Geopolityka. Znaczenie Węgier


W pierwszym tegorocznym numerze „Polskiego Przeglądu Dyplomatycznego”, kwartalnika wydawanego przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Veronika Jóźwiak w artykule „Zagadka współpracy polsko-węgierskiej” formułuje wobec polityki premiera Orbana wiele zarzutów i negatywnych opinii.

Ich lista jest pokaźna: utrzymywanie Węgier z dotacji Unii Europejskiej, brak u Węgrów cech silnego społeczeństwa obywatelskiego; nie brak za to narodowej megalomanii i zwalania win za przeszkody i niepowodzenia na innych, etniczny szowinizm, czy: w wielu aspektach – prowadzenie polityki zagranicznej bliskiej interesom i celom Rosji. Ideologiczna łatwość, miejscami bliska spontaniczności, z jaką Veronika Jóźwiak formułuje swe opinie zniechęca do szczegółowej polemiki z tezami Autorki. W zamian niech wystarczy sformułowanie kilku porządkujących uwag geopolitycznej natury.
Miarą oceny skuteczności i optymalności polityki państwowej zawsze pozostają wzajemne proporcje i relacje między jej najważniejszymi komponentami: wielką, tożsamościującą ideą i opowieścią oraz wspierającą ją – całą gamą pragmatycznych celów i środków. Polskie elity, po 1989 roku, pomimo fenomenu „Solidarności” i nauczania Jana Pawła II – takiej wielkiej, dumnej, suwerennościowej idei nie zdołały wypracować. Podobnie miały się sprawy w innych europejskich państwach i narodach – po rozpadzie Związku Sowieckiego. Czechy, na przykład, zgodnie z duchem ostatnich czterech stuleci swych dziejów, wielką ideę utożsamiły z szytymi na miarę regułami skutecznego, doraźnego pragmatyzmu. Polska Mazowieckiego, Wałęsy, Buzka, Millera i Tuska wyrzekała się wielkiej, polskiej, niepodległościowej idei, a bez praktykowania suwerenności nie była w stanie stworzyć pragmatycznych narzędzi dla obrony polskiego interesu narodowego.
Przełom w Europie Środkowo-Wschodniej nastąpił dopiero: na Węgrzech Victora Orbana i w Polsce Jarosława Kaczyńskiego. Orban i Kaczyński poszerzyli i, co najważniejsze, przegrupowali instrumentarium i arsenał politycznych środków, tak, by pragmatyka odważnego i konsekwentnego praktykowania suwerenności wydatnie poszerzała pola geopolitycznej gry.
Ciekawe studium przypadku – także spektakularnie – stanowi na tym tle fenomen węgierski, wieloaspektowy i nie wolny od kontrowersji, świetnie zresztą przez premiera Orbana wygrywanych. Węgry silnie akcentują kulturowy, ale i etniczny charakter swej narodowej wspólnoty, do czego przecież mają swoje własne, święte prawo. Dlatego wspierają mniejszość węgierską i dbają o jej status w ustrojowych realiach innych państw: Rumunii, Słowacji, Ukrainy. Zwłaszcza konflikt na tym tle z ukraińskim rządem przez prostodusznych albo zadaniowanych krytyków jest przypisywany prorosyjskiej orientacji Węgier. A przecież spór węgiersko-ukraiński uderza bezpośrednio w interesy Niemiec jako protektora Ukrainy i pośrednio w interesy Rosji, jako okupanta Ukrainy i niemieckiego sojusznika w dziele budowy euroazjatyckiego wału atlantycko-pacyficznego, od Lizbony po Władywostok.
Lekcja przypadku węgierskiego dobrze również służy rozumieniu idei kształtującego się stopniowo Trójmorza. Balansowi, w obszarze Trójmorza, interesów trójki wielkich mocarstw – USA, Chin i Rosji – powinien towarzyszyć stały balans interesów poszczególnych państw – w tym Polski i Węgier – Trójmorze stanowiących. Koncepcja Trójmorza nie uderza w obecność Węgier czy Polski ani w strukturach Unii Europejskiej, ani w formule Trójkąta Weimarskiego (w przypadku Polski) lub Grupy Wyszehradzkiej. Obecność Polski w Trójmorzu czyni bowiem nasze uczestnictwo w innych ciałach i organizacjach europejskich – wyrazistszym, bogatszym i pragmatycznie: bardziej służebnym wobec polskiej racji stanu.
Tezie o istotnym znaczeniu Węgier w balansie europejskich państw wybitnie sprzyjają polsko-węgierskie paralele. Polacy i Węgrzy nie boją się wolności; przeciwnie: kochają wolność, upajają się nią. Śnią o niej i o nią walczą. I cenią wolność jako spoiwo swych narodowych dziejów: Węgrów i Polaków.
Wolność Węgrów to wolność Madziarów, założycieli państwa węgierskiego, zamieniających – z końcem IX wieku – azjatyckie stepy na stepy Kotliny Panońskiej. Pięknie i z emfazą pisał o Węgrzech, w 1939 roku, Karol Stefan Frycz: „/…/ morze stepów, takich samych jak bezmierne stepy na Wschodzie i w Azji /…/ Azja uwięziona w Europie i darowana Europie, a zarazem cały, odrębny kosmos /…/ Nic też dziwnego, że bardzo silne poczucie odrębności stanowi rdzeń charakteru węgierskiego”.
Wolność Polaków to wolność Sarmatów – naszych legendarnych przodków; to wolność ukrainnych stepów I Rzeczypospolitej. Pięknie, w poczuciu nieodwracalności, ale i zobowiązywalności narodowego losu pisał w „Portretach na marginesach” Jarosław Iwaszkiewicz: „tamta ziemia dawała więcej niż dolina Jeleniej Góry i wszystkie Karkonosze razem wzięte – mój Boże czy my nie wyschniemy bez tego powiewu?”
Powinowactwa polsko-węgierskie to nie tylko podobieństwa pradziejowego, założycielskiego mitu i umiłowanej, historycznej przestrzeni, to także: prawie identyczne w czasie, z początku XIII wieku, dwa pomnikowe fundamenty wolności i tożsamości narodowej: węgierska Złota Bulla z 1222 roku, stanowiąca prawne prolegomena ustroju republikańskiego i polska „Kronika Polska” Wincentego Kadłubka – kodyfikacja i arcydzieło polskiego patriotyzmu, fundujące polskiej kulturze – na zawsze – konstytutywne dla niej wartości i pojęcia: patria – ojczyzna i res publica – Rzeczypospolita. Imponderabilia polskie, węgierskie i te wspólne: polsko-węgierskie, zsumowane razem, dają potężną geopolityczną wartość, stanowiąc przykład dla innych i spoiwo wspólnoty suwerennych państwa Trójmorza, po to, by razem zbudować syntezę albo lepiej: symbiozę przestrzeni wspólnego losu z wolnością narodowych tożsamości.

Szymon Giżyński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *