WSZYSTKO WYJDZIE NA JAW


– Proceder nekrobiznesu, z przykrością muszę stwierdzić, dotyczy też innych województw – mówi Aleksander Nauman wiceminister zdrowia. Dobry biznes to taki, w którego rozwój zaangażowana jest sprawna siatka informatorów. Na przykład w Warszawie właściciele zakładów pogrzebowych wypłacali informatorom od 300 od 1000 złotych. W przypadku Łodzi patologia dotyczyła pracowników stacji pogotowia, ale nielegalną działalnością zajmowali się także pracownicy z obsługi szpitali, hospicjów i domów opieki. Ten przestępczy proceder nazywany był handlem skórami (czyli zwłokami). Niektórzy pracownicy pogotowia łódzkiego (jak wynika z pierwszych ustaleń prokuratury) przyczyniali się także do śmierci pacjentów. Informacja o celowym uśmiercaniu chorych wstrząsnęła opinią publiczną. Już w 24 godziny po doniesieniach prasowych zarzuty postawiono 50 osobom w samej tylko Łodzi. Kilka dni później zatrzymano siedem osób, jednak żadnej nie postawiono, jak dotąd, zarzutu zabójstwa. W dalszym ciągu trwają czynności dochodzeniowe. Większość oskarżonych zrzuca winę na innych bądź w ogóle do niczego się nie przyznaje. Odium spada jednak na całe środowisko opieki zdrowotnej.

– Proceder nekrobiznesu, z przykrością muszę stwierdzić, dotyczy też innych województw – mówi Aleksander Nauman wiceminister zdrowia. Dobry biznes to taki, w którego rozwój zaangażowana jest sprawna siatka informatorów. Na przykład w Warszawie właściciele zakładów pogrzebowych wypłacali informatorom od 300 od 1000 złotych. W przypadku Łodzi patologia dotyczyła pracowników stacji pogotowia, ale nielegalną działalnością zajmowali się także pracownicy z obsługi szpitali, hospicjów i domów opieki. Ten przestępczy proceder nazywany był handlem skórami (czyli zwłokami). Niektórzy pracownicy pogotowia łódzkiego (jak wynika z pierwszych ustaleń prokuratury) przyczyniali się także do śmierci pacjentów. Informacja o celowym uśmiercaniu chorych wstrząsnęła opinią publiczną. Już w 24 godziny po doniesieniach prasowych zarzuty postawiono 50 osobom w samej tylko Łodzi. Kilka dni później zatrzymano siedem osób, jednak żadnej nie postawiono, jak dotąd, zarzutu zabójstwa. W dalszym ciągu trwają czynności dochodzeniowe. Większość oskarżonych zrzuca winę na innych bądź w ogóle do niczego się nie przyznaje. Odium spada jednak na całe środowisko opieki zdrowotnej.
Organy ścigania skoncentrowały się na dwóch zarzutach: celowym opóźnianiu dojazdu karetki do pacjenta oraz wstrzykiwaniu pavulonu – silnego środka zwiotczającego mięśnie. Środka, który może być używany wyłącznie przez anestezjologów. Jeśli zostaje podany bez podłączenia organizmu do aparatury zapewniającej sztuczne oddychanie, pacjent nie może wykonać żadnego ruchu, dusi się i umiera w strasznych męczarniach. Ekshumacja zwłok na niewiele się zda, bowiem wykrycie śmiercionośnego leku jest niemożliwe. – Pavulon brały z apteki pogotowia także takie załogi, które nie miały w karetkach respiratorów i rurek inkubacyjnych – przyznał Bogusław Tyka dyrektor łódzkiego pogotowia. Dziś jeszcze nie wiadomo, które stacje w Polsce posługiwały się tym niebezpiecznym dla życia lekiem. Wiadomo natomiast, że od kilku dni obowiązuje zakaz stosowania pavulonu przez zespoły pogotowia. Nie wolno także karetkom wyjeżdżać do zmarłych, od tego są lekarze pierwszego kontaktu. Na polecenie ministra zdrowia Główny Inspektor Farmaceutyczny ma zadanie przeprowadzenie szczegółowej kontroli w każdym podmiocie współpracującym ze służbą zdrowia oraz w samych placówkach. – Zakres kontroli jest bardzo szeroki, choćby dlatego, że dotyczy całego kraju. Badamy obrót lekami zwiotczającymi, odurzającymi i substancjami psychotropowymi z określonej grupy – mówi Dorota Dubilan, przedstawiciel Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Minister zdrowia wystąpił także do Głównego Inspektora Skarbowego o przeprowadzenie kontroli we wszystkich zakładach pogrzebowych na terenie całego kraju. Inspekcji poddane zostaną także inne służby kontrolne. – Została powołana specjalna grupa operacyjno – śledcza. W jej skład wchodzą funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego oraz policjanci z wydziałów operacyjnych i dochodzeniowych wydelegowani przez wojewodów. Trzeba przesłuchać tysiące ludzi, sprawdzić każdy sygnał – mówi Adam Rapecki zastępca komendanta głównego policji. Przełamana zmowa milczenia zaowocowała konkretami ze strony pokrzywdzonych. Kilkaset osób z całej Polski przekazało uwagi bądź uzasadnione podejrzenia dzięki bezpłatnej infolinii 0-800 120 226. Policja gwarantuje dzwoniącym pełną anonimowość. Łódzki wątek handlu zwłokami to czubek góry lodowej. – Jak to możliwe, że taki proceder mógł trwać przez 10 lat i nic nie zostało w tej sprawie zrobione – dziwi się premier Leszek Miller. Pracownicy niektórych zakładów pogrzebowych przyznają, że czynnikiem sprzyjającym było uznanie tematu za publiczną tajemnicę. Przekazywanie informacji stało się normą, nikt nie zadawał pytań, gdy tuż po przyjeździe lekarza pojawiał się karawan. Zaskakujące, że znacznie mniejsze placówki w Gorzowie Wielkopolskim i w Zielonej Górze już dawno wypracowały sobie schematy postępowania. W Gorzowie, co roku odbywa się przetarg, w którym wygrywa najtańsza i najlepsza firma. W Zielonej Górze prawo obsługi szpitali i stacji pogotowia przysługuje wyłącznie miejskiemu zakładowi pogrzebowemu.
Cień Łodzi na Śląsku
Cień łódzkiej afery padł także na placówki w województwie śląskim. Od kilku dni pracownicy stacji pogotowia we wszystkich śląskich miastach odbierają telefony, które jednoznacznie sugerują nastroje społeczeństwa. – Krzyczą do słuchawki, że jesteśmy mordercami. Obrzucają nas wyzwiskami, grożą. Już mam tego dosyć – mówi dyspozytorka pogotowia z Katowic. Zarówno szeregowi pracownicy służby zdrowia, jak i właściciele zakładów pogrzebowych nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Jedynie dyrektorzy placówek ze zrozumieniem podchodzą do nieufności ludzi. – Te emocje są dla mnie zrozumiałe. Dlatego podjęliśmy działania tak zwanej “czystej służby”. Wydałem zarządzenie precyzyjnej informacji dla każdego pacjenta z pozostawianiem opakowań i ampułek po podawanych lekach. Nie chcemy, by wsadzano nas do jednego worka z Łodzią – mówi kierownik chorzowskiej stacji Jerzy Ligacz. Śląski Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Farmaceutycznej przeprowadza kontrole placówek służby zdrowia i hurtowni leków.
Sprawdzane są dokumenty sprzedaży i użycia wszystkich niebezpiecznych specyfików. Wyniki zostaną podane za kilka dni. Do wyjaśnienia wszelkich nieprawidłowości włączyła się również wojewódzka prokuratura i policja. Zgodnie z zarządzeniami obowiązującymi w całym kraju każdy sygnał zostanie dokładnie sprawdzony.
W Częstochowie na pewno nie
Nie ma żadnego powodu, by przypuszczać, że w Częstochowie dochodziło do zdarzeń podobnych do tych w Łodzi. Można żywić nadzieję, że częstochowski personel medyczny nigdy nie posunąłby się do odebrania życia drugiemu człowiekowi w celu osiągnięcia korzyści materialnych. Zastanawia jednak fakt, że proceder informowania o zgonach zakłady pogrzebowe wywołał potok rozmaitych opowieści, z tak zwanego własnego doświadczenia. Dziś, w świetle zaistniałych wydarzeń, wielu osobom przypominają się fakty, które relacjonują w lokalnej prasie. Dowiedzieć się można o zmarłym mężu pani Kowalskiej i błyskawicznej reakcji pracowników zakładu pogrzebowego. O tym, że pacjent szpitala wyglądając przez okno kieruje wzrok wprost na olbrzymi billboard lub też budynek filii przedsiębiorstwa zajmującego się pochówkiem. Dostrzeżono także praktyki pozostawiania przy łóżku chorego w miejskich szpitalach wizytówek z telefonami firm pogrzebowych! Teraz dopiero dociera do nas, że mocno rozwinięty marketing ostatniej posługi jest sam w sobie chory i nie do przyjęcia. Po trosze jednak wszyscy odpowiadamy za stan obecny, braliśmy bowiem udział w zmowie milczenia. – Afera nie trwa od dzisiaj. Ludzie jakby z księżyca spadli. Niech się pani nie trudzi i tak wszystko wyjdzie na jaw. Poza tym, nie będę ukrywał, że nie o firmę się boję, ale o siebie i rodzinę. Ja mam malutki zakład, siedzę cicho i robię swoje – mówi szef częstochowskiego zakładu pogrzebowego J.L. W tym miejscu należy także wspomnieć o głosach nad wyraz pozytywnych. Nierzadko rodzina zaskoczona nagłym odejściem bliskiej osoby z ulgą przyjmuje pomoc zakładu pogrzebowego. Spada obowiązek załatwiania niezliczonych formalności. Nie zmienia to jednak faktu, że ktoś przekazał informację i dostał za nią pieniądze. Jakie? W ubiegłym roku w Częstochowie zmarło ponad 3000 osób, których pogrzeby obsłużyło 8 zakładów pogrzebowych. Skromna ceremonia waha się w granicach 3 tysięcy złotych. Zysk jest różny, w zależności od firmy, średnio od 5 do nawet 30 proc. Jak łatwo policzyć korzyści są wcale niemałe. Wobec tego zwłoki zaczęto postrzegać jako towar, taki sam jak każdy inny. To z kolei doprowadziło do bezpardonowej walki o klienta. Granica między etyką zawodową, szacunkiem dla zmarłego i jego bliskich, a bezwzględnymi zasadami biznesu jest bardzo cienka. – Powiem pani w tajemnicy, dlaczego teraz ten temat wypłynął. Jestem przekonany, że ktoś chciał uśmiercić niewłaściwą osobę. Być może rodzina znała się na rzeczy i sprawa się rypła – mówi J.L.
Życie ludzkie tak niewiele dziś znaczy, że trzeba było nieodwracalnego zdarzenia, jakim jest śmierć, by poruszyć sumienia żyjących.

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *