Marcin Maranda, radny
Wspólnoty Samorządowej w
częstochowskiej Radzie Miasta,
po siedmiu latach zdecydował
się opuścić szeregi swego
klubu. Oficjalnie na to
nastąpić w piątek 25
października. Decyzję
argumentuje chęcią utworzenia
grupy stricte samorządowej,
bez naleciałości politycznych.
Czy tylko taka idea przyświeca
radnemu?
Marandę od wielu tygodni widać na licznych uroczystościach.
Reprezentuje siebie jako przewodniczącego Komisji Kultury i
Sportu przy Radzie Miasta Częstochowy. W ten sposób zapewne
pracuje nad budową swojej marki – co sam, w rozmowie z GCz,
akcentuje.
Mimo zapewnień, że nie czas jeszcze myśleć o prezydenturze,
trudno w jego działaniach nie dopatrywać się takich właśnie
zamiarów. Podobne zakusy ma też jego – jeszcze na dziś – szef –
przewodniczący klubu Wspólnota Konrad Głębocki. Obaj mają
wysokie ambicje polityczne. Obaj marzą by zostać prezydentem
Częstochowy. Więc może wystąpił konflikt interesów?
Maranda w swoim oświadczeniu wyłuszcza przyczyny decyzji. Jak
podkreśla jest ona dokładnie przemyślana i skonsultowana
wielomiesięcznymi rozmowami wewnątrz środowiska oraz z
mieszkańcami i wyborcami. Nie podoba się mu brak reformy
ugrupowania po przegranym referendum, odwołującym lidera
Wspólnoty – Tadeusza Wronę – z funkcji prezydenta Częstochowy
oraz brak spójnej strategii i wizji w bieżącej działalności
ugrupowania, klubu radnych i w kontekście najbliższych wyborów
samorządowych. Działania Wspólnoty, jak stwierdza Maranda,
upodabniały to ugrupowanie do istniejących partii politycznych –
zarówno w kontekście organizacyjnym, jak i światopoglądowym.
Zarzuca też Wspólnocie ksenofobię, czyli brak otwarcia na nowe
osoby i środowiska, a także brak zdolności przyciągania do
współpracy lokalnych liderów społecznych.
„Częstochowianie oczekują zrozumienia ich problemów
i skutecznego działania. Skuteczne ugrupowanie ma pomysł na
miasto
i ma pomysł na siebie. Mieszkańcy oczekują prawdziwego
ugrupowania samorządowego a nie kalki istniejących już partii
politycznych. Chcą ludzi nowych, którzy są przygotowani do
działania w samorządzie.” – dopowiada w swym oświadczeniu
Maranda.
W tym kontekście, zastanawia nas jedynie, jaki pomysł na miasto
i siebie ma radny Marcin Maranda, skoro do projektu budżetu na
rok 2014 (wnioski trzeba było składać do 30 maja br.) nie złożył
ani jednej propozycji inwestycyjnej dla mieszkańców. Tak samo
radny Konrad Głębocki nie zajmował się takimi błahostkami.
Wygląda na to, że obaj panowie byli zbyt pochłonięci strategiami
budowy nowych tworów i tworzeniem dla siebie nowych wizerunków,
i zapomnieli o obowiązkach radnego, a zatem i swoich wyborcach.
UG