Rozmowa z prezesem Zarządu Okręgu PiS w Częstochowie, posłem Szymonem Giżyńskim.
Czy Prawo i Sprawiedliwość czuje się w Częstochowie przegranym niedawnych wyborów samorządowych?
– Nie. Już z kilkutygodniowego dystansu dobrze widać , iż zdobyliśmy to, co było do zdobycia.
W przypadku częstochowskich radnych PiS można by się z tym z grubsza pogodzić, ale kandydat PiS na prezydenta – Artur Warzocha zajął dopiero czwarte miejsce…
– Gdyby kandydat Wspólnoty Samorządowej, Tadeusz Wrona nie manipulował elektoratem PiS-u lub zrezygnował z kandydowania, o co w imię publicznego interesu kilkakrotnie prosiliśmy, prezydentem Częstochowy byłby Artur Warzocha.
Wiemy już , czego Tadeusz Wrona nie zrobił, ale co uczynił, by zagrodzić drogę Arturowi Warzosze do częstochowskiej prezydentury?
– Przede wszystkim wmawiał częstochowianom i to od co najmniej roku, że to on- Tadeusz Wrona – ma poparcie PiS-u na prezydenta Częstochowy…
…jako koronnego argumentu używając fakt, iż został doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego…
– … co w interpretacji Wrony było wyjątkowo cyniczne , ponieważ pan prezydent Lech Kaczyński wybrał Wronę jako doradcę ds. samorządowych między innymi dlatego, iż Wrona nie miał nic wspólnego z PiS-em, a nawet z PiS-em bezustannie się wadził. Przecież pan prezydent Lech Kaczyński doskonale wiedział, iż Wrona od 2002 roku współrządził Częstochową w sielankowej zgodzie z Platformą Obywatelską wcześniej odrzucając oferty PiS współodpowiedzialności i współpracy; znakomicie wiedział również pan prezydent Lech Kaczyński, iż jednym z ojców prezydentury Wrony w 2006 roku był Jerzy Buzek, a jednym z ojców mandatu europosła dla Jerzego Buzka w 2009 roku – Tadeusz Wrona.
Wybór pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego był trafny i precyzyjny: potrzebował doradcy Wrony jako człowieka nie „pisowskiego”, lecz właśnie z ducha „platformianego”, swobodnie buszującego po tej rozległej, amorficznej ideowo plaży, jaką stanowią struktury samorządowe, owe wszelakie związki miast, miasteczek, gmin, prezydentów, burmistrzów, wójtów itd. Przecież upieranie się przy tym, iż pan prezydent Lech Kaczyński potrzebował Wronę do kontaktów z PiS-em jest absurdalne i zgoła obraźliwe, skoro pan prezydent Lech Kaczyński był twórcą , a potem honorowym prezesem PiS; miał w PiS-ie charyzmatycznego przywódcę- swego brata i setki oddanych sobie przyjaciół – towarzyszy walki – którzy za Nim, panem Lechem Kaczyńskim, poszliby w ogień.
Potwierdził to wszystko sam pan prezes Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Częstochowy – 8 lutego 2010 roku – mówiąc, iż Tadeusza Wronę kojarzy zawsze z Platformą Obywatelską , a o doradztwie Wrony u pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego dowiedział się z prasy.
To, co pan mówi , brzmi przekonująco, ale niewiele z takiego przekazu docierało do opinii publicznej
– Zaszły takie okoliczności, że najpierw pięć miesięcy byłem zawieszony w prawach członka PiS na okoliczność potwierdzenia mojego rzekomego uczestnictwa w kampanii referendalnej na rzecz odwołania Tadeusza Wrony ze stanowiska prezydenta Częstochowy. Później, w okresie wielkiej żałoby narodowej, po katastrofie smoleńskiej, wszelkie publiczne dywagacje na temat pracy Wrony w Kancelarii Prezydenta RP, w imię najwyższej powściągliwości i delikatności uczuć, uznałem za niedopuszczalne i nie wypowiadałem się na ten temat. Wrona i jego otoczenie – przeciwnie; eksponowali ten wątek z całych sił.
Na pana, eksprezydent Częstochowy – Tadeusz Wrona nie miał co liczyć, ale czy nie próbował do siebie przekonać innych polityków PiS-u?
– Robił to i robi cały czas. Najbardziej spektakularnym tego wyrazem jest współpraca Tadeusza Wrony z Elżbietą Jakubiak , która w okresie kampanii prezydenckiej pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego przybyła do Częstochowy na zaproszenie Wrony. Pani Jakubiak spotkała się wówczas z osiemdziesięciorgiem studentów Politechniki Częstochowskiej i czterdziestoosobowym komitetem poparcia Jarosława Kaczyńskiego, który „samorzutnie” i „spontanicznie” zorganizował Wrona spośród i przy pomocy swoich komilitonów. Politycznie, dla pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, efekt przyjazdu pani Jakubiak do Częstochowy był żaden. Mało tego: pani Jakubiak z pełną premedytacją zignorowała fakt działania w Częstochowie dwustuosobowego komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego pozostającego w logistycznych relacjach z Zarządem Częstochowskiego Okręgu PiS, którego jestem prezesem. Komitet poparcia Jarosława Kaczyńskiego współpracujący w sprawach technicznych ze statutowym Zarządem Okręgu PiS był jednym z największych w kraju, szczycił się obecnością tuzów życia publicznego Częstochowy i Okręgu Częstochowskiego oraz przynależnością doń intelektualnej gwiazdy polskiej prawicy – profesora Zdzisława Krasnodębskiego. I taką oto pierwszorzędną, polityczną jakość Jakubiak z Wroną – spostponowali. Dla własnych i wspólnych zarazem – celów.
Działacze przyszłego PJN-u , w tym Elżbieta Jakubiak, już wtedy podjęli próbę przechwycenia PiS-u, szukali także zwolenników w terenie. Dla Elżbiety Jakubiak Wrona był idealnym partnerem: miał wielkie ambicje ponownego zostania prezydentem Częstochowy, potrzebował więc mocnego i spektakularnego poparcia. Jakubiak i Wrona wyreżyserowali więc spektakl i wrzucili w miasto sygnał: Centrala daje prztyka Giżyńskiemu i puszcza oko do Wrony.
I co, nie reagował pan, nie bronił się?
– Przecież trwała kampania prezydencka pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Już to, co zrobili Jakubiakowa z Wroną wystarczająco- kampanii pana prezesa Kaczyńskiego – szkodziło: wyborcy byli zdezorientowani . Miałem do tego przykładać rękę? Zacisnąłem więc zęby i razem z całą częstochowską organizacją Prawa i Sprawiedliwości pracowaliśmy jeszcze więcej i ciężej.
Czyli Tadeusz Wrona osiągnął swój cel?
– Tak. Kosztem PiS-u. Kosztem pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego – cel osiągnął. Ludzie Wrony wyciągnęli z szaf wszystkie werble, tamburina i grzechotki i rozbiegli się po mieście podnosząc radosny szczebiot: Tadeusz ma poparcie PiS-u w wyborach na prezydenta Częstochowy, Tadeusz ma poparcie…
I jak do tego odniosła się częstochowska organizacja PiS?
– Z należytą powagą i spokojem.
Tylko tyle?
– Aż tyle . Bo zawsze głęboko ufamy panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i wierzymy w każde jego słowo. A pan prezes Jarosław Kaczyński powiedział podczas spotkania z Zarządem Okręgu PiS-u, 8 lutego 2010 roku, iż to organizacja częstochowska wysunie swojego kandydata na prezydenta Częstochowy.
I dalej działo się tak, jak pan prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział. Zarząd Częstochowskiego Okręgu PiS własną kandydaturę na prezydenta Częstochowy zaproponował, a pan prezes Jarosław Kaczyński wraz z Komitetem Politycznym zaaprobował i zatwierdził. Artura Warzochę.
Czyli Tadeusz Wrona przegrał to, co tak misternie zaplanował i wygrał z Elżbietą Jakubiak?
– Niezupełnie i nie do końca. Przecież Tadeusz Wrona i jego ludzie przez z górą rok zapewniali potencjalnych wyborców o spodziewanym dla siebie poparciu PiS-u. To się musiało jakoś rozejść i częściowo utrwalić, tym bardziej, iż jako organizacja częstochowska, z wcześniej wymienionych , zasadniczych przyczyn, nie mogliśmy wszczynać rabanu, a jakoś nikt nam z pomocą pośpieszyć nie chciał…
Ale Artur Warzocha był jedynym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Częstochowy?
– Tak. Był Artur Warzocha wyłącznym i jedynym kandydatem pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości na urząd Prezydenta Częstochowy.
Czy Tadeusz Wrona uznał ten fakt i się z tym pogodził?
– Nie. Nigdy.
Jak zatem zareagował?
– Ludzie Wrony, już w trakcie kampanii wyborczej, nie tylko kontynuowali, lecz wręcz nasilili szeptankę na mieście o rzekomym poparciu PiS-u dla eksprezydenta Częstochowy.
Czy to było groźne dla waszego kandydata, Artura Warzochy?
– Bardzo groźne. Musieliśmy zareagować. Zmodyfikowaliśmy naszą strategię. Dążyliśmy do tego, by nasz kandydat, dzierżący, jako jedyny, poparcie Jarosława Kaczyńskiego pokazywał się jak najczęściej w obecności Tadeusza Wrony i jako jego kontrkandydat toczył z nim przedwyborcze boje.
Czy przyniosło to zamierzony efekt?
– Tak. Pierwszy to dostrzegł sam Tadeusz Wrona i natychmiast kontratakował.
Jak?
– W sposób niebywały, gwarantujący mu trwałą, ale niestety, dość ponurą sławę w katalogach politycznych chwytów wszech czasów. Tego przed Wroną nie zrobił nikt i być może po nim tez nikt tego nie zrobi.
Płonę z ciekawości… cóż to takiego…?
– Tadeusz Wrona widząc, iż nie da się ukryć przed światem, iż to Artur Warzocha jest jedynym kandydatem Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u, zainwestował pieniądze i umieścił w lokalnych mediach, w internecie i na ulotkach, apel, w którym doszczętnie dezawuował kandydaturę Artura Warzochy; jednocześnie wzywał cały elektorat PiS-u , by pod groźbą zmarnowania głosu przerzucił swe poparcie na Tadeusza Wronę, ponieważ Warzocha na prezydenta Częstochowy się nie nadaje i w wyborach na ten urząd nie ma najmniejszych szans.
Czy zaskarżyliście ten materiał w Sądzie, w trybie wyborczym?
– Sąd takie sprawy – w trybie wyborczym – rozpatruje zawsze pod kątem formalnym. Sentencji i rozstrzygnięcia, w takich sytuacjach, nie sposób przewidzieć.
Byliśmy natomiast pewni, iż tak haniebnym, podłym i perfidnym wyczynem, pozostającym bez precedensu w arsenałach współczesnych, czarno-piarowskich technik politycznych, niewolnych przecież od brutalizmów i świństw – Wrona wobec opinii publicznej załatwił się sam.
Niestety, myliliśmy się. W tak szczególnym mieście, jak Częstochowa przechodzą, jak widać, i takie rzeczy.
Proszę mi zatem wytłumaczyć. Jak to możliwe? Pan Tadeusz Wrona cały czas zaklinał rzeczywistość i zapewniał o poparciu swej kandydatury przez PiS, eksploatując bezustannie i bez miary wątek swego doradzania panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu; dezawuując z drugiej strony i zupełnie lekceważąc fakt, iż to sam prezes Jarosław Kaczyński wspierał i stał za kandydaturą Artura Warzochy jako jedyną PiS-u. Jak można bez hipokryzji i wstydu łączyć tak dwie skrajnie różne, nawzajem wykluczające się postawy i działania? Czyż nie kala to Świętej Pamięci Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i boleśnie nie dotyka osoby pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
– Młody człowieku! Proszę się nie krygować. Pan doskonale wie, iż sam pan nazwał rzeczy po imieniu i stawiając bezlitosne, retoryczne pytania, pan sam przypisał im oczywiste odpowiedzi. Zgadzam się z panem.
Tadeusz Wrona z kandydatem PiS-u , Arturem Warzochą, wygrał…
– Różnicą 307 głosów. Wrona otrzymał 10.179; Warzocha – 9872.
Zajęli trzecie i czwarte miejsce.
Czy Tadeusz Wrona może odczuwać satysfakcję z pokonania jedynego kandydata apias-u, Artura Warzochy?
– Może, może, ale nie powinien. Kampania prezydenta Wrony polegała na kilkunastomiesięcznym wmawianiu potencjalnym wyborcom, iż to on ma poparcie PiS-u. A było to wierutne kłamstwo. Nigdy Wrona takiego poparcia nie miał. Ale część prawicowego elektoratu, bez własnej winy, nie znając wszystkich okoliczności, dała się zmanipulować. My też, jako sztab wyborczy, z różnych powodów, nie mogliśmy odrobić wszystkich strat, które Wrona nieuczciwie nam zadał.
Ale sami też strzelaliście sobie gole. W Częstochowie wisiały przez długi czas bilbordy desygnujące Artura Warzochę do Sejmiku Wojewódzkiego, a w Konopiskach, czy też Koszęcinie , i to przez całą kampanię, bilbordy Warzochy na prezydenta Częstochowy….
