CO SIĘ STAŁO NA ULICY BOCIANIEJ?. Zabójstwo „Kmicica”


W okresie okupacji odnaleźć możemy historie mroczne z innego zgoła powodu niż niewola i terror zgotowany przez niemieckiego najeźdźcę oraz przeczucie zbliżającego się zagrożenia sowieckiego.

Najnowsze dzieje Polski obfitują w wiele nierozwikłanych zagadek, gdzie bohaterstwo, honor i sprawy najchwalebniejsze przemieszane są z trudnymi wyborami, brzemieniem obrania konkretnej decyzji, czy koniecznością ocierania się o ludzką podłość. Ta ostatnia wynika najczęściej z personalnych gier, walki o władzę i wpływy w hierarchii, obsesji, antypatii, a czasem nawet pospolitych namiętności. Taką właśnie zawikłaną sprawą ostatnich miesięcy okupacji, która rozegrała się w Częstochowie, jest sprawa zabójstwa płk. Stanisława Nakoniecznikoffa-Klukowskiego ps. „Kmicic”. Informacji na temat samego zajścia mamy bardzo niewiele. Należy pamiętać, że był to okres, kiedy wisząca w powietrzu wielka ofensywa sowiecka, bardziej zajmowała Niemców niż wewnętrzne sprawy Polaków. Wiedza świadków i ludzi, która mogłaby rzucić nieco więcej światła na całą sprawę, została na zawsze już zabrana przez nich do grobu. Jedyne co pozostało to skąpy materiał historyczny w postaci relacji osób należących do Narodowych Sił Zbrojnych, powiązanych z samym pułkownikiem, bądź osobami zamieszanymi w jego tragiczną śmierć. Jej kontekst i prawdopodobne przyczyny niezwykle wnikliwie opisał niegdyś na łamach „Gazety Częstochowskiej” Jarosław Kapsa, dlatego też bardziej skupmy się na sylwetce samego konspiratora.
Stanisław Nakoniecznikoff-Klukowski (nazwisko panieńskie po matce) urodził się w Warszawie 27 grudnia 1898 roku. Już jako uczeń siódmej klasy przystał do oddziału kawalerii mjr. Czesława Bystrama. Wcielił się do 3 Pułku Ułanów, w którego szeregach walczył na froncie wschodnim, także w armii gen. Hallera. Pnąc się po szczeblach wojskowej kariery w 1920 roku został mianowany dowódcą plutonu w 4 pułku strzelców konnych. W trakcie wojny polsko-bolszewickiej odniósł poważne obrażenia nóg. W latach 20-tych i 30-tych dalej awansował, przenoszony był do kolejnych jednostek w Wojsku Polskim pełniąc funkcje dowódcze i szkoleniowe, a także doskonalił swoje umiejętności na kolejnych kursach. Rok 1939 zastał go w stopniu majora i na stanowisku dowódcy kawalerii dywizyjnej w 2 Dywizji Piechoty Legionów, która weszła w skład „Armii Łódź”. Brał udział w walkach o Modlin. Na przedpolach Warszawy, będąc w Grupie Kawalerii gen. Andersa, dostaje się do niewoli niemieckiej, z której udaje mu się uciec w październiku. Od 1940 r. działa w konspiracji. Najpierw w ZWZ, gdzie na terenie północnego Mazowsza zostaje zastępcą Komendanta Podokręgu. Mimo wybitnych zdolności przywódczych i organizacyjnych w nie do końca jasnych okolicznościach popada w konflikt z przełożonymi. Po powstaniu Armii Krajowej, wraz z częścią żołnierzy odchodzi do NSZ. Objął tamtejszą Komendę Okręgu, a także stopień podpułkownika, za co Wojskowy Sąd Specjalny Obszaru Warszawskiego AK skazał go na karę śmierci.
Latem 1944 r. inspekcjonował oddziały partyzanckie NSZ na Kielecczyźnie oraz poprowadził wiele udanych akcji przeciwko Niemcom i formacjom komunistycznym. W przededniu Powstania Warszawskiego, podczas którego podporządkował się rozkazom płk. Antoniego Chruściela „Montera” i dowodził oddziałem w rejonie Śródmieścia, mianowany został zastępcą Komendanta NSZ. Po upadku Powstania przedostał się do Częstochowy, gdzie wówczas koncentrowało się dowództwo polskiej konspiracji wojskowej i politycznej. Jego żoną była Zofia Radwan. Miał syna Henryka, który również wstąpił do NSZ. Należy tutaj również wspomnieć, że rodzina płk. „Kmicica” przez cały okres okupacji ukrywała żydowskie małżeństwo Glucków oraz człowieka nazwiskiem Julian Gojcherman.

18 października 1944 r. na ulicy Bocianiej 1 (dzielnica Zawodzie) płk. Stanisław Nakoniecznikoff-Klukowski, przebywał w domu matki swojego adiutanta kpt. Włodzimierza Żaby (ps. „Żniwiarz”), która prowadziła sklepik spożywczy. „Żniwiarz” pełnił funkcję Szefa Sztabu Komendy Okręgu VIII NSZ Częstochowa (tej części organizacji, która scaliła się z Armią Krajową) oraz prowadził szkolenie na kursach Szkoły Podchorążych NSZ. Tamtego dnia odbywało się tam spotkanie Rady Politycznej NSZ, podczas którego otrzymał nominację na stanowisko Komendanta, a następnego dnia miał wyjechać z Częstochowy. Po godzinie policyjnej „Kmicic” i „Żniwiarz” przebywali w mieszkaniu. Tamtego dnia Antoni, brat „Żniwiarza” wracał do domu od strony ul. Mirowskiej. Przechodził obok nieopodal zaparkowanego samochodu, na który nie zwrócił jednak większej uwagi. Gdy dotarł na miejsce, zastała go przerażona i zrozpaczona matka oraz jego siostra Maria. „Kmicic” i jego adiutant byli już martwi. Z relacji kobiet dało się później odtworzyć przebieg tragedii. Do mieszkania wtargnęło dwóch uzbrojonych mężczyzn, którzy kazali kobietom opuścić pokój, wylegitymowali konspiratorów, po czym dokonali egzekucji strzelając im w głowy. Prawdopodobnie brał w tym udział kpt. Otmar Wawrzkowicz („Oleś”, „Kaczkowski”), członek tajnego kierownictwa i krótko szef wywiadu tej części NSZ, która wywodziła się z przedwojennego ONR-u i sprzeciwiała się akcji scaleniowej z AK.
Zbrodnia została zaplanowana przez sąd tego odłamu NSZ jako wyrok. „Kmicicowi” postawiono absurdalny zarzut podjęcia rzekomych prób pertraktacji z organizacjami prosowieckimi (PAL, AL), a nawet podporządkowania im całej formacji NSZ (sic!). W zapadnięciu wyroku jak i jego wykonaniu duży, jeśli nie decydujący udział, miała także organizacja „Toma”, człowieka o nieustalonej tożsamości, bezwzględnego kolaboranta, podwójnego agenta, ale również bez którego pomocy niemożliwa byłaby ewakuacja „Brygady Świętokrzyskiej” na Zachód. Najprawdopodobniej prawdziwą przyczyną morderstwa były niezwykle skomplikowane rozgrywki polityczne tej części kierowniczego trzonu NSZ, która z różnych, częściowo trudnych do podważenia względów, sprzeciwiała się włączeniu do AK. Ofiarą owej walki wewnętrznej padł właśnie płk. „Kmicic” oraz jego adiutant, którzy po doświadczeniu Powstania Warszawskiego jedyne wyjście widzieli w zjednoczeniu całego podziemia wojskowego pod auspicjami AK. Czy jest to powód usprawiedliwiający podwójne morderstwo? Być może żyjąc w czasach pokoju nie nam to sądzić i przykładać dzisiejsze normy do warunków konspiracyjnych w obliczu konfrontacji z dwiema morderczymi potęgami totalitarnymi. Jednej odchodzącej i drugiej szykującej się do nowych podbojów. Sprawcy zbrodni umknęli ziemskiej sprawiedliwości i odpowiadają już przed innym Trybunałem. Nam pozostaje uczcić pamięć dwóch żołnierzy rozstrzelanych w skromnym, nieistniejącym już domu w dzielnicy Zawodzie. Dowódca i jego adiutant spoczęli w rodzinnym grobie Żabów na cmentarzu Kule.

Foto: MK
Ulica Bociania na Zawodziu w Częstochowie, gdzie zabito Stanisława Nakoniecznikoff-Klukowskiego

Artykuł opublikowany w Magazynie Historycznym “Nad Wartą”, współwydawany z firmą MASKPOL

MICHAŁ KULIG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *