We wtorek (23 lipca) Częstochowę odwiedził reprezentant żużlowej reprezentacji Polski, Bartosz Bańbor. Do spotkania doszło w miejscowym salonie firmy „Pan Materac” (sponsora zawodnika) przy ul. Drogowców 21. Przedsiębiorstwo z branży meblarskiej przeprowadza ogólnopolską akcję, której twarzą jest utalentowany junior Orlen Oil Motoru Lublin. Podczas wydarzenia przeprowadziliśmy rozmowę z 17-letnim jeźdźcem. Nie zabrakło tematów związanych z naszym miastem, ostatnim meczem Orlen Oil Motoru z częstochowskim Krono-Plast Włókniarzem (19 lipca), czy tutejszym żużlowym torem, na którym – jak sam rajder podkreśla – bardzo lubi się ścigać.
W pierwszej kolejności chciałbym przejść do tematu, związanym z ostatnim meczem pomiędzy Orlen Oil Motorem a Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa (19 lipca). Już od samego początku prowadziliście w tym spotkaniu i – można powiedzieć – kontrolowaliście je. Jednak częstochowianie postawili się Wam. Ostatecznie wygraliście 48:42. Czy zdawaliście sobie, że ten mecz może mieć właśnie taki przebieg?
– Na pewno przed meczem liczyliśmy na wygraną. Z tego co sam kojarzę, Włókniarz zawsze jeździł dobrze w Lublinie, będąc nieprzewidywalną drużyną, startując na naszym torze. Tak też było w miniony piątek. W pewnym momencie nawet wyszliśmy na spore prowadzenie. Nie było jednak pełnego spokoju w naszej drużynie. Musieliśmy być cały czas skoncentrowani, żeby „przytrzymać” do końca spotkania korzystny wynik.
Były momentami w Waszych szeregach jakieś obawy, że goście mogą doprowadzić chociażby do remisu w tej potyczce? Wydawało się bowiem, że częstochowianie coraz bardziej rozpędzali się w końcówce.
– Przez chwilę było właśnie niemal na granicy w piątkowym starciu. Ale w każdym razie kontrolowaliśmy ten mecz. Każdy z nas dawał z siebie wszystko, żeby – tak jak powiedziałem – utrzymać dobry wynik dla drużyny.
Zresztą w częstochowskiej ekipie jeździ dwóch zawodników, mający przeszłość lubelską, jak Mikkel Michelsen i Maksym Drabik. Już ten fakt mógł stawiać przyjezdnych w takim stanowisku, że rzeczywiście będą mogli podjąć walkę z zespołem z Lublina.
– Tak. Sam nawet podejrzewałem, że właśnie ci dwaj zawodnicy mogą być dla nas najgroźniejsi. Mieli bowiem dobrze poznane „kąty” na lubelskim torze. Mikkel zaliczył na pewno udany mecz. Nieco gorzej poszło Maksymowi. Tak czy inaczej to, co mogliśmy wykorzystaliśmy na naszą korzyść.
W związku z ostatnimi dwoma bataliami waszego teamu – przegranej w Toruniu z KS Apatorem 42:48 oraz wygranej, omawianej właśnie, w Lublinie z Włókniarzem, choć nie za wielkiej, 48:42 – powszechnie w polskiej społeczności speedway’a zaczęto się zastanawiać, dyskutować czy w ekipie Motoru nie zaczął panować jakiś przynajmniej mały kryzys. Czy sam możesz potwierdzić, że takowy jest lub może być w Waszym zespole? Czy może jesteście już tak pewni udziału w fazie play-off, że po prostu w dwóch minionych spotkaniach nieco się rozluźniliście?
– Myślę, że nie było u nas rozluźnienia. Bardziej po prostu szukaliśmy – ja jak i chłopaki z zespołu – innych rozwiązań, co jeszcze znaleźć i polepszyć przed właśnie tą najważniejszą w sezonie fazą play-off. Żonglowaliśmy silnikami. Czasami wiążę się to z tym, że może pójść gorzej – trafić się jakiś chwilowy dołek. Może niektórzy z nas niekiedy lekko się pogubili. A nawet jeśli tak było, to lepiej, że właśnie teraz, a nie później. Przed play-offami bowiem możemy jeszcze wrócić na tą naszą, właściwą ścieżkę.
I właśnie okazję ku temu będziecie mieli już w najbliższy piątek (26 lipca), gdy udacie się do Zielonej Góry na rywalizację z tamtejszym NovyHotel Falubazem. Teren wydawać się może trudny, ale w tym roku drużyna Orlen Oil Motoru Lublin pokazała, że właściwie dla niej nie ma rzeczy niemożliwych.
