POD PATRONATEM „GAZETY CZĘSTOCHOWSKIEJ”
Od 23 kwietnia do 15 maja w Ratuszu, Muzeum Częstochowskim, można oglądać wystawę fotograficzną Piotra Majchrzaka „Częstochowa Pofabryczna”.
Ekspozycja (wcześniej pokazana w Konduktorowni i Bibliotece Publicznej) obejmuje dorobek fotograficzny autora, związany z częstochowskimi fabrykami i zakładami przemysłowymi. Prezentowanych jest około 50. zdjęć, między innymi, Drukarni Oderfelda i Kohna, dawnego Wełnopolu, Zakładu Stradom, Starego Browaru, Elanexu, Ciepłowni, Huty Częstochowa i Muzeum Zapałek. Piotr Majchrzak wykonał je od lipca 2007 roku do grudnia 2008 roku. Ilustrują one obecny stan częstochowskich fabryk i mają charakter artystycznej dokumentacji.
Piotr Majchrzak opowiada o swoim projekcie
Skąd zainteresowanie rejestracją stary, często popadających w ruinę budynków?
– Wszystko zaczęło się od fascynacji drukarnią Oderfelda i Kohna, w którą byłem zapatrzony już jako mały berbeć. Nie wiem skąd się ono pojawiło, ale nie interesowały mnie zabawki, jak moich rówieśników, tylko drukarnia. Dzięki tej fascynacji zaczęła się moja przygoda z budownictwem (autor ukończył Wydział Budownictwa na Politechnice Częstochowskiej ) i z fotografią. Wcześniej próbowałem rysować, nie potrafiłem jednak oddać tego co potrafi przekazać zdjęcie.
Co tak fascynuje w starym budynku?
– Sama drukarnia może nie jest interesująca – co często słyszy się w rozmowach – ale jej poszczególne elementy, ujęte w odpowiednim świetle, stają się wspaniałymi cackami architektonicznymi. Drukarnia o wschodzie słońca jest po prostu piękna.
Później rozszerzył Pan swoje zainteresowania o kolejne gmachy.
– Zacząłem zwiedzać wszystkie fabryki, metodycznie według mapy. Pomogła mi w tym „Monografia przemysłu w Częstochowie”. Nagle dostrzegłem, że w Częstochowie, którą znam od dziecka na bocznych uliczkach jest wiele niezwykłych obiektów, które należałoby uwiecznić, a o których młody mieszkaniec naszego miasta niewiele wie.
I podjął Pan temat, by…
– Zachować dla przyszłych pokoleń pamiątki naszej kultury architektonicznej. By pokazać jak piękne są stare budynki i dobrze byłoby je ustrzec przez zagładą.
Jakieś ciekawostki z pracy…
– Pokazuję zdjęcia wielkiego pieca w Hucie Częstochowa, który fotografowałem zimą 6 grudnia 2007 roku. Tydzień później już go nie było.
A z Zapałczarni najciekawsze jest to, że sfotografowałem tam tylko jedną maszynę, ze względu na operujące wokół niej światło. I właśnie ona spłonęła podczas ubiegłorocznego pożaru.
Na wernisaż przyszło sporo młodzieży.
– Próbuję zaszczepić moje fascynacje kolegom i koleżankom. Ich reakcje są budujące, bo spotkanie z moją fotografią wpływa na zmianę ich postrzegania upadających budynków. Zaczynają czuć moją ideę uchronienia obiektów przed zniszczeniem, zatraceniem.
Które zdjęcia było najtrudniej wykonać? Niektóre ujęcia są robione z góry, domyślam się, że w dość ekstremalnych warunkach. .
– Najbardziej niebezpiecznie było fotografować Wełnopol z dachu farbiarni, który jest dość kruchej konstrukcji. Wchodziłem tam z przewodnikiem, ponadto mocno wówczas wiało i trudno było nawet utrzymać statyw przy dłuższym czasie naświetlania. Ale udało się. Trudno było też w drukarni, gdzie są drewniane podłogi, mocno spróchniałe, przemoczone. Czułem tam każdy ruch, podłogi trzeszczały, uginały się. To są emocje.
Czy jest fotografia, z której jest Pan najbardziej zadowolony?
– Jedna mi się podoba, z Wełnopolu ze smugami światła na ścianach.
Element świata jest istotny w Pana zdjęciach.
– Wydobywa ono detale, na które nie zwraca się uwagi.
Czy ma Pan dalsze plany w związku z wystawą?
– To jest jej trzecia prezentacja w ciągu pół roku. W grudniu ubiegłego roku była w Konduktorowni, dwa miesiące później w bibliotece i teraz w Muzeum, Prawdę mówiąc chciałbym teraz odpocząć.
Koniec z fotografowaniem?
– Ależ nie. Będę robił to nadal, hobbystycznie. Ruszę też w Polskę w poszukiwaniu innych zakładów.
Zdjęcia warto by wydać w albumie.
– Być może uda się wydać… jak znajdą się fundusze.
Gdzie zdobywał Pan wiedzę na temat fotografowania?
– Jestem samoukiem. Najpierw kupiłem sobie kompakt, ale szybko przeszedłem na lustrzankę cyfrową. Zaczynałem od kwiatków, motylków na ogródku.
Dobra fotografia wymaga wyczucia artystycznego.
– To być może odziedziczyłem po moim dziadku Ferdynandzie Kubeckim, który pasjonował się fotografią. Zajmował się nią amatorsko, ale efekt był wysoce artystyczny. Chciał mi przekazać swoje aparaty i ciemnię, ale jako dwunastoletni chłopak odmówiłem, stwierdzając, że nigdy nie będę się zajmował fotografią. Życie jest jednak przewrotne.
Zadowolony jest Pan z niespodzianki, jaką przyniosło Panu życie?
– Naturalnie, to przyjemne zaskoczenie.
O wystawie więcej na: http://www.czestochowa.ws/pofabryczna/index.htm
Z autorem można się skontaktować przez e-mail: majchrzak.piotr@gmail.com
URSZULA GIŻYŃSKA