– Niestety, wisiały.
I kto za to odpowiada?
– Wynajęta, zresztą nie przez nas, firma zewnętrzna. Interweniowaliśmy w tych sprawach bardzo energicznie. Bezskutecznie.
Tak się ułożyło, zapewne nieprzypadkowo, iż w częstochowskiej Radzie Miasta zasiedli reprezentanci wyłącznie tych ugrupowań, których przedstawiciele zajęli cztery pierwsze miejsca w wyborach na prezydenta Częstochowy . Czy tak ukształtowana Rada Miasta odzwierciedlała rzeczywisty układ sił politycznych w Częstochowie?
– Nie odzwierciedlała, a na pewno – nie w pełni. Kampania samorządowa przebiegała w Częstochowie w klimacie ubiegłorocznego referendum. Dla znakomitej większości częstochowian najważniejsze było to, by do władzy nie wrócił Tadeusz Wrona. Stąd dla pewności głosowali na Matyjaszczyka i SLD. I stąd zapewne znacząca nadreprezentacja głosów na lewicę, zarówno w wyborach prezydenckich jak i do Rady. Gdy Krzysztof Matyjaszczyk zdecydowanie wygrał pierwszą turę, a, w drugiej, w starciu z kandydatką PO, Izabelą Leszczyną był zdecydowanym faworytem, częstochowianie uznali, iż zrobili swoje – Wrony przecież już w grze nie było – i ponownie do urn pofatygowali się w bardzo mizernej liczbie.
Izabela Leszczyna uzyskała w drugiej turze 13.840 głosów, o trzy tysiące mniej, niż w pierwszej. Oznacza to, iż tak zwany żelazny elektorat PO jest w Częstochowie mało zdyscyplinowany.
Żelazny elektorat Tadeusza Wrony praktycznie już nie istnieje. Dwie trzecie oddanych na niego głosów należy do PiS, bo zostały „wyszarpane” zbójeckimi i nieuczciwymi metodami , w następnym rozdaniu zapewne już nieskutecznymi.
Tadeusz Wrona uzyskał w swoim okręgu – Północ – bardzo cienki wynik na radnego; jako jedna z najsłabszych „jedynek”, które do Rady weszły. Gdyby natomiast na Północy lista lewicy zdobyła tylko sto kilkadziesiąt głosów więcej, Wrona do częstochowskiej Rady by się nie dostał, a koło „Wspólnoty Samorządowej” liczyłoby tylko trzech radnych. Fatalnie wypadli wiceprezydenci z czasów prezydentury Tadeusza Wrony. Wszyscy kandydowali z jego listy: „Wspólnoty”. Bogumił Sobuś z pierwszego miejsca , uzyskał 387 głosów i przegrał z pierwszym na liście „Tysiąclecia”, Stanisławem Gmitrukiem , który też nie wszedł. Jacek Betnarski i Zdzisław Ludwin, punktowali odpowiednio: 75 i 78 głosów.
Prawo i Sprawiedliwość, jak to mówią szachiści „utrzymało deskę” , przynajmniej w liczbach bezwzględnych. Pięć mandatów , to tyle samo, co w kadencji 2002-2006 i o jeden mniej, niż w kadencji ubiegłej.
Inaczej rzecz się ma, jak porównamy wyniki PiS-u z rezultatami Wspólnoty Tadeusza Wrony. W latach 2002-2006 Wspólnota miała 9 radnych, a po zdradzie Andrzeja Kalasińskiego i Henryka Pinisa – 11 radnych, do 3 z PiS-u. W kadencji 2006-2010 Wspólnota miała 7 głosów, PiS – 6, a gdy Marek Domagała poszedł śladem Pinisa i Kalasińskiego, Wspólnota miała 8 radnych, PiS – 5.
Dzisiaj, „Wspólnota” posiada 4 radnych – pierwszy raz w historii mniej niż PiS, który ma pięcioosobowy Klub, z wszelkimi oznakami stałości i dotrwania w pełnym składzie do końca kadencji.
PiS potwierdziło w tych wyborach, tym razem także całkowicie formalnie, status lidera częstochowskiej prawicy.
Co to oznacza dla Częstochowy?
– Polityczny przełom i promyk nadziei.
Dziękuję za rozmowę
Z prezesem Zarządu Okręgu Częstochowskiego Prawa i Sprawiedliwości, posłem Szymonem Giżyńskim rozmawiał
Dawid Karuzo.