Budowa opisanej w poprzednim odcinku niemieckiej linii fortyfikacyjnej trwała gorączkowo niemal do połowy stycznia 1945 r. Prowadzono ją wykorzystując przymusową pracę ludności polskiej – przede wszystkim do wykopów. Np. każdy mieszkaniec z rejonu tych fortyfikacji musiał przepracować obowiazkowo jeden miesiąc, kwaterując w tym czasie w stodołach. Do prac kwalifikowanych wykorzystywano mieszkańców Śląska, volksdeutschów oraz wziętych do niewoli żołnierzy armii włoskiej – po wycofaniu jej z faszystowskiej koalicji. W pierwszych dniach stycznia 1945 r. linię obrony przedpola Częstochowy obsadziły oddziały niemieckiej 4 Armii Pancernej dowodzonej przez fanatycznego hitlerowca generała Ferdinanda Schönnera, który swój sztab ulokowal w Lublińcu. Gdy 12 stycznia ruszyła znad Wisły radziecka ofensywa, na kierunek naszego regionu parły formacje 3 Armii Pancernej dowodzonej przez generała Pawła Rybałkę. 16 stycznia specjalnie sformowany oddział otrzymał zadanie zaatakowania Częstochowy – natomiast główne siły Czerwonej Armii ominęły od północy nasze miasto, kierując się na Wieluń.
Budowa opisanej w poprzednim odcinku niemieckiej linii fortyfikacyjnej trwała gorączkowo niemal do połowy stycznia 1945 r. Prowadzono ją wykorzystując przymusową pracę ludności polskiej – przede wszystkim do wykopów. Np. każdy mieszkaniec z rejonu tych fortyfikacji musiał przepracować obowiazkowo jeden miesiąc, kwaterując w tym czasie w stodołach. Do prac kwalifikowanych wykorzystywano mieszkańców Śląska, volksdeutschów oraz wziętych do niewoli żołnierzy armii włoskiej – po wycofaniu jej z faszystowskiej koalicji. W pierwszych dniach stycznia 1945 r. linię obrony przedpola Częstochowy obsadziły oddziały niemieckiej 4 Armii Pancernej dowodzonej przez fanatycznego hitlerowca generała Ferdinanda Schönnera, który swój sztab ulokowal w Lublińcu. Gdy 12 stycznia ruszyła znad Wisły radziecka ofensywa, na kierunek naszego regionu parły formacje 3 Armii Pancernej dowodzonej przez generała Pawła Rybałkę. 16 stycznia specjalnie sformowany oddział otrzymał zadanie zaatakowania Częstochowy – natomiast główne siły Czerwonej Armii ominęły od północy nasze miasto, kierując się na Wieluń. Oddział ten wzmocniony zmotoryzowaną piechotą przeszedł jak burza po niemieckich fortyfikacjach (w tym było potężne ich gniazdo pod Mstowem), by nagle znaleźć się już na ulicy Warszawskiej na Wyczerpach. Dzisiaj, wędrując szczytem wzgórza Chrapoń (między Zawadą a Mstowem), można jeszcze odszukać obiekty hitlerowskiej fortyfikacji – na załączonych zdjęciach. Niektóre z nich są już prawie zarośnięte i zasypane odpadami, ale nadal są niezniszczalne i muszą budzić respekt. Takich gniazd jak na Chraponiu Niemcy zdołali zbudować aż pięć. Są one kolejno: na wzgórzu Parchowatka pod Żarkami, na zalesionych obecnie wzgórzach między Ciecierzynem a Turowem, pod Rudnikami i w Wólce Prusickiej. Najtrudniej dostępne, lecz zarazem posiadające najwięcej bunkrów, jest to spod Turowa, które dokładnie opiszę za tydzień.
ANDRZEJ SIWIŃSKI