnie, czujnie i nic dziwnego, że gdy przyszło rozgrywać ostatnie metry wyścigu, wychowanek Kolejarza był tam, gdzie być powinien – w szpicy peletonu, który osiągnął metę.
Na całej trasie zdecydowanych ucieczek próbowali inni – doświadczeni Zbigniew Piątek z Mroza Borek Wielkopolski, Cezary Zamana z CCC Polsat, czy też ubiegłoroczny mistrz kraju Radosław Romanik, także z CCC Polsat. Piątek, Romanik i kolejny as naszych szos, Jacek Mickiewicz (CCC Polsat) mieli nadzieję, że ich, i kilku innych zawodników, akcja zakończy się powodzeniem. Na ostatniej, dziesiątej rundzie peleton wchłonął jednak ósemkę śmiałków i wiadomo było, że o podziale miejsc rozstrzygnie finisz.
A Gronkiewicz umie finiszować, jak nikt inny. Gdy trzeba było, mocno przycisnął na pedały i na wysokości Starego Rynku, gdzie zlokalizowano kreskę, był nieznacznie szybszy od swoich najgroźniejszych rywali. A byli nimi – drugi Krzysztof Jeżowski z Mikomaxu Browaru Staropolski i trzeci – Jarosław Zarębski z CCC Polsatu.
– Dla mnie zwycięstwo Gronkiewicza nie jest jakąś wielką sensacją – przyznał po zakończeniu wyścigu najsłynniejszy Polski kolarz, były mistrz świata amatorów, Ryszard Szurkowski. – Obserwowałem go (Gronkiewicza – przyp. AZ) podczas ostatnich wyścigów. Naprawdę był w niezłej formie. I tutaj, w Częstochowie, dopiął swego. Został mistrzem. Czy można zdobywać mistrzostwo w wieku 37 lat? Okazuje się, że można. Nawet mistrzostwo świata. Pamiętam przecież, jak świetny Holender Joop Zoetemelk też był pod “czterdziestkę”, gdy sięgał po miano najlepszego kolarza globu.
Gronkiewicz po zakończeniu zmagań promieniał ze szczęścia. Kibice, działacze i trenerzy podrzucali swojego mistrza do góry. Były wiwaty, gromkie “Sto lat” i cała masa gratulacji, do którzych dołącza się także “Częstochowska”.
Mistrzostwa nieobecnych
Szkoda, że w MP zabrakło naszych najlepszych kolarzy. Mowa o zawodowcach – Dariuszu Baranowskim, Zbigniewie Spruchu, czy też Piotrze Wadeckim. Baranowski nie pojawił się w Częstochowie, bo ponoć nabiera sił przed Tour de France, a tak w ogóle mistrzostw nie miał w planach.
Co innego Wadecki, który też nie stawił się na starcie krajowego czempionatu, ale można rozgrzeszyć go za tę absencję, bo kilka dni wcześniej wspaniale zaprezentował się w Tour de Suisse, zajmując drugie miejsce. “Wadek” chciał przyjechać do Częstochowy, ale zabrakło czasu i korzystnych połączeń lotniczych. Niebawem jednak ma być liderem swojej grupy w wyścigu Tour de France i gdyby pojechał w nim tak dobrze, jak swego czasu Zenon Jaskuła (trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej za Indurainem i Romingerem), nikt nie miałby mu za złe nieobecności w mistrzostwach.
Jeśli rzecz się tyczy wielkiego przyjaciela Gronkiewicza, Zbigniewa Sprucha, ten tym razem także odpuścił mistrzostwa. Obecny sezon nie jest w ogóle najlepszy dla Sprucha, naszego niedawnego wicemistrza świata.
W pojedynkę trudno
W wyścigu orlików częstochowianie mocno liczyli na Piotra Mazura. Mistrz świata juniorów w jeździe na czas, tuż przed mistrzostwami kraju przywdział trykot Tramsy-Semex Kolejarza Częstochowa i liczono, że postara sie o przyjemną niespodziankę w postaci miejsca na “pudle”. Osamotniony w rywalizacji z całą koalicją cyklistów TKK Pacyficu Toruń, znalazł się jednak na piątym miejscu, tracąc do mistrza, Daniela Okrucińskiego, ponad dwie minuty. W indywidualnej jeździe na czas Mazur też znalazł się poza podium.
ANDRZEJ ZAGUŁA