W ostatnich dniach tygodnik “Newsweek” ogłosił, że znalazł kolejnego faworyta do objęcia sukcesji po Aleksandrze Kwaśniewskim. Jest nim Tomasz Lis, popularny dziennikarz z TVN. Choć, według przeprowadzonych na zlecenie tygodnika badań, nie jest aż tak popularny jak nasza Pierwsza Dama, która również nie wyklucza swojego startu, a którą lansuje “Polityka”, to Tomasz Lis plasuje się w rankingu tuż za nią i ma szansę walczyć o zwycięstwo w drugiej turze. Najsmutniejszą wiadomość podano dla tzw. “zawodowych” polityków, których żurnalista Lis, w walce o fotel bije na łeb, na szyję.
W ostatnich dniach tygodnik “Newsweek” ogłosił, że znalazł kolejnego faworyta do objęcia sukcesji po Aleksandrze Kwaśniewskim. Jest nim Tomasz Lis, popularny dziennikarz z TVN. Choć, według przeprowadzonych na zlecenie tygodnika badań, nie jest aż tak popularny jak nasza Pierwsza Dama, która również nie wyklucza swojego startu, a którą lansuje “Polityka”, to Tomasz Lis plasuje się w rankingu tuż za nią i ma szansę walczyć o zwycięstwo w drugiej turze. Najsmutniejszą wiadomość podano dla tzw. “zawodowych” polityków, których żurnalista Lis, w walce o fotel bije na łeb, na szyję.
Cóż, patrząc na te zmagania, coraz spokojniej konstatuję, iż klasa polityczna, która zaczyna przegrywać w oczach opinii publicznej na rzecz osób bezpośrednio z polityką nie kojarzonych powinna dać sobie spokój. Kiedy jeszcze dołożymy do tej myśli komentarze socjologów, które głoszą, że nasze skołatane serca najwyraźniej dość mają politycznych afer i awantur, jasne staje się, że elektorat zaczyna wyglądać na kogoś, kto z tym bałaganem nie miał do tej pory nic wspólnego.
Mimo to czuję pewien niedosyt i osobiście namawiałbym wyborców, by w swoich poszukiwaniach poszli jeszcze dalej. Otóż wydaje mi się, że zarówno pani Kwaśniewska, jak i pan Lis, jak na postacie mające zlecone przez gazety kompletne przewartościowanie polskiej sceny politycznej, z polityką akurat mają zbyt wiele wspólnego. Wystarczy wspomnieć, że Pierwsza Dama z racji swojego statusu też ma mnóstwo obowiązków ocierających się i to dość mocno o sprawy polityczne. Redaktor Lis natomiast codziennie ze szklanego ekranu przemawia do swoich widzów przez pół godziny, mówiąc niemal wyłącznie o polityce i politykach. Aż mnie korci by, idąc za przykładem “Newsweeka”, podpowiedzieć Czytelnikom “Gazety Częstochowskiej” bardziej śmiałe rozwiązania. Dlatego postuluję, by nasza redakcja zleciła ośrodkom badawczym przeprowadzenie sondażu na temat szans na wybór na prezydenta RP kogoś, kto z polityką do tej pory nie miał absolutnie nic wspólnego.
Tym samym praktycznie żadnych szans na wybór nie mieliby sugerowani przez “Newsweeka” inni dziennikarze, jak Monika Olejnik, Jolanta Pieńkowska czy Kamil Durczok. W ogóle wykluczyłbym z grona pretendentów dziennikarzy, a raczej rozpoczął poszukiwania w świecie kultury, nauki czy schowbiznesu.
Jeżeli chodzi o naukę, postawiłbym na jakiegoś humanistę, ale tylko dlatego, że przedstawiciele dyscyplin ścisłych mają złe notowania w społeczeństwie. Swego czasu premierem był profesor chemii, a jego zastępcą profesor ekonomii. Obaj panowie, pomimo biegłej znajomości tabliczki mnożenia, do dzisiaj oskarżani są o błędne diagnozy finansowe i doprowadzenie do kryzysu naszej gospodarki. Kto wie, czy zatem nie byłoby właściwym wybrać na prezydenta np. profesora Jana Miodka, tudzież profesora Jerzego Bralczyka. Osobiście wskazałbym raczej na tego pierwszego, bo oprócz olbrzymiej wiedzy i przepięknej polszczyzny ma jeszcze czarujący uśmiech, którym mógłby konkurować nawet z panią Jolantą.
Z przedstawicieli świata kultury, namawiałbym na kandydowanie muzyków : Henryka Mikołaja Góreckiego albo Wojciecha Kilara. Żadnego tam Pilcha, Pendereckiego czy Szymborskiej, by nie zostać pomówionym o sprzyjanie postmodernistom. O schowbiznesie nie ma nawet co dyskutować, bo – gdyby tylko dał się na namówić na kandydowanie – to cuglach by wygrał wybory Michał Wiśniewski z zespołu “Ich troje”. Co prawda, ostatnio jego gwiazda nieco zbladła na rzecz wokalistki z “Blue Cafe”, ale parę miesięcy kampanii wyborczej wystarczyłoby, by odrobił straty.
Gdyby jednak wszyscy wcześniej wymienieni kategorycznie odmówili kandydowania, to zawsze w odwodzie jest Adam Małysz, który powinien, moim zdaniem, w przypadku gdyby pożegnał się ze skocznią, poważnie rozważyć ewentualność pokrzyżowania szyków Jolancie Kwaśniewskiej i Tomaszowi Lisowi. Po wyborach mogłyby się rozwiązać wszystkie partie i stronnictwa polityczne, a Polska stałaby się prekursorem nowego ustroju społecznego, który roboczo nazwałbym: “demokracją medialną”. Ojcami chrzestnymi nowego ustroju stałyby się trzy redakcje: “Polityka”, “Newsweek” no i oczywiście “Gazeta Częstochowska”.
ARTUR WARZOCHA