Częstochowianie przegrali w niedzielę barażowy mecz ze Startem Gniezno 44:46, ale w bilansie dwumeczu okazali się minimalnie lepsi i sezon 2012 spędzą w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak styl w jakim tego dokonali bardziej zmusza do refleksji nad kondycją żużla w naszym mieście, niż pozwala się cieszyć…
Od strony sportowej było to fantastyczne widowisko, było w nim wszystko – nieprawdopodobna walka zawodników, mijanki niemal w każdym biegu, defekty oraz upadki wynikające z olbrzymiej stawki pojedynku. Jak przyznał po meczu rzecznik prasowy gości – Grzegorz Buczkowski dramaturgia wydarzeń nie ustępowała najlepszym dziełom horrorów Hitchcocka. Bój był chyba jeszcze twardszy, niż zeszłoroczna rywalizacja o utrzymanie z Polonią Bydgoszcz, którą też Włókniarzowi udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść w ostatnim biegu, niemalże na ostatnim łuku ostatniego okrążenia. Pytanie jednak czy tak powinna wyglądać rywalizacja drużyny ekstraligowej z trzecią ekipą pierwszej ligi…?
Skupmy się teraz na najciekawszych wydarzeniach z toru, brakłoby miejsca by opisać wszystkie emocjonujące wyścigi tego dnia. Oko kibica mogło nie nadążać za tym co działo się w biegach numer dwa i trzy, kolejność zmieniała się co chwilę, a zawodnicy na metę wpadali w minimalnych odległościach od siebie. Po siedmiu biegach Włókniarz prowadził 24-18 w meczu i dziesięcioma punktami w dwumeczu. Chyba nikt wtedy nie przypuszczał, że końcówka może przynieść takie nerwy. A jednak! Rewelacyjne spisujący się przez cały mecz bracia Jabłońscy oraz przebudzony w drugiej jego części Scott Nicholls sprawili, że już po 11. wyścigu to Start wygrywał 35-31! Zatrzymajmy się na chwilę przy wyścigu dwunastym. W nim menadżer naszej drużyny Jarosław Dymek dokonał nieregulaminowej zmiany posyłając Marcela Kajzera w miejsce Artura Czai. Nieznajomością regulaminu wykazał się także sędzia Terlecki dopuszczając do takiej zmiany. Jarek Dymek jeszcze na pomeczowej konferencji upierał się, że zmiana była dopuszczalna, dopiero nazajutrz po meczu, w poniedziałek przyznał, że się pomylił. – Była nerwowa atmosfera, zagotowałem się, przepraszam kibiców za tą pomyłkę – powiedział dzień po meczu nasz menadżer. W piersi uderzył się również arbiter spotkania, którego za nieopatrzność spotka kara. Drużyna z Gniezna ma zamiar odwoływać się od tej decyzji, ale wynik najprawdopodobniej nie zostanie zmieniony, ponieważ Kajzer w problematycznym biegu przyjechał na ostatniej pozycji. W wyścigu trzynastym para Szombierski – Karlsson przegrała 2-4 z Nichollsem i Szczepaniakiem, Start objął sześciopunktowe prowadzenie co pozwoliło częstochowianom skorzystać z podwójnej rezerwy taktycznej w osobach Nermarka i Łaguty w pierwszym z biegów nominowanych. W nim emocje sięgnęły zenitu. Startowcy jak sama nazwa wskazuje znakomicie wyszli spod taśmy. Jadący spod bandy Grisza próbował wcisnąć się między Szczepaniaka, a ogrodzenie. Niestety miejsca było zbyt mało i Łaguta zahaczając o „dmuchawca” zanotował groźny upadek. W tym momencie trybuny wstrzymały oddech… Cała żużlowa Częstochowa w napięciu czekała na informację tak o stanie zdrowia Rosjanina, jak i werdykt arbitra. Obie były korzystne dla biało-zielonych: powtórka w pełnej obsadzie oraz Grisza zdolny do jazdy. Powtórka zakończyła się remisem i stało się jasno, że Częstochowa tego meczu już nie wygra. Podwójne zwycięstwo w ostatnim biegu dawało nam jednak utrzymanie dzięki czteropunktowej zaliczce z Gniezna. Bracia Jabłońscy wychodzili z siebie, aby dać Gnieznu upragniony awans. Starszy Krzysztof upadł po jednej z szarż i został wykluczony z powtórki. Nie można w tym miejscu przejść obok skandalicznej postawy części częstochowskich „kibiców”, którzy radowali się z niebezpiecznego upadku przeciwnika. W powtórce Grisza z Nermarkiem wygrali start i mimo zaciekłych ataków przez cztery okrążenia młodszego z braci Mirosława dowieźli 5-1 do mety.
Włókniarz rzutem na taśmę uratował się przed spadkiem, ale trzeba uzmysłowić sobie, że klub ten powinien poddać się gruntownym zmianom, gdyż takie balansowanie nad krawędzią to droga donikąd. To jednak temat na długie zimowe wieczory, warto by w ich trakcie posiedzieć również nad regulaminem, tak aby sytuacje jak ta ze zmianą Kajzera, czy sprowadzaniem w ostatniej chwili Alesa Drymla (do czwartku poprzedzającego mecz włodarze Włókniarza byli przekonani o możliwości zastosowania Zastępstwa Zawodnika w miejsce Artioma Łaguty, który w dniu meczu w oddalonym o blisko 10 000 km Władywostoku zdobywał tytuł Indywidualnego Mistrza Rosji) się nie powtarzały.
Włókniarz Częstochowa – Start Gniezno 44-46
Włókniarz:
9. Peter Karlsson – 2+1 (0,2*,w,0)
10. Ales Dryml – 6 (2,3,1,0)
11. Grigorij Łaguta – 14+2 (1*,3,3,3,1*,3)
12. Rafał Szombierski – 4 (2,0,0,2)
13. Daniel Nermark – 12+1 (3,2,2,1,2,2*)
14. Artur Czaja – 1+1 (1*,0,-)
15. Marcel Kajzer – 5+2 (2,2*,1*,0)
Start:
1. Krzysztof Jabłoński – 12+1 (3,2,3,2*,2,w)
2. Tai Woffinden – ZZ
3. Mirosław Jabłoński – 13+2 (3,1*,3,2*,3,1)
4. Scott Nicholls – 9 (0,0,3,3,3)
5. Michał Szczepaniak – 6 (1,1,1,2,1,0)
6. Oskar Fajfer – 1+1 (0,0,1*)
7. Kacper Gomólski – 5+1 (3,0,1,1*)
Widzów: około 6500
Sędziował Andrzej Terlecki z Gdyni
Startowano według I zestawu
+ foto: Po meczu bohater kibiców – Griorij Łaguta pofrunął w górę na rękach uradowanych fanów. Autor: G. Przygodziński.
Mariusz Rajek