“Podobno człowiek widzi zawsze to wszystko, co chce widzieć…”
Z dawnymi zamkami i pałacami wiążą się liczne opowieści o skarbach i duchach, pokutujących zbrodniarzach, nieszczęśliwych kochankach, białych i czarnych damach. Niektóre przypisuje się konkretnym postaciom historycznym, w większości przypadków są to opowieści anonimowe, które niektórzy badacze starają się przypisać dawnym mieszkańcom obiektów.
W regionie częstochowskiej Jury, wśród licznych opowieści motyw zjawy kobiecej występuje w ruinach Olsztyna, Pieskowej Skale, Ogrodzieńcu, Szczekocinach oraz w Bobolicach. Zwłaszcza z tymi ostatnimi powiązano kilka opowieści.
Według J. Wiśniowskiego (“Diecezja częstochowska”), właściciel zamku, wraz z załogą sprowadzali do zamku dziewczęta i urządzali “wesołe zabawy”. Pewnego razu rozbito orszak wiozący młodą i nadobną pannę. Służba zamkowa wymordowała orszak, zabiła także matkę panny, a ją samą przywiozła do zamku. Wraz z nią przyprowadzono również dwie dziewoje wiejskie. W czasie uczty zakrapianej winem panna wyciągnęła sztylet i zabiła natrętnego zalotnika. Następnie pobiegła do otwartego okna i rzuciła się w przepaść. Korzystając z powstałego zamieszania, to samo uczyniły wiejskie dziewoje. Wszystkie oczywiście zginęły. Odtąd na murach i na tzw. “jaskółczym gnieździe” ukazują się trzy biało ubrane kobiece postacie, które głośno zawodzą i wzywają ratunku.
Inna opowieść, podana przez Z. Simona (“Warownie i zamki starodawne…”), podaje jak kobieta miłość dwóch braci przemieniła w zbrodnię. Bracia owi mieszkali w sąsiadujących ze sobą zamkach: w Bobolicach i Mirowie. Kiedy brat z Mirowa przywiózł brankę, poślubił ją, ale ta z wzajemnością zakochała się w szwagrze z Bobolic. Kochankowie spotkali się w podziemiach łączących obydwa zamki. Służba pana mirowskiego zwróciła mu uwagę na niewierność pięknej małżonki. Toteż ten, udając dłuższy wyjazd, znienacka wtargnął do zamkowych podziemi. Spotkał tam brata z żoną splecionych w miłosnym uścisku. Ogarnął go szał, dobył miecza i przebił rodzonego brata. Sługom zamkowym kazał niewierną żonę żywcem zamurować w lochu, gdzie skonała z głodu. Los nieszczęśnika był różnie określany. Podobno przebił się sztyletem, zginął od uderzenia pioruna, względnie, jak chcą niektórzy, dla ekspiacji poświęcił się pokucie, modlitwie i działalności charytatywnej. Natomiast duch nieszczęsnej kobiety, która doprowadziła do bratobójstwa, jęczy w podziemiach zamku, a w niektóre księżycowe noce ukazuje się na “jaskółczym gnieździe” bobolickiego zamku.
Inną opowieść przekazał A.A. Kosiński (“Miasta, wsie i zamki polskie”). Kobieta w jego relacji występuje w postaci młodej i pięknej, bladej, biało ubranej niewiasty, stąd też okoliczni mieszkańcy nazwali ją “bladą kobietą” i opowiadali, iż słyszeli jej jęki, skargi i płacz.
Idąc za opowieścią Kosińskiego, młoda panna została wydana wbrew własnej woli za zrezygnowanego z życia starego hrabiego, z którym miała troje dzieci. Po owdowieniu i śmierci najmłodszych dzieci, krewni męża odebrali jej najstarszego syna. Hrabina ciężko przeżyła to rozstanie, posiadła dar jasnowidzenia. Widziała co porabia syn znajdujący się w znacznym oddaleniu od swej matki. Pewnego razu zobaczyła, że pozostawiony bez opieki syn utonął. Umęczone serce matki nie wytrzymało strasznego bólu. Straciła przytomność, uznano ją za zmarłą i od tej pory blady cień zrozpaczonej kobiety snuje się po zamkowych ruinach.
Amilkar Kosiński uzupełnił tę opowieść dodatkowo inną, umiejscowioną w okresie cholery w pierwszej połowie XIX stulecia. Otóż do miejscowej karczmy przyszła ciężarna żebraczka. W obawie przed zarazą karczmarz odmówił jej przytułku. Odepchnięta przez wieśniaków nieszczęsna żebraczka udała się w ruiny zamku.
Ludzie zapomnieli szybko o tym epizodzie, ale pewnego czasu parobek wiejski przechodząc obok ruin usłyszał kwilenie dziecka. Zaciekawiony zajrzał do ruin i w jednej ze zrujnowanych komnat ujrzał bladą kobietę tulącą do piersi dziecko. Szybko pobiegł z tą wiadomością do wsi.
Nazajutrz ciekawi mieszkańcy udali się do ruin i znaleźli tam małe dziecko, żałośnie kwilące a spoczywające na trupie żebraczki, przepędzonej niedawno z karczmy i ze wsi. “Ta zaś niewiasta – pisał Kosiński – po trupie miarkując, już od kilku dni musiała rozstać się z życiem”.
Hrabia Amilkar Kosiński zakończył swą opowieść słowami: “zaiste, są rzeczy, o których ani się śniło filozofom naszym i takie, których żaden z nich zrozumieć, odgadnąć i wytłumaczyć, mimo swego rozumu i nauki nie potrafi…”
Było nie było, lecz współcześnie opowieści ubarwiają obiekt, pobudzają fantazję turystów i być może skłaniają niektórych do szukania okazji do przeżycia wrażeń…
BOGDAN SNOCH