ŻEROWANIE NA REFORMIE


Przeprowadzane przez egzaminatorów z zewnątrz testy – sprawdziany umiejętności – dla uczniów kończących szkoły podstawowe i gimnazjalne miały być narzędziem oceniającym jakość szkoły i poziom wiedzy w niej uzyskiwanej. Były pomysłem, jak zweryfikować pracę nauczycieli.

Przeprowadzane przez egzaminatorów z zewnątrz testy – sprawdziany umiejętności – dla uczniów kończących szkoły podstawowe i gimnazjalne miały być narzędziem oceniającym jakość szkoły i poziom wiedzy w niej uzyskiwanej. Były pomysłem, jak zweryfikować pracę nauczycieli.
Ministerstwo ma, czy raczej miało, swoją wizję reformy. Nauczyciele (niektórzy) swoją. Wiadomo, im gorsza szkoła, tym większa szansa dla nauczycieli “dorabiać w szarej strefie”, zarabiać na udzielaniu uczniom korepetycji. Zarabiać można na wszystkim. Świadczy o tym propozycja kursów prowadzonych przez firmę prywatną zarejestrowaną jako Ośrodek Postępu i Informacji Pedagogicznej.
Ośrodek proponuje kurs przygotowawczy do obowiązkowego sprawdzianu umiejętności dla uczniów klas szóstych szkół podstawowych i dla uczniów kończących gimnazjum. Dla tych pierwszych opłata za kurs wynosi 120 zł, dla drugich 180 zł. Magnesem przyciągającym chętnych jest fakt, że kurs prowadzą nauczyciele, którzy uzyskali licencję egzaminatora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Lepsze i gorsze
Propozycja ciekawa. Test na zakończenie szkoły podstawowej ma w pierwszym rzędzie znaczenie dla organów założycielskich i nadzorujących szkoły. W teorii, od wyniku testu nie zależy przyszłość ucznia. Gimnazjum jest obowiązkowe, nawet zły uczeń dostanie się do gimnazjum w swoim rejonie. Dyskusyjne są formy – czy można stosować progi przy przyjęciu do gimnazjum; innymi słowy – czy można dzielić gimnazja na lepsze (dla dobrych i bardzo dobrych uczniów) i na gorsze. Zdania są tu podzielone. Nauczyciele (czy raczej ich związkowi przedstawiciele) są temu przeciwni; część rodziców jest za podziałem. Rodzice zdają sobie sprawę, że i tak są lepsze i gorsze szkoły, że właściwy wybór oznacza zwiększenie szans na przyszłość dziecka. W praktyce (choć teoria jest zupełnie inna) wyniki testów mogą mieć znaczenie decydujące, jeśli chcemy przenieść dziecko z gimnazjum, do którego jest przypisane formą rejonizacji do gimnazjum uważanego za lepsze.
Inaczej rzecz wygląda w przypadku testów gimnazjalnych. O możliwości wyboru szkoły pogimnazjalnej decydować ma ilość punktów uzyskanych przez uczniów liczonych po połowie za stopnie na świadectwie i za wyniku testu. Wynik testu decyduje zatem, czy nasze dziecko dostanie się do dobrego liceum (np. Norwida, Traugutta, Słowackiego) czy słabszego.

Zgodnie z prawem, ale…

Wspomniany Ośrodek jest zarejestrowany w Kuratorium, ma prawo prowadzenia kursów pedagogicznych. Działa w zgodzie z prawem. Ale, jak nam przyznano w Kuratorium, taka forma budzi duże wątpliwości.
Jest rzeczą powszechnie znaną forma korepetycji, kursów itp. balansująca na krawędzi mechanizmów korupcyjnych. Znane przypadki, gdy chcąc dostać się na studia musimy “wykupić” kurs przygotowawczy u profesora zasiadającego w komisji egzaminacyjnej. Podobnie, gdy o przyjęciu do liceum decydowały egzaminy, pojawiła się forma kupowania korepetycji u nauczyciela z komisji egzaminującej. Wszystko to zgodne z prawem, ale w sensie etycznym niedopuszczalne, odbierane jako forma “łapówki” za zdanie egzaminu. I choćby korepetytor-egzaminator setki razy zaklinał się, że on sprzedaje tylko wiedzę i tak odbiór takiej oferty dla rodziców brzmi jednoznacznie.

Wymiana usług

Według wypowiedzi autorów reformy oświatowej – metoda testów sprawdzających ocenianych przez zewnętrzną komisję – ten mechanizm korupcjogenny miał zostać zlikwidowany. Okazuje się to nie takie proste. Bo wzorem korepetytorów – członków komisji egzaminacyjnej z danego liceum, podobny mechanizm przejęli nauczyciele – egzaminatorzy z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Może jest to trochę mniej jednoznaczne. Prawo nie pozwala udzielać takiemu egzaminatorowi korepetycji uczniowi, którego test będzie oceniać. Ale od czego staropolski zwyczaj “wymiany usług” – ty pomożesz mojemu uczniowi, ja pomogę twojemu.
Tego typu kurs prowadzony przez egzaminatorów CKE rzuca cień na zakładaną bezstronność oceny. Jest w wyraźnej sprzeczności z wolą twórców reformy, by eliminować mechanizmy korupcjogenne.
Wynik oceny ze sprawdzianu prowadzonego w szkołach podstawowych miał być wskazówką jakości pracy danej szkoły. Dzięki pomysłowi kursów ocena pracy szkoły przestaje być wiarygodna. Nie będziemy wiedzieć, czy wysoki poziom prezentowany przez uczniów na tym sprawdzianie jest efektem naprawdę dobrej pracy nauczycieli tej szkoły, czy też wynikiem “kursów przygotowawczych” opłacanych przez bogatszych rodziców.
Dozwolone jest wszystko, co nie jest prawem zakazane. To jasne. Nie można mieć pretensji, że ktoś wykorzystując luki w prawie znalazł sposób na zarabianie. Ale przyznajmy, że jest to chore. Państwo za nasze podatki gwarantuje nam dostęp do oświaty w szkołach publicznych. Tylko dostęp. Bo chcąc czegoś więcej, wiedzy dla swojego dziecka, musimy za to płacić z własnej kieszeni. Bo im gorsza szkoła, tym więcej szans na “dorabianie przez nauczycieli”.
Myślę jednak, że tego typu żerowanie na słabości szkół w pierwszym rzędzie oburzy większość nauczycieli. Tę zdecydowaną większość ludzi, którzy solidnie, uczciwie wykonują swoją pracę. Bo tego typu żerowanie uderza w ich godność zawodową.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *