MARCIN KINDLA, wokalista, kompozytor i autor tekstów na swoim koncie ma współpracę z wieloma artystami. Jego utwory wykonywane są przez największe polskie gwiazdy m.in.: Ewa Farna, Stachursky, Andrzej Rybiński czy Piotr Kupicha (FEEL), z którym wspólnie stworzył utwór “Więcej, jeśli się da” promujący serial RODZINKA.PL (TVP2) oraz najnowszy singiel grupy „Cały ten świat” Jego kompozycje docenione zostały również przez zagranicznych wykonawców takich jak JAY DELANO,PART SIX oraz młodą wschodzącą niemiecką gwiazdę, SALLY HOFFMAN. Dzisiaj zawitał na nasze łamy.
Karierę rozpoczął pan od pisania tekstów i komponowani muzyki. Wydając swoją solową płytę odsłonił pan kolejny talent. Czy łatwo było przejść ze ścieżki kompozytora i autora tekstów na drogę piosenkarską?
– Nie odczułem jakieś wielkiej zmiany, dlatego, że komponując od lat piosenki zawsze w pierwotnych wersjach były śpiewane przeze mnie, więc było to dla mnie całkiem naturalne środowisko. Gorzej już z prezentowaniem tych piosenek publicznie, ale z tym też sobie poradziłem, choć trema mobilizująca zawsze jest.
Co zainspirowało pana do zaśpiewania własnych tekstów i nagrania płyty?
– Od lat komponuję i tworzę, najczęściej jednak dla innych artystów. W pewnym momencie postanowiłem spróbować swoich sił jako wykonawca i tak też się stało. Inspiracji jest wiele i nie da się ich wymienić w jednym zdaniu, natomiast na pewno mobilizowali mnie przyjaciele do spróbowania sił solo.
Pana przepis na przebój?
– Gdybym go miał byłbym najbogatszym człowiekiem na świecie..;)
Tak naprawdę pisząc piosenkę nie zastanawiam się czy będzie to przebój, czy wszystkie radia nagle zaczną go grać. Musi być spełnionych wiele warunków, żeby piosenka dostała szansę na antenie stacji radiowej. Ja natomiast zawsze podkreślałem i będę podkreślał, że autor czy kompozytor musi być maksymalnie szczery w swojej kompozycji i muszą być odczuwalne emocje w piosence, jeśli tak jest to kawałek ma szansę na zagoszczenie w sercach słuchaczy na bardzo długo.
Pierwszy przebój, z którym wiążą się miłe wspomnienia?
– Na pewno piosenka „Tak jak anioł” którą napisałem dla Jacka Stachursky’go .Było to w 2000.r i myślę, że utwór ten mocno przyczynił się do tamtejszej zmiany wizerunku Jacka. Była to pierwsza Jego piosenka grana bardzo intensywnie w stacjach radiowych. W tym samym roku Stachursky po raz pierwszy pojawił się na festiwalu w Opolu i występował tam z sukcesami kilka lat z rzędu. Grałem wtedy w Jego zespole jako basista i to na pewno był również przełom w moim zawodowym życiu.
Czym pragnie pan dzielić się poprzez swoją twórczość?
– Tak jak już wspomniałem. Pisząc piosenki chce pokazać emocje i dla mnie jest najważniejsze. Chciałbym, żeby słuchacze mogli odnaleźć w tekstach kawałek siebie i mogli się utożsamiać z treścią. Chciałbym, żeby ta muzyką dawała im radość, bo muzyka jest po to, żeby żyło się lepiej…i nie przekazuję tu żadnych podtekstów politycznych;)
Co tak naprawdę ma znaczenie?
– Świadomość, że robimy coś dla kogoś i ktoś to docenia. Świadomość, że życie nie ucieka nam między palcami.
Przede wszystkim rodzina, którą cieszy to, co robimy nie, dlatego,że zarabiamy dzięki muzyce, tylko, dlatego, że jest to nasza pasja i życie.
Rodzina, która jest na dobre i złe…
Cała reszta to tylko coś na chwilę…
Co w sztuce ceni pan najbardziej?
– Bez wątpienia wolność…Sztuka to coś indywidualnego. Jeden uważa, że sztuka to balet, ktoś inny uzna za sztukę np. walki bokserskie. Wszystko wymaga serca, talentu i otwartego umysłu. Ważne jest to, żeby szanować nawzajem swoją miłość do sztuki, a z tym my Polacy mamy niestety problem…
Jeśli grasz muzykę popularną jak ja, to często jest się posądzanym o pracę tylko dla pieniędzy, a nikt nie bierze pod uwagę tego, że ja to kocham. Jeśli chcemy być szanowani muzycznie to musimy szanować każdego nawzajem…
Myślę, że nawet w tak już „zmiażdżonym” przez krytykę nurcie muzycznym, jakim jest disco – polo, którego ja nie jestem zwolennikiem, są osoby, które choć robią to bardzo, bardzo słabo – kochają to, co robią i jest to ich życie. Musimy to uszanować.
Pan muzyczne fascynacje? Czego słucha pan najchętniej w domu?
– Słucham najróżniejszych klimatów.
Ostatnio mój syn zaczął biegać po domu z płytą w ręku…okazało się, że to, Coldplay „XY” i na nowo w tym krążku się zakochałem. Uwielbiam Bryana Adamsa już od lat. Od roku jestem zafascynowany grupą HURTS, co słychać na moim albumie.
Mam bardzo szerokie spojrzenie na muzykę.
Co sądzi pan o klasyce, czyli rocku? To mogą być również pana klimaty?
– Tak się składa, że to muzyka, od której zaczynałem…Graliśmy covery Guns n Roses…
Muzyka gitarowa jest mi bardzo bliska…zresztą słychać to w w kawałku „Nie trać wiary”, który nagrałem wspólnie z Piotrem Kupichą na płytę „ODNALEZIONE PIOSENKI” i jest to całkowicie odmienny klimat od tego, co jest na mojej płycie. Jestem otwarty na wszystkie gatunki muzyczne, z wyłączeniem chyba tylko gatunku, o którym wspomniałem trochę wyżej;)
Motto artystyczne?
„Teraz i tu” J
Motto życiowe?
– „…ważne, by czekał ktoś”
Czuje się pan artystą sławnym?
– Nie…i nie zabiegam o salony…. Chciałbym być kojarzony z muzyką a nie z programów kulinarnych.
Budowanie drogi artystycznej w Polsce to….?
– …jak budowanie autostrad i dróg krajowych”
Ciężko i to bardzo, ale konsekwencja i szczerość przyniosą na pewno efekty.
Co poradziłby pan młodym ludziom, którzy swoją przyszłość chcieliby związać z showbiznesem?
– Aby zaczęli od podstaw. Czyli grania i szlifowania swoich umiejętności. Wiele osób zaczyna teraz od końca, startują w programach TV typu talent show. Nawet, jeśli im się powiedzie, to machina, jaką jest telewizja „wypluwa” po zakończeniu programu młodego człowieka, który kompletnie nie wie, co dalej. Trzeba mieć coś swojego i być przygotowanym na wykorzystanie ewentualnej szansy.
Jaka jest polska scena muzyczna?
– Moim zdaniem w ostatnim czasie jest w coraz lepszej kondycji. Powoli zaczynamy uświadamiać sobie, że miejsca na polskiej scenie jest mnóstwo i nie musimy wybierać tylko pomiędzy 5 artystami prezentowanymi w TV i radio.
Internet jest miejscem gdzie tworzyć mogą wszyscy i to chyba miało największy wpływ na rozwój muzyki w ostatnich latach.
Na pewno mamy problem ze sprzedażą płyt, ale z tym problemem walczy cały świat.
Myślę, że nie długo stanie się tak, że płyty w formie CD będą ukazywały się w formie kolekcjonerskiej a resztą to sprzedaż elektroniczna. Osobiście jestem zwolennikiem klasycznej płyty.
Kiedy wstąpi pan w Częstochowie?
– Mam nadzieję, że jak najszybciej. Być może w pierwszej połowie 2012 roku.
Czego można panu życzyć?
– Zawsze odpowiadam tak samo: Zdrowia! To przecież najważniejsze. Resztę człowiek jest w stanie wypracować sam.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Urszula Giżyńska