SYLWETKI CZĘSTOCHOWIAN
Z udziałem Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajobrazowego i Częstochowskiego Towarzystwa Naukowego ukazał się „Poczet Rodów Herbowych Ziemi Częstochowskiej” – nowa książka częstochowskiego historyka, biografa, przewodnika turystycznego Mirosława Zwolińskiego. Publikacja zawiera opisy 142 rodzin szlacheckich. Jej oficjalna promocja odbędzie się we wrześniu br.
Pasjonat z konieczności
Mirosław Zwoliński historią i turystyką regionu częstochowskiego pasjonuje się od ponad trzydziestu lat. Jego zamiłowanie zaowocowało powstaniem ważnych, zawierających kompendium wiedzy o regionie, przewodników. Pan Mirosław jest również autorem słowników biograficznych i legend związanych z miejscowościami częstochowskimi. Jak podkreśla jego praca wynika z zamiłowania do krajoznawstwa, w którym kryje się cały wachlarz różnych dziedzin, związanych m. in. z architekturą, geologią, geografią, historią, etnografią, i przyrodą. – Ale bazą moich działań jest zwłaszcza historia, którą polubiłem już w szkole podstawowej – zdradza nam M. Zwoliński.
Na poważnie zaczęło się w 1975 roku, kiedy wstąpił do Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego i rozpoczął kursy – przewodnika po województwie częstochowskim i pilota. – Zgłębienie wiedzy tysiąca lat w ciągu jednego roku nie było możliwe, więc postanowiłem ją samodzielnie poszerzać – stwierdza pan Mirosław. Rozpoczęły się zatem wieloletnie kwerendy źródłowe w archiwach i bibliotekach. W 1979 roku, po czteroletnim kompletowaniu informacji m. in. w Miejskiej Bibliotece Publicznej, zakończył pisanie „Przewodnika po województwie częstochowskim”. Jak wyznaje była powstała jedyna w swoim rodzaju publikacja, unikalna z kilku powodów. – Wykonałem pracę benedyktyńską. Przewodnik napisałem na maszynie i pięknie oprawiłem. Zawiera on ręcznie malowane herby miast i gmin oraz herby szlacheckie, również te, które utracono po powstaniu styczniowym. Dzięki temu opracowaniu tak naprawdę pokochałem historię – wyznaje.
Niestety, ten niezwykły przewodnik nie ukazał się w na rynku wydawniczym. Jedyny egzemplarz jest pieczołowicie przechowywany przez autora.
Inspiracje od najbliższych
Dlaczego tak go fascynuje szperanie w przeszłości? – W historii jest historia wielu pokoleń, to nigdy nie kończące się odkrywanie tajemnic – wyjaśnia.
Mirosław Zwoliński zgłębiał również losy swojej rodziny. – Dziadek mój słynął z umiłowania historii i wielkiego patriotyzmu. Pobudzała mnie biografia jego rodziny, ciekawiło, dlaczego bracia dziadka mieli inne nazwiska. Okazało się, że w ten sposób uciekano od poboru do wojska carskiego – opowiada. Rodzina pana Mirosława wywodzi się z Częstochowy, ale wyjechała stąd. Na łono macierzy Zwolińscy wrócili, gdy Mirosław miał 13 lat. – Nie urodziłem się w Częstochowie, ale czuję się częstochowianinem. To miasto zauroczyło mnie na tyle, by poznawać jego tajemnice – mówi nasz bohater.
Trudne miasto
Jako dyplomowany przewodnik wielu miast i regionów Polski na temat dzisiejszej Częstochowy ma własne zdanie. Uważa, że turystycznie jest mało atrakcyjna. – By pokochać Częstochowę trzeba mieć bardzo dużo wyrozumiałości. To miasto skomplikowane, trudne, bez wyrazu, ale na to złożyło się wiele rzeczy. Mimo bagażu historii bardzo je kocham – zwierza się i opowiada. – Dominuje Jasna Góra, obiekt dawnej klasy zerowej (dziwi fakt, że nie jest wpisana na listę UNESCO). Potem duża przerwa. Zdecydowanie niższej klasy są, m. in., kościół św. Barbary , św. Rocha i św. Zygmunta i nieliczne kamieniczki, w tym dużo celowo zniszczonych. Rynek Wieluński, ulica św. Rocha to zawalające się chałupinki, często pokryte papą. Jak się to ma do miasta trzynastego pod względem wielkości w Polsce? Również Aleja Najświętszej Maryi Panny – układ urbanistyczny (1826 r.) na skalę europejską niczym Pola Elizejskie w Paryżu, nawet po remoncie trzeciej części nie spełniają swojej roli do końca. Wystarczy, że skręcimy trochę w bok i co widzimy? Brudne, szare i bez uroku ulice ze ściśniętymi kamieniczkami. To samo jest w przypadku alej Wolności i Kościuszki – mówi. Jego zdaniem klimat historyczny – mimo niezbyt udanego Puchatka – udało się zachować na Starym Rynku. – Przed tym miejscem, w związku odkryciami archeologicznymi, jest duża szansa na dalsze uatrakcyjnienie – mówi. Jak wyjaśnia Mirosław Zwoliński obraz Częstochowy to efekt niszczycielskiej działalności napastników. – Jasna Góra na przełomie wieków ponad dwadzieścia razy skutecznie broniła się przed napaściami, ale rozjuszone niepowodzeniem wojska mściły się na okolicznej zabudowie i jej mieszkańcach. Grabiły, pustoszyły i paliły. Zniszczenia architektonicznego skutecznie dopełniono w latach komunistycznych – mówi.
Dorobek historyka-turysty
Mirosław Zwoliński wydał wiele ciekawych pozycji. Napisał „Przewodnik po Częstochowie”, „Szkice monograficzne Janowa i okolicy”, „Przewodnik po Olsztynie” „Legendy i podania Ziemi Częstochowskiej”, „Powstanie Styczniowe na Ziemi Częstochowskiej” oraz dwa tomy „Słownika biograficznego regionu częstochowskiego”. Ostatnie jego dzieło „Poczet Rodów…” wypełniło niszę na rodzimym rynku wydawniczym.
– „Słownik…”, który zawiera około ośmiuset biogramów z okresu tysiąca lat oraz wiele unikatowych rycin i fotografii. Pierwszy tom ukazał się 1998 roku, drugie wydanie pierwszego tomu było w 2002 roku, w 2005 roku wydano drugi wolumin. To pierwszy w historii Częstochowy słownik ilustrowany. Informacje do niego zbierałem przez dziesiątki lat, wybierałam osoby, które swoją działalnością, postawą, wpisały się w historię regionu – opowiada.
– Najwyższą rangą w hierarchii nobilitacji jest królowa Izabela, żona króla węgierskiego Jana Zapolyi, która była rezydentką na zamku krzepickim. Tu przyjeżdżał jej brat, Zygmunt August, ostatni Jagiellon i wywoływał ducha swojej miłości Barbary Radziwiłłówny. Są też biogramy starosty olsztyńskiego, królewicza Zygmunta Starego, konfederata barskiego Kazimierza Pułaskiego, marszałka wielkiego koronnego Mikołaja Wolskiego, który karmelitów bosych sprowadził do Krakowa, hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego, pochowanego w Brodach, najbardziej zasłużonego dla regionu oraz kasztelana krakowskiego Stanisław Warszycki, który był właścicielem Dankowa i Pilicy. W „Słowniku…” są biogramy osób nieżyjących, reprezentujących różne dziedziny – artyści, sportowcy, politycy, naukowcy, którzy zasłużyli się dla naszego regionu, choć niekoniecznie stąd pochodzili czy są tu pochowani – relacjonuje autor..
Odrębnym rozdziałem jest spisywanie legend. – To wyszło z praktyki. Ludzie zwiedzając chcą usłyszeć związane z regionem podania. Legendy niosą cząstkę i historii, i tajemnicy, wiążą się z happy enedem. W okresie zaborów, gdy była potrzeba wskrzeszania bohaterów, legendy budowały odwagę i podtrzymywały na duchu – mówi Zwoliński.
Wiedzę na temat legend zdobywał od lokalnych mieszkańców. – Często treści podawane z pokolenia na pokolenie są zniekształcone. Ludzie mają skłonności do przekręcania, wyolbrzymiania i upiększania. Często informacje musiałem weryfikować. W moich opracowaniach zawarłem wyższy procent prawdy, jako że przekaz ustny poprzedziłem faktami historycznymi – wyjaśnia. Legendy autorstwa pana Mirosława przez pięć lat publikował „Głos Hutnika”. Zyskały duże zainteresowanie, co spowodowało, że zostały wydane w formie książki. Edycję wsparła Huta „Częstochowa”.
Jak nam wyznaje wszystkie wydawnictwa są dla niego ważne. – Każde, to część mojej długiej pracy. Ale satysfakcję daje mi „Przewodnik po Częstochowie” (1997 r.), który był pierwszym przewodnikiem, po ponad stu latach od wydawnictwa pana Romanowskiego. Te co ukazywały się w międzyczasie były raczej informatorami o Częstochowie i okolicach. Wypełniając tę lukę, opisałem, w miarę szczegółowo, historię miasta i jego zabytki, a ponadto wytyczyłem trasy turystyczne z najciekawszymi zakątkami miasta wraz z załączonym planem. Recenzenci – Zofia Rozanow, autorka katalogu o Jasnej Górze, który nie ukazał się dotychczas oraz Zbigniew Jakubowski, prorektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie uznali, że to bardzo cenna praca. A stało się to – po części – za sprawą pani Rozanow, która wzbogaciła przewodnik o informacje ze swojego „Katalogu zabytków sztuki w Polsce – Jasna Góra” – konkluduje Zwoliński.
URSZULA GIŻYŃSKA