– Zielona Góra to jest na pewno trudny teren – tor, z którym część z naszej ekipy nie miało styczności albo bardzo mało. My przez ostatnie dwa lata jeździliśmy w PGE Ekstralidze, a Falubaz w 1. Lidze. Ostatnio też drużyna z Zielonej Góra była bardzo mocna u siebie. Ale myślę, że mamy na tyle silną drużynę, że powinniśmy tam dać radę i pokusić się o wygraną. Damy z siebie wszystko, by tego dokonać.
Miałeś okazję w przeszłości pościgać się w Zielonej Górze?
– Tak, w tym roku już nawet dwa razy. Tak więc coś już podłapałem, jeśli chodzi o jazdę na tamtejszym obiekcie.
Czyli, jak rozumiem, jesteś optymistycznie nastawiony – także jeśli chodzi o swoją indywidualną postawę – co do pojedynku w Winnym Grodzie?
– Zgadza się. Zawsze mi się tam przyjemnie jeździło. Mam zatem nadzieję, że i tym razem tak samo będzie.
Sezon 2024 jeszcze się nie zakończył. Obecnie mamy końcówkę lipca, a przed nami jeszcze przynajmniej nieco ponad dwa miesiące emocji żużlowych. Jednak chyba już teraz można przyznać, że w Twoim wykonaniu aktualny rok startów jest jak najbardziej udany. Świadczą o tym Twoje wyniki nie tylko w polskiej PGE Ekstralidze, ale i na arenie międzynarodowej.
– Jasne, że tak. Jestem zadowolony póki co ze swojej jazdy w rozgrywkach indywidualnych, a także młodzieżowych. Jednym z moich głównych celów było to, żeby awansować do FIM Speedway Grand Prix 2 i jak najlepiej tam zaprezentować się. Co prawda przyznam, że trzeba jeszcze „dopracować” występy w lidze, aby były one bardziej stabilne i lepsze – na takim poziomie, na jakim osobiście bym chciał – ale jest na to czas…
Mimo że w bieżącym roku skończyłeś dopiero 17 lat, już możesz pochwalić się nie byle jakimi sukcesami. Na swoim koncie masz choćby wicemistrzostwo Polski w jeździe indywidualnej, drużynowe mistrzostwo Polski (obydwa rok 2023) czy mistrzostwo świata w rywalizacji drużynowej do lat 21 (2024). Ponadto – jak już zresztą zaznaczyłeś – jesteś stałym uczestnikiem tegorocznego cyklu FIM SGP 2. Nie każdy zawodnik w tak młodym wieku potrafił zajść aż tak daleko – wielu o tym może jedynie pomarzyć. Zdradź zatem proszę – jeśli oczywiście możesz – jak to się robi?
– Myślę, że dookoła siebie „załapałem” dobrych ludzi, którzy tak mnie poprowadzili. Ja sam od początku również wierzyłem, że mogę tak dobrze prezentować się. Że nie ma co się też obawiać nawet tych teoretycznie lepszych zawodników. Po prostu zakładałem, że trzeba jechać swoje, skupić się na sobie, jechać tak, jak jest dla mnie najlepiej. Wtedy można osiągnąć – przynajmniej tak to wygląda z mojego punktu widzenia – jak najlepsze wyniki.
Jakie masz plany na dalszy etap sezonu 2024? Na pewno chcesz powalczyć o medale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów czy Drużynowych Mistrzostw Polski. Czy w coś jeszcze celujesz w tym roku?
– Czekają nas choćby Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwa Polski – finał tych zmagań w Krośnie 17 sierpnia. Liczę właśnie na to, żeby wywalczyć tam dobry rezultat. Wiadomo, że po drodze będą miał też FIM SGP 2. Na pewno i w PGE Ekstralidze razem z drużyną Orlen Oil Motoru Lublin będziemy chcieli dokonać tego, co w tamtym roku, a więc wygrać całe zmagania. Do tego dochodzą Mistrzostwa Europy Juniorów U19. Tak więc na rozkładzie mam tyle tych zawodów, że tak naprawdę co tydzień mam nowe wyzwania lub plany. Jak na razie, nie skupiam się na tym, co będzie kiedyś, a na tym co jest teraz.
Jak widać, masz wiele już zaplanowanych startów na kolejne tygodnie czy nawet miesiące. Ale tak czy inaczej pozwala Ci to spotkać się z kibicami żużla – i to w całym kraju – jak choćby w salonach ogólnopolskiej sieci firmy „Pan Materac”, Twojego sponsora. Powiedz, kiedy na to wszystko znajdujesz czas przy tak napiętym grafiku?
– Takie spotkania, jak np. właśnie w salonach firmy „Pan Materac” organizujemy przy okazji meczów w ramach U24 Ekstraligi, w której także startuję razem z ekipą Motoru Lublin. Tak było też we wtorek (23 lipca), kiedy właśnie w Częstochowie jeździliśmy przeciwko Impakt Włókniarzowi. Wyjechałem więc wcześniej z domu, by móc – korzystając z okazji – w częstochowskim oddziale przedsiębiorstwa „Pan Materac” spotkać się z miejscowymi fanami żużla. Nie ukrywam, że wcześniej, w innym terminie, ciężko było znaleźć na to czas.
W Częstochowie byłeś już po raz kolejny. Czy miałeś okazję, możliwość, pochodzenia po tutejszych okolicach, ulicach, zwiedzenia czegoś w mieście?
– Przyznam szczerze, że jeszcze nie. Póki co moje wizyty w Częstochowie kończyły się na tutejszym stadionie żużlowym oraz autostradzie.
Co możesz powiedzieć o częstochowskim torze? Z reguły ta nawierzchnia często jest bardzo chwalona przez różnych żużlowców, także tych z drużyn przyjezdnych. Czy Ty sam też możesz potwierdzić, że rzeczywiście fajnie tutaj się ściga?
– Ja bardzo lubię częstochowski tor. Jest na nim dużo różnych ścieżek, dzięki czemu można powalczyć na dystansie. To właśnie my wszyscy, jako zawodnicy, cenimy najbardziej w tym obiekcie. Jednakże – z tego co zdążyłem zauważyć – tutejsza nawierzchnia trochę się zmieniła. Mimo to dalej fajnie, przyjemnie można tu pojeździć.
Pod jakim kątem – według Twojej opinii – zmienił się częstochowski owal?
– Na pewno tor w Częstochowie jest bardziej piaskowy i twardszy aniżeli wcześniej. Np. w tamtym roku było na nim tzw. „ciężkiego materiału”, jak to się mówi w naszym żużlowym języku. To też tworzyło różne linie na nawierzchni. Teraz się to nieco pozmieniało, ale w dalszym ciągu owal jest naprawdę fajny do ścigania.
Coraz częściej mówi się, że po trwającym jeszcze sezonie z Orlen Oil Motorem Lublin ma rozstać się Wiktor Przyjemski. Razem z nim tworzysz aktualnie najlepszą juniorską parę w PGE Ekstralidze. Domyślam się więc, że tym bardziej ze sobą świetnie się dogadujecie. Co sądzisz o całej sytuacji, związanej z ewentualnym odejściem Wiktora?
– Nie ukrywam, że z Wiktorem nawiązałem dobry kontakt. Jeździmy razem w jednej drużynie. Sam jednak staram się nie pytać go o odejście z Lublina. Zwłaszcza że zdaję sobie sprawę, iż coraz więcej osób zadaje mu pytania w tej kwestii. Z tego co jednak mi się obiło o uszy, on sam chyba jeszcze nie wie, jak to wszystko ostatecznie się potoczy, bo na pewno wciąż prowadzi rozmowy. Nie chciałbym się zagłębiać w ten temat, bo Wiktora z pewnością to męczy. Skupiam się na sobie. Z jednej strony na pewno będzie szkoda, jeżeli odejdzie. Tak czy siak, nawet jeśli nie będzie już jeździł dla Motoru, na torze zamierzam prezentować takie wyniki, jakie bym chciał. Fajnie jest mieć obok siebie takiego juniora, jak Wiktor, ale nawet jeśli w przyszłym roku ktoś go zastąpi, też na pewno nie będzie źle.
Chciałbym jeszcze dopytać o następną rundę FIM SGP 2 (6 września w Rydze – przyp. red.), jak również o całe zmagania. Po fantastycznym występie w 1. Finale rozgrywek w Malilli, gdzie zająłeś drugie miejsce, można przypuszczać, że atakujesz w podium Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów…
– Jak najbardziej. Świetnie się to dla mnie zaczęło, więc na pewno dobrze by było to „podtrzymać” do samego końca rozgrywek. Pozostały jeszcze dwie rundy, na zupełnie różnych torach. Będę dawał z siebie wszystko. Wiem, że jestem w stanie powalczyć o czołowe lokaty zarówno w Rydze, jak i w Toruniu i być koniec końców wysoko w klasyfikacji generalnej. To będzie naprawdę wspaniałe osiągnięcia, jak na mój wiek.
Po pierwszej rundzie finałowej FIM SGP 2 trójka Polaków, łącznie z Tobą, zajmuje pierwsze trzy pozycje w klasyfikacji generalnej. Gdyby to się utrzymało do końca rozgrywek, mielibyśmy powtórkę z rozrywki. Już w zeszłym roku bowiem końcowe podium IMŚJ w pełni należało do „Biało-Czerwonych”. Nikt z pewnością z polskich fanów nie miałby nic przeciwko, jeżeli ponownie tak by się stało…
– Zgadza się. Już w Malilli w trójkę wraz z Wiktorem Przyjemskim i Sebastianem Szostakiem zajęliśmy wszystkie miejsca na podium. Patrząc na formę chłopaków czy też moją jest szansa na to, żebyśmy zdominowali pod koniec podium zmagań, by było ono polskie. To na pewno by była super sprawa!
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński