Odpowiada na pytanie redaktor Urszuli Giżyńskiej o ocenę swoich ponad rocznych rządów – prezydent Częstochowy, Krzysztof Matyjaszczyk.
Czy nie wydaje się Panu Prezydentowi, że istnieje zasadnicza sprzeczność między rolą prezydenta-gospodarza miasta, co zresztą Pan wielokrotnie deklarował, a rolą prezydenta żyrującego politycznie pomysły swych kolegów z lewicy, pana Balta czy Wabnica: w sprawach opodatkowania pielgrzymów i usunięcia z III Alei Najświętszej Maryi Panny głosów jasnogórskich nabożeństw?
– Rzeczywiście przed kampanią wyborczą były takie wnioski i hasła, ale spotkały się z rzeczową odpowiedzią ze strony tych, co je emitują: Kurii, jeśli chodzi o węzeł i Jasnej Góry. Sytuacja się poprawiła. Osobiście nie ingerowałem w ten problem. Nie mam ani możliwości, ani mandatu, by w tej kwestii się wypowiadać. Nie jestem właścicielem źródeł nagłośnienia. Mogłem jedynie apelować, by nie było to uciążliwe dla mieszkańców Częstochowy.
Czyli nie widzi Pan sprzeczności?
– Prezydent miasta jest po to , by dbać o mieszkańców. Skoro dwóch ludzi – wymienia pani Balta i Wabnica – zwraca uwagę, że coś mieszkańcom przeszkadza i opinie części mieszkańców to potwierdzają, to prezydent, na ile ma możliwość, powinien mediować i ewentualnie interweniować. Z tego co wiem, sytuacja się poprawiła.
Dlaczego zatem wziął Pan Prezydent na siebie rolę autora pomysłu dofinansowania ze środków miasta zabiegów in vitro? Chwalił za to „władze Częstochowy” sam przewodniczący SLD Leszek Miller, a częstochowski poseł Marek Balt będzie sprawozdawcą SLD-owskiego projektu in vitro w styczniowej debacie w Sejmie, projektu ekstremalnego, identycznego z pomysłami Palikota, także na przykład umożliwiającego dostęp do in vitro parom homoseksualnym?
– Pomysł in vitro w wydaniu częstochowskim nie jest ani polityczny, ani nie ma na celu budzić debaty światopoglądowej. Jest sposobem na to, żeby lepiej zaopiekować się częstochowianami, częstochowskimi rodzinami. Skoro część z nich ma problemy związane z bezpłodnością, skoro część z nich ma jedyną szansę na posiadanie dziecka dzięki zabiegowi in vitro, to samorząd nie powinien być głuchy na ich potrzeby. Powinien na nie odpowiadać. Stąd, między innymi, pomysł, aby przeznaczyć na współfinansowanie zabiegów 110 tys. złotych. To jest element całego programu opieki nad częstochowskimi rodzinami. Pamiętajmy, że w budżecie miasta mamy zapisy na temat finansowania szczepionek przeciwko grypie dla przedszkolaków, mamy badania przesiewowe i szczepionki przeciwko wirusowi HPV wśród młodzieży szkolnej, mamy tablety i e-booki dla gimnazjalistów. Mamy również rozwiązania dla osób starszych – programy zdrowotne, pomocy finansowej, programy rekreacji ruchowej. Tych pomysłów, którymi chcemy pokazać, że interesujemy się częstochowskimi rodzinami, jest w budżecie więcej. To, że in vitro najmocniej się przebiło i że są ludzie, którzy próbują wykorzystywać ten temat w odmienny sposób od intencji wnioskodawców – mojej i radnych – to jest już poza nami. My wiemy, po co to zrobiliśmy. Zrobiliśmy to po to, by pomagać ludziom.
Kwota przeznaczona na in vitro jest minimalna. Badania są przecież bardzo drogie, za tę kwotę pomogą może dwóm rodzinom, o ile w ogóle uda się skutecznie przeprowadzić zabiegi.
– Ta kwota, w zależności od ośrodka, wystarczyłaby na pełne sfinansowanie kilku, a nawet kilkunastu zabiegów, albo współfinansowanie – co chcemy uczynić – zabiegów kilkudziesięciu parom.
Parom heteroseksualnym?
– Oczywiście. To program pomocy częstochowskim rodzinom, choć nie będę wnikał, czy po ślubie kościelnym, czy cywilnym. Nie chcę wspomagać… nikogo innego. Jak próbują rozwiązywać te problemy politycy w Warszawie, średnio mnie interesuje. Mam nadzieję, że skorzystają również z częstochowskich rozwiązań.
Inną sferą budzącą w mieście wiele emocji, a nawet otwarte konflikty i protesty, jest kwestia przyszłości wielu częstochowskich szkół, objętych likwidacyjnymi bądź scaleniowymi koncepcjami Wydziału Edukacji Urzędu Miasta…
– Edukacja w kształcie, jakim ją zastałem nie była ani dobra, ani skuteczna, ani wydolna. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie o 20 procent zmniejszyła się liczba uczniów w szkołach, a liczba nauczycieli i pracowników oświaty wzrosła w tym czasie o 20 procent. Niestety, co potwierdzają wyniki testów i egzaminów, pogorszyła się jednocześnie jakość kształcenia. Jest ciągle lepsza niż w innych częściach województwa, ale tendencja jest spadkowa. Dlatego nie można udawać, że nic się nie dzieje i że w edukacji nie są potrzebne zmiany. Z drugiej strony dopłacamy do szkolnictwa grube miliony złotych. Jeżeli wydamy je w tym obszarze, nie będziemy mogli ich przeznaczyć na budowę dróg, oświetlenie, pomoc społeczną. Dlatego są opracowywane propozycje różnych zmian, wszystkie chcę przeanalizować i te, za którymi będą przemawiać silne argumenty – zaproponować Radzie Miasta. Tam, gdzie znajdują się inne, racjonalne rozwiązania – pierwotne plany mogą podlegać weryfikacji i ulegać modyfikacji.
Czy będą one zależne od stopnia nasilenia protestów mieszkańców?
– Będzie liczyła się siła argumentów, a nie argument siły. Jeżeli zostaną przedstawione takie argumenty, propozycje i wnioski, które pokażą, że będziemy mogli lepiej uczyć, jednocześnie bardziej szanując nasze wspólne, publiczne pieniądze, to w tym kierunku będziemy podążać.
Pewien zakres reformy wprowadziliście już od bieżącego roku szkolnego. Czy są jakieś jej wymierne efekty?
– W niektórych wymiarach tak, ale pamiętajmy, że wyniki w tak skomplikowanej strukturze można zmierzyć po jakimś czasie. Fakt, że poszedł ktoś na emeryturę, to w tym roku nie skutkuje in plus w budżecie, bo są koszty odpraw. Sytuacje zatrudnienia niektórych nauczycieli na dwóch etach, kosztem innych, którzy w ogóle nie mają pracy, nie są sprawiedliwe. Te nieprawidłowości próbujemy eliminować. Mam nadzieję, że zmiany, które chcemy wprowadzić w tym roku też pójdą w dobrym kierunku.
Częstochowie od wielu, wielu lat brakuje inwestycji, tworzących między innymi nowe miejsca pracy. To było przecież pańskie, najważniejsze hasło wyborcze. Jak to wygląda, po z górą już roku pańskiej prezydentury; jednocześnie w perspektywie najbliższych lat?
– Bardzo dużo udało się zrobić w tworzeniu klimatu wokół Częstochowy, jako miejsca, w które warto inwestować. Nasze wyjazdy i spotkania z przedsiębiorcami; nasza aktywność na wielu frontach jest zauważana. Częstochowa zaczyna być postrzegana jako miejsce przyjazne inwestorom, do tego stopnia, że przy podpisaniu umowy z firmą Warmus Investment na dzierżawę terenu pod budowę czterogwiazdkowego hotelu w Częstochowie, inwestor powiedział, że życzyłby sobie takiego klimatu inwestycyjnego i takiej obsługi, jaką znalazł w Częstochowie, również w innych miastach. To cieszy, bo dowodzi, że jesteśmy na dobrej drodze i tylko kwestią czasu powinna być satysfakcja z kolejnych umów i przedsięwzięć realizowanych w naszym mieście. Poza tym jasno argumentujemy, że chcielibyśmy, by wszystkie inwestycje wiązały się z daniem pracy naszym, częstochowskim firmom. Jeśli więc budowa hotelu, to niech ją wykonują firmy częstochowskie i zatrudnieni w nich nasi mieszkańcy. I w przyszłości niech pracę znajdą w nim również częstochowianie.
Hotel, to jedno przedsięwzięcie, co w dalszej perspektywie…
– Na przykładzie hotelu pokazałem pewien model, który już funkcjonuje. Jest też podpisana umowa z firmą Ikea, która 18,5 miliona złotych chce zainwestować w nasze drogi, by ułatwić dojazd do swojego centrum handlowego, ale i poprawić nasz układ komunikacyjny. Tam również podkreślamy, że zależy nam, by przy wykonawstwie były zatrudnione nasze lokalne firmy, a w przyszłości – w centrum Ikea – powstały miejsca pracy dla częstochowian. Duże jest też zainteresowanie terenami inwestycyjnymi w strefie przemysłowej przy ul. Legionów, w okolicach TRW. Trzymamy kciuki za firmy, by ich analizy przekonały je do zainwestowania na tym obszarze. Są też tereny w mieście – Park Lisiniec, okolice Cepelii, kamienicy przy Alei 49, Dom Księcia… One też czekają na inwestorów. Liczę, na to, że ich pojawienie się to tylko kwestia czasu, odpowiednich negocjacji, może trochę poprawy koniunktury na rynku.
Pana wyjazdy do Chin przyniosły jakieś konkrety?
– W marcu będzie w Częstochowie grupa chińskich inwestorów, którzy po mojej prezentacji w Szanghaju zapowiedzieli rewizytę. Spotkają się z częstochowskimi przedsiębiorcami. Podobna misja będzie w kwietniu. Chiny to możliwości inwestycyjne a zarazem ogromny rynek zbytu, który potrzebuje towarów wysokiej jakości. Myślę, że nasze firmy mają szansę eksportować do Chin swoje produkty.
Czyli kierunkiem współpracy będzie eksport?
– Jestem zainteresowany właśnie taką współpracą; by znaleźć rynki zbytu dla naszych producentów, co pozwoli im rozszerzyć ofertę i w konsekwencji zatrudnić więcej osób. Ale drugim kierunkiem jest zachęcenie przedsiębiorców chińskich do otwierania biznesów w Częstochowie, które przyniosą obu stronom korzyści. Od lat marzymy np. o aquaparku, potrzebne są kolejne obiekty hotelowe, infrastruktura rekreacyjna. To jest pożądane i jest na to rynek. Ale szanse na realizację zawsze jakoś uciekały nam sprzed nosa. Jak zacznie być prawdziwa konkurencja, wzrośnie zainteresowanie inwestorów, to w końcu któryś z nich, przy naszej zachęcie, zrealizuje te przedsięwzięcia.
Jednak Chińczycy nie zaprezentowali się jako rzetelni kontrahenci. Wszyscy pamiętamy ubiegłoroczną wpadkę przy budowie autostrady A-2 na odcinku drogi Warszawa-Łódź. Wycofali się z budowy, bo przerosły ich koszty, ale w przetargu sami zażądali o połowę mniej pieniędzy niż rzeczywisty koszt inwestycji. Nie obawia się Pan, że podobna sytuacja może powtórzyć się na naszym częstochowskim podwórku?
– Będę rozmawiał z tymi, którzy chcą wyłożyć swoje pieniądze na konkretną inwestycję. To, że pieniądze miałyby pochodzić z naszego budżetu, a oni mieliby wykonywać tylko zadanie, to jest odbieranie chleba naszym przedsiębiorcom. Mnie interesuje jedynie sytuacja, by oni inwestowali swoje środki, a wówczas budować mogą własnymi siłami, choć – jak wspomniałem – chciałbym, by jako inwestor zlecali pracę miejscowym, częstochowskim firmom.
Panie Prezydencie, proszę raz jeszcze jasno powiedzieć częstochowianom: jaką Pan ma wizję funkcjonowania i rozwoju naszego miasta? Jakie cele cywilizacyjne, dla dobra Częstochowy Pan – jako Prezydent – sobie stawia i chce osiągnąć?
– Zawsze się mówiło, że Częstochowa jest miastem turystyczno-pielgrzymkowym. Sądzę, że pielgrzymkowym – tak, ale turystów to nie widzimy na naszych ulicach, bo byłoby ich więcej w hotelach, restauracjach, sklepach. Dlatego w tym obszarze rozwinięcia wymaga część turystyczna i na to chcemy położyć nacisk. Ale najważniejsze – w moim przekonaniu – jest to, by Częstochowa jako miasto akademicko-przemysłowe mocniej, właśnie na tej “nodze”, stanęło. By więcej pojawiło się ludzi w naszych uczelniach i by były tworzone zakłady produkcyjne. Kiedyś w Częstochowie studiowało o 20 tysięcy więcej młodzieży. Każdy z tych młodych ludzi musiał miesięcznie wydać np. tysiąc złotych na utrzymanie, więc z tego tytułu w naszym mieście zostawały grube miliony złotych. Powinniśmy być zainteresowani, by studentów w naszym mieście było jak najwięcej, bo są to konkretne wpływy do budżetu miasta, a – w większym jeszcze stopniu – zarobki dla przedsiębiorców. To przekłada się na rozwój naszych uczelni i firm, zakładów pracy. Mamy tereny inwestycyjne, wykwalifikowanych pracowników, wykształconych przez szkoły wyższe – m.in. Politechnikę i Akademię Jana Długosza i powinniśmy to odpowiednio eksponować. Nazwa „Częstochowa” znana jest w kraju i na świecie, ale mało kto wie, co się – oprócz ośrodka pielgrzymkowego – pod nią kryje. Chodzi o to, by wszyscy wiedzieli: Częstochowa, to super miejsce dla turystów, bo mamy Jurę Krakowsko-Częstochowską; to super miejsce do nauki, bo mamy kilka dobrych wyższych uczelni i super miejsce, by tu pracować, bo w mieście jest wiele rozwijających się zakładów pracy i spory rynek pracy. To sumowanie powinno dać wynik: Częstochowa to świetne miejsce, by tu żyć.
Dlaczego zatem radni SLD głosowali podczas ostatniej sesji budżetowej przeciw wnioskowi PiS o wspomożenie prouniwersyteckich inwestycji Akademii im. Jana Długosza skromniutką przecież kwotą 300 tys. złotych?
– Tu są dwa osobne tematy. Chcemy i będziemy pomagać częstochowskim uczelniom i również Akademia Jana Długosza może się takiej pomocy spodziewać. Chciałbym się jednak zastanowić, czego bardziej Akademia potrzebuje: czy tych kilkuset tysięcy złotych dokładki do dużo większej inwestycji, czy drogi prowadzącej do tej inwestycji i do Akademickiego Centrum Sportu? Będę musiał się zatem spotkać z panem rektorem Zygmuntem Bąkiem, by tę kwestię omówić. Sądzę, że więcej korzyści środowisko akademickie może mieć z remontu ul. Zbierskiego. Druga sprawa to rozwój poprzez powstanie uniwersytetu w Częstochowie. Pozostaje pytanie, kto ma go utworzyć. Czy połączenie Politechniki i AJD to dobra opcja, czy lepszym rozwiązaniem jest pozostawienie Politechniki, jako mocnej szkoły technicznej, a zastanowienie się z kim, na bazie AJD, powoływać uniwersytet. Ale tę kwestię pozostawiam już do rozważenia i decyzji – uczelniom.
Niemniej starania samorządu w tej kwestii byłyby konieczne…
– Oczywiście jestem do dyspozycji. Chętnie mogę spotkać się w ministerstwie, chętnie będę towarzyszyć podczas rozmów, negocjacji…
Panie Prezydencie… najtrudniejsza jest w naszym mieście sytuacja młodych częstochowian: brakuje dla nich, także dla absolwentów częstochowskich szkół wyższych, miejsc pracy; inwestorzy jakoś nie wchodzą ani drzwiami, ani oknami…
– Jeszcze…
Niedawno miasto anulowało pakiet socjalny dla pracowników miejskich ośrodków pomocowych. „Solidarność” zapowiada liczne, systematyczne protesty. Jak Pan Prezydent zamierza się do nich ustosunkować? Czy jest opracowana inna wizja wsparcia tego sektora urzędniczego?
– Pakiet anulowano, a właściwie – wygaśnie dopiero pod koniec roku 2012, bo w różny sposób byli traktowani pracownicy w tych jednostkach. Jedni wynegocjowali sobie przywileje, inni – nie. Sytuacja, w której brakuje pieniędzy na realizację pakietu oraz występujące nierówności płacowe związane na przykład z warunkami odejścia na emeryturę czy premiowaniem, obliguje nas do wprowadzenia zmian, by zachować równe zasady dla wszystkich. Będziemy pracować nad takim rozwiązaniem, które będzie dobre i sprawiedliwe, a jednocześnie realne w świetle naszym możliwości finansowych.
Reasumując. Jak Pan Prezydent oceniłby w skali 1 do 10 swoją ponad roczną prezydenturę? Czy udało się rozbudzić energię częstochowian?
– To jest proces, który nadal trwa. Jestem pewien, że z każdym miesiącem będziemy mieli coraz więcej sukcesów, ale jeszcze wiele przede mną i przed moimi współpracownikami, by osiągnąć taki poziom, który, jeśli nie w pełni wszystkich zadowalający, będzie chociaż częściowo satysfakcjonujący znaczącą część mieszkańców naszego miasta.
Zatem jaka ocena?
– Za starania moich współpracowników i tych, którzy ze mną pracują – 9. Na lepszy efekt musimy jeszcze poczekać, bo nie wszystkie rzeczy dobre, które udało się nam zrobić już dotarły do świadomości ludzi. Na pewno wszyscy musimy pracować także nad tym i liczę w tym względzie na dobrą współpracę z mediami, aby zalety wprowadzanych przez nas rozwiązań przebijały się do mieszkańców, i aby oni lepiej rozumieli nasze intencje, projekty i podejmowane decyzje.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
URSZULA GIŻYŃSKA