INTERWENCJA
Trzeźwość 76-letniej mieszkanki Huty Starej B (gmina Koziegłowy) Zofii Stępel i jej córki Bogumiły Kołacz zablokowała bezprawne poczynania sąsiadów.
– Nasza sąsiadka w latach 70. wybudowała bez pozwolenia garaż i przedłużyła ganek do granicy naszej działki. Teraz, wprawdzie legalnie, chciała w granicy dobudować następny garaż, myśląc że w ten sposób automatycznie zalegalizuje dwie rozbudowy – relacjonuje nam Bogumiła Kołacz. O pozwolenie do Urzędu Gminy jej sąsiadka wystąpiła w marcu 2006 r. i uzyskała je w błyskawicznie. W ciągu trzech miesięcy burmistrz Koziegłów Jacek Ślęczka wydał jej pozwolenie na budowę, choć jak twierdzi pani Bogumiła brakowało ku temu podstaw, gdyż gmina nie miała uchwalonego planu zagospodarowania przestrzennego, a na terenie działki budowie przeszkadzała sieć wodociągowa.
Matka z córką postanowiły działać. Odwołały się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Częstochowie i złożyły skargę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Myszkowie o nielegalnie wybudowanych budynkach.
Ten krok skłonił sąsiadkę do wycofania się z planowanej budowy, w związku z czym Kolegium uchyliło decyzję jako bezprzedmiotową. To zastanowiło Bogumiłę Kołacz. – Sąsiadka musiała być poinformowana o złożeniu skargi i naszym odwołaniu. Ktoś dokładnie poinstruował ją, jak ma postąpić. Od początku naszych interwencji miała informacje, których nie powinna posiadać. Jak tu walczyć o sprawiedliwość, gdzie za przeciwników ma się nie tylko sąsiadkę, ale także nieuczciwych, nieobiektywnych urzędników – stwierdza oburzona B. Kołacz.
Powiatowy Inspektorat Budowlany wysłał inspektorów na wizję lokalną (przez ten czas było ich już trzy). W jej wyniku wydano dwie decyzje. – Pierwszą był nakaz zrobienia komina, druga dotyczyła umorzenia postępowania w sprawie legalności budynków – wyjaśnia naczelnik Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Myszkowie Anna Hruzik. Z drugim postanowieniem nie zgodziła się nadrzędna instancja. Wojewódzki Inspektorat Budowlany nakazał podjęcie czynności celem ustalenia legalności zabudowań na przedmiotowej działce. – Naszą rolą jest wyjaśnienie kwestii dotyczących już postawionych budynków, w tym przypadku nieszczęsnego ganku. Zalegalizowanie tej inwestycji to kwestia formalna, bowiem zabudowania postawione do roku 1994 r. wymagają, zgodnie z ustawą, spełnienie określonych warunków technicznych. Właściciele muszą zatem wybudować ogniomur. Decyzja jest w zasadzie już przygotowana, ale dla pewności czekam jeszcze na zaświadczenie z Urzędu Gminy o zagospodarowaniu przestrzennym tego terenu. Nie ma żadnych przeciwwskazań, by postawione budynki zalegalizować, ponieważ postawiono je na terenie przeznaczonym pod zabudowę – mówi nam naczelnik Hruzik.
Innego zdania są Stępel i Kołacz. – Sąsiedzi nie mają dokumentów o pozwoleniu na budowę. Moja mama wybudowała budynek inwentarsko-gospodarczy w latach 80., posiada plan budowy (12 marca 1981 r.), na którym nie było budynków – ani ganku w granicy, ani garażowo-gospodarczego – mówi Kołacz.
Ponadto sugeruje, że o oględzinach z nadzoru sąsiedzi wiedzieli wcześniej. – Zanim przyszło zawiadomienie na piśmie o terminie pierwszych oględzin sąsiadka wraz z synem i bratem przygotowywała pomieszczenia do kontroli, przerabiając na ganku komin spalinowy na wentylacyjny. Panowie z nadzoru – Roman Jakubiec i Łukasz Leszczyński, bardziej byli zajęci zastraszaniem mojej matkę, mówiąc nagminnie „że ma zniszczone schody”, niż dochodzeniem legalności dobudowanych pomieszczeń – opowiada pani Bogumiła. Jak relacjonuje sąsiadka poświadczyła okres budowy oświadczeniami pięciu świadków. – Wymyśliła też pożar, jaki rzekomo miał mieć miejsce u niej w mieszkaniu, który był przyczyną remontu z rozbudową. O tym jednak poświadczył tylko jeden świadek, nie ma żadnego dokumentu z Policji. Zawarte zarówno w protokołach jak i decyzjach Powiatowego Nadzoru Budowlanego w Myszkowie oświadczenia „nie trzymają się kupy”. Najlepiej można to zaobserwować po przeczytaniu protokołów z wszystkich trzech przeprowadzonych oględzin – mówi.
Sprawa nadal jest w toku. Po otrzymaniu decyzji z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Katowicach uchylającą decyzję PINB w Myszkowie Zofia Stępel i jej córka czekają na czwarte oględziny inspektorów. Obawiają się jednak, że nic one nie przyniosą. – Już na trzecią kontrolę inspektorzy nie mieli zamiaru przyjść, dopiero nasza interwencja w WINB w Katowicach poskutkowała. Wiem, że sprawy samowoli budowlanych w wielu wypadkach nie interesują Powiatowych Inspektorów Nadzoru Budowlanego, takich spraw jak moja jest na pewno dużo, tylko się o nich nie mówi. Wiele z tych spraw nigdy nie ujrzało światła dziennego, wiele osób poddaje się uważając, że walka z Powiatowymi Inspektorami Nadzoru Budowlanego jest bezcelowa i niestety po części muszę się z tym zgodzić, to jest jak „walka z wiatrakami”. Ja postanowiłam nie poddawać – konkluduje pani Bogumiła.