SAMUEL BOGUMIŁ LINDE (1771 – 1847)


Przebywali w Częstochowie

Bibliograf, bibliotekarz, pedagog. Polak z wyboru. W 155. rocznicę śmierci. Ur. 24.04.1771 w Toruniu, z rodziców wyznania ewangelicko-augsburskiego, ojca Szweda Jana Jacobsena Linde, mistrza cechu ślusarskiego i rajcy toruńskiego oraz matki, Niemki, Barbary Langenhan, córki kamieniarza przybyłego z Coburga. Rodzice mieli ośmioro dzieci, z których przeżyło dwóch synów, najstarszy Jan Wilhelm i najmłodszy Samuel Bogumił. Po ukończeniu szkoły podstawowej i gimnazjum, za radą i z pomocą brata Jana (księdza) po śmierci ojca wyjechał w 1789 na studia do Lipska w wieku 18 lat. Korzystał ze stypendium ufundowanego dla studentów z Torunia. 23.02.1792 uzyskał tytuł magistra. Uzyskał też stanowisko lektora języka polskiego na uniwersytecie lipskim po zatwierdzeniu prośby przez elektora saskiego. Rozpoczął prace przekładowe (pod kryptonimem X.Y. von Z) na język niemiecki. Przetłumaczył m.in. “Powrót posła” Niemcewicza i “O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 Maja”. Druk w Lipsku sfinansował J. Potocki. Zysk ze sprzedaży ofiarował Lindemu. Od 1793 Linde nawiązał osobiste kontakty z T. Kościuszką, J. Niemcewiczem, J. Weyssenhoffem, H. Kołłątajem, S. Potockim i ks. F. Dmochowskim. “Żyłem w Lipsku jak w Polszcze z Polakami dla Polski”. To słowa wypowiedziane przez Lindego. Jego postanowienie o wydaniu Słownika Języka Polskiego było coraz silniejsze. Po wybuchu Powstania Kościuszkowskiego Linde opuścił Lipsk i przez Kraków przybył do Warszawy, w której rozpoczął gromadzenie materiału do zaplanowanego wydawnictwa. Po upadku Insurekcji J. Potocki zaprotegował Lindego Ossolińskiemu. W Wiedniu, jako prywatny bibliotekarz Ossolińskiego, przebywał od 1795 do 1803. Kupował i gromadził dla niego książki podróżując po ziemiach zaboru austriackiego odwiedzając antykwariaty i klasztory, nie zapominając o własnych potrzebach niezbędnych przy tworzeniu Słownika. Cennego poparcia i wsparcia materialnego doznał Linde od A.K. Czartoryskiego. Po opuszczeniu Wiednia w 1803 przybył do Warszawy, aby uchodząc u władz za Niemca objąć funkcję dyrektora powstającego pruskiego liceum. Linde skutecznie bronił elementów polskości w kierowanej przez siebie placówce, nie zaniedbując spraw związanych ze Słownikiem. W 1804 wydał obszerny protest zapowiadający to 4-tomowe wydawnictwo w cenie 10 dukatów (30 talarów). Prenumerata objęła wszystkie ziemie dawnej Rzeczypospolitej i ośrodki zagraniczne, jak Wiedeń i Lipsk. Ostatecznie Słownik rozrósł się do 6 tomów, które ukazały się: I/1807, II/1808, III/1809, IV/1811, V/1812, VI/1815. Poza prenumeratą Słownik sprzedawał się powoli, prawdopodobnie z powodu ceny. Jeszcze w 1817, z rozkazu cara Aleksandra, zakupiono 100 kompelów dla szkół rosyjskich. “Słownik będący rezultatem imponującej pracowitości i metodyczności autora stanowił bardzo poważne i trwałe osiągnięcia naukowe”. Autorstwo Słownika zapewniło Lindemu sławę w kraju i poza jego granicami. W uznaniu zasług w 1817 namiestnik Zajączek wręczył Lindemu złoty medal “Od rodaków”. Otrzymał też członkostwo honorowe Uniwersytetu w Wilnie i Krakowie, członkostwo Czeskiego Tow. Naukowego, Królewskiego Tow. Naukowego w Getyndze, Instytutu Francuskiego Literatury, Królewsko-Pruskiej Akademii Nauk, Cesarskiej Rosyjskiej Akademii. Został nobilitowany herbem Słownik. 24.03.1818 został Linde mianowany generalnym dyrektorem Biblioteki Publicznej Narodowej. Od maja do sierpnia 1819 objechał Linde kilka województw Królestwa Polskiego wybierając książki z bibliotek klasztornych. Najcenniejsze zdobycze uzyskała Biblioteka z opactw, klasztorów i kolegiat, które uległy kasacji. Nie był mile widziany przez zakonników. Nazywano go “grabieżcą” i “książkołapem”. Zmarł w Warszawie 8.08.1847.
A oto cytat dotyczący pobytu Lindego w Częstochowie: “Następnie kocz wiozący Lindego potoczył się do Wielgomłynów, Gidel, Mstowa i Częstochowy. W Gidlach zainteresował go nie tyle cudowny obraz Matki Boskiej, co biblioteka. Musiał jednak pohamować swoje zapędy, ponieważ miejscowy zakon nie został zniesiony i dlatego “odłączył” tylko sztuk 79. Jeszcze ostrożniej zachowywał się w Częstochowie u paulinów, gdzie ujawnił niebywałe talenty dyplomatyczne, byle tylko uszczknąć cokolwiek dla Biblioteki Publicznej.
Okazało się, że zbiory zakonne przedstawiały znikomą wartość”. Być może nie wszystko zostało mu udostępnione.
Źródła: 1) S.B. Linde bibliotekarz i bibliograf, Olena Błażejowicz;
2) Słownik Języka Polskiego, biografia autora.

ROMAN WINIAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *