Prawo forujące nieuczciwość


– Dzisiaj na hasło „budownictwo” wszyscy mają śmierć w oczach. W Polsce nie liczy się bowiem renoma i doświadczenie firmy. W cenie jest tandeta – mówią częstochowscy budowlańcy. – W naszym kraju szpitale, urzędy, szkoły budować może nawet jednoosobowa firma bez doświadczenia w branży. Wystarczy, że wylegitymuje się referencjami pozyskanymi od innej firmy i zaoferuje najniższą cenę nie przedstawiając kosztorysów – dodają.

Nie rzetelność lecz niska cena

Funkcjonujące w Polsce przepisy prawa zamówień publicznych stały się poważnym zagrożeniem dla funkcjonowania firm budowlanych, a dla wielu – zgubą. Znowelizowane prawo daje bowiem możliwość stawania do przetargów mało znanym, podmiotom z nikłym doświadczeniem zawodowym, których jedyną przepustką do istnienia na rynku są oferty z cenami dumpingowymi i referencje kupowane od innych firm. Te regulacje prawne, jak twierdzą ludzie z branży budowlanej, nie mają nic wspólnego z uczciwą konkurencją i jakością. – Doczekaliśmy czasów, w których doświadczenie i solidność nie przekładają się w żaden sposób na możliwość uzyskania zamówienia. Rzetelność się nie liczy. Inwestorzy stawiają jedynie na cenę, a ta musi być najniższa. I nie ważne, czy jest ona podparta konkretną analizą kosztorysu oferty. To inwestora nie interesuje. On nie analizuje ceny z przedstawioną specyfikacją robót budowlanych – zauważa prezes jednej z częstochowskich firm.
Doszło już do absurdu, gdyż dzisiaj uzyskanie zlecenia, które pokrywałoby choćby koszty wykonania robót jest niemożliwe. Uczciwe firmy podejmują jednak wyzwania dofinansowując zlecenia inwestora ze swoich zysków. Nieuczciwe z góry nastawiają się na hochsztaplerstwa i nieuczciwość. Z góry przewidują, że oszukają podwykonawców, dostawców, hurtownie. Tak na przykład postąpiła firma wykonującą remont basenu, przy ul. Dekabrystów w Częstochowie. Zrealizowała wprawdzie zadanie, ale nie wypłaciła podwykonawcom i dzisiaj oni dochodzą swoich pieniędzy w sądzie.
Solidne przedsiębiorstwa na swoją renomę pracują latami. Nowe prawo budowlane budzi u doświadczonych budowlańców wiele zastrzeżeń. Stawiają oni rzeczowe pytania: Na jakiej podstawie firma z dwuletnim stażem uzyskuje referencje i nagle staje się firmą doświadczoną, która może konkurować z firmami o wieloletniej tradycji i wysokiej renomie? Na jakiej podstawie wygrywa przetarg i buduje szpital, urząd skarbowy? Słusznie akcentują, że uzyskanie doświadczenia od innej firmy, która nie bierze udziału w realizacji zamówienia nie ma nic wspólnego z zasadą uczciwej konkurencji, o której jest mowa w artykule 7 prawa zamówień publicznych.

Z częstochowskiego podwórka

Bubli, efektów znowelizowanego prawa zamówień publicznych, jest coraz więcej. Krzywe schody na stadionach, niedokończone autostrady, niskiej jakości remonty dróg, zrywane umowy, to dzisiaj standard w Polsce. Również w Częstochowie doświadczamy tego typu „ciekawostek”. Wystarczy wspomnieć modernizację III Alei Najświętszej Maryi Panny sprzed kilku lat, realizowaną na zlecenie ówczesnych władz Częstochowy, reprezentowanych przez prezydenta Tadeusza Wronę. Roboty szły opieszale, jakość techniczna pozostawiała wiele do życzenia. Końcowym akordem były wielomiesięczne procesy o odszkodowanie i kary umowne.
Przykładów przetargów z jednym kryterium ceny, bez konieczności załączania kosztorysów, przybywa. Bardzo często inwestorzy ogłaszając przetarg posługują się formą rozliczania tzw. ryczałtu, nie żądając kosztorysów lub zastrzegając, w przypadku obowiązku dostarczania kosztorysów, że nie stanowią one podstawy do oceny ofert. Skutkuje to tym, że każda oferta z najniższą ceną jest ofertą najkorzystniejszą. Tak było z przetargiem na budowę Filharmonii Częstochowskiej. Inwestor wybrał ofertę firmy Flisbud z Janowa Lubelskiego chociaż posiadał wiedzę, że nie obejmuje ona robót na kwotę 1 miliona 912 tysięcy złotych, a roboty niedoszacowane stanowią kwotę 2 milionów 052 tysiące złotych. Filharmonię buduje więc firma, która, nie tylko dumpingowo zaniżyła cenę, ale też – jak się dzisiaj okazuje – nie wywiązuje się z terminów. Obiekt miał być oddany 15 sierpnia 2011 r. Nie został. Kolejna data oddania obiektu – to 15 grudnia 2011 r. Ale już wiadomo, że jest zbyt optymistyczna. Dlaczego zatem inwestor wybrał ofertę nieuczciwą, która nie obejmowała wszystkich robót? Doskonale przecież o tym wiedział. Podpisał umowę z firmą Flisbud na kwotę 32 mln 578 tys. złotych, czyli o 4 mln złotych niższą niż faktyczny koszt inwestycji. Jaką więc kwotą zakończy się remont filharmonii? Jak firma Flisbud wykona remont Filharmonii przekładając ofertę, w której roboty nieujęte i niedoszacowane stanowią kwotę około 4 milionów złotych?

Rzetelność w biznesie nie jest trendy

W obecnej sytuacji wielu przedsiębiorców zastanawia się, czy dzisiaj w Polsce warto być rzetelnym. Solidnie pracować, płacić podatki i wynagrodzenia. Sumienne i uczciwe przedsiębiorstwa, przy obecnie funkcjonującym prawie, skazane są bowiem na unicestwienie. By przetrwać na rynku powinny być hochsztaplerami, powinny stosować bezprawne zasady. Z takimi „standardami” uczciwi częstochowscy przedsiębiorcy nie chcą się godzić. Jeszcze przed wyborami spotkali się z częstochowskim parlamentarzystami, by zwrócić ich uwagę na szkodliwość prawa zamówień publicznych i zapytać, kto był pomysłodawcą prawa preferującego na wolnym rynku nieuczciwą konkurencję.
– Obecne prawo jest anormalne, skonstruowane antygospodarczo. Nie zawiera żadnych parametrów zachowania uczciwej rywalizacji. Czemu ma to służyć? Liczymy na konkretną odpowiedź albo zarys programu naprawczego. Jeżeli mamy żyć w naszym kraju i czuć się pełnoprawnymi jego obywatelami, to nie może istnieć prawo, które dyskryminuje rzetelne firmy, spycha je na margines i niszczy – podkreślają.
Faktem jest, że skrzywiony system prawa zamówień publicznych zniszczył stabilizację wielu firm, wiele musiało zamknąć działalność. Ci co pozostali nie chcą się poddać. By nie zniknąć z pola, przystępują do przetargów generując straty. Podejmują wyzwania, balansujące na pograniczu racjonalizmu. Ale nie mają wyjścia, muszą zapewnić pracę swoim ludziom. Liczni przedsiębiorcy rezygnują jednak z działalności budowlanej. Ratunek widzą w inwestowaniu w nieruchomości. Ale czy jest to gospodarczo twórcze?

W polskiej rzeczywistości niekompetencja górą

Zdaniem przedsiębiorców obecny stan jest wynikiem niekompetencji, gdyż publicznymi inwestycjami budowlanymi w wielu przypadkach zajmują się osoby bez doświadczenia, a inwestycje planuje się nie według faktycznego kosztu, lecz zasobu portfela zamawiającego.
Jak to przebiega? Przetarg na wykonanie dokumentacji (projekt musi mieć oczywiście najniższą cenę) wygrywa konglomerat firm prowadzących różne działalności. Oddzielnie więc wykonuje się poszczególne projekty: budowlany, elektryczny, sanitarny. W efekcie powstaje nieskoordynowany projekt, z wieloma wadami, którego nikt nie weryfikuje. Zamawiający po odbiorze projektu ogłasza procedurę przetargową i wygrywa ten, kto daje najniższą cenę. – W Polsce prawie nie obowiązują standardy zachodnie, nakazujące uczestnikom przetargu wycenić tzw. przedmiar robót. Ta metoda jest najuczciwsza, gdyż firma rozlicza się według wykonanych, a nie zaplanowanych jednostek. Wykonawca bierze zapłatę za to, co zrobił. W Polsce natomiast, prawie na każde zadanie inwestycyjne wprowadza się wynagrodzenie ryczałtowe. Kosztorys nie jest ważny, nie służy ocenie oferty. Celem ryczałtu jest przykrycie wszystkich nieudolnych działań i zaniechań w całym procesie inwestycyjnym, od przygotowania dokumentacji do zakończenia budowy – zauważają częstochowscy przedsiębiorcy.
Kolejnym przykładem absurdu w prawie zamówień publicznych jest drastyczne ograniczenie uczestnikom przetargu czasu na zadawanie pytań. – Można pytać tylko do połowy okresu związania z ofertą, czyli gdy jest on np. czternastodniowy, to startujący w przetargu może stawiać pytania tylko przez siedem dni. Zmiany takie wprowadzono pod hasłami przyspieszenia postępowań o zamówienia publiczne. Głównym winowajcą przewlekłości postępowań, lobby manipulujące tym prawem okrzyknęło firmy wykonawcze, które ciągle o coś pytają i chcą wyjaśnień dotyczących projektów i informacji, na podstawie których przygotowują oferty – stwierdzają przedsiębiorcy.
Nowelizując prawo zamknięto wykonawcom usta. Spuszczono zasłonę milczenia na rzeczywistą przyczynę licznych zapytań wykonawców tj. bardzo słabe przygotowanie inwestycji przez zamawiających.
– Sytuacją nagminną jest, że kiepskiej jakości projekty (najniższa cena) zawierające liczne błędy, rozbieżności i niedopracowania, nieskoordynowane właściwie branżowo i niekompletne, kieruje się bez sprawdzania do realizacji ogłaszając przetarg na wykonanie. Inwestor publiczny najczęściej nie zadaje sobie trudu, aby projekty sprawdzić i zweryfikować, mimo iż zalegają one w jego szafach czy na regałach dosyć długo. Po co zadawać sobie taki trud skoro można nie robić nic. Wpisuje się więc do warunków przetargu, że to wykonawca ma sprawdzić projekt, wychwycić wszystkie jego błędy, niedoróbki i absurdy, sam sobie odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości, podać cenę ryczałtową i broń Boże nie zawracać głowy zamawiającemu. Wszystko to oczywiście w ciągu 2-4 tygodni, bo takie są najczęściej terminy składania ofert. Niekompetentni bądź leniwi urzędnicy wydziałów zamówień publicznych w urzędach mają się dobrze. Ani Prezes Urzędu Zamówień Publicznych, ani rząd i parlamentarzyści nie widzą tego problemu. Do mediów idzie wiadomość – skróciliśmy proces udzielenia zamówień publicznych – sukces prawie europejski. Rzeczywistego wpływu tak fatalnego ustawodawstwa w zakresie zamówień publicznych na działalność rodzimych firm budowlanych nikt nie chce dostrzec. Dlatego pozwalamy sobie zaapelować do nowo wybranych parlamentarzystów – przyjrzyjcie się tej ustawie, wysłuchajcie argumentów środowisk gospodarczych i zmieńcie ją póki nie jest za późno – konkludują przedsiębiorcy.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *