1 maja w Częstochowie już nikogo nie interesowały ewentualne draki lub manifestacje epigonów “filozofa” z Trewiru. Młodszym czytelnikom wyjaśniamy, że chodzi o niejakiego Karola Marksa i zwolenników tzw. socjaldemokracji. Data ta zbiegła się z inauguracją XIV Festiwalu Muzyki Sakralnej “Gaude Mater” w naszym mieście oraz z imprezą fetującą nasze wejście do struktur Unii Europejskiej. Bogata Europa łaskawie zauważyła, że na Wschodzie ma ubogiego krewnego, którego kiedyś – w imię świętego (? – WMG) spokoju sprzedała w Jałcie Stalinowi.
1 maja w Częstochowie już nikogo nie interesowały ewentualne draki lub manifestacje epigonów “filozofa” z Trewiru. Młodszym czytelnikom wyjaśniamy, że chodzi o niejakiego Karola Marksa i zwolenników tzw. socjaldemokracji. Data ta zbiegła się z inauguracją XIV Festiwalu Muzyki Sakralnej “Gaude Mater” w naszym mieście oraz z imprezą fetującą nasze wejście do struktur Unii Europejskiej. Bogata Europa łaskawie zauważyła, że na Wschodzie ma ubogiego krewnego, którego kiedyś – w imię świętego (? – WMG) spokoju sprzedała w Jałcie Stalinowi.
Wesoło na placu Biegańskiego było już od rana. Częstochowskie szkoły i Urząd Miasta miały swoje stoiska promocyjne, gdzie rozdawano materiały informacyjne i chorągiewki – w barwach UE, III Rzeczpospolitej i miasta Częstochowy. Na scenie występowały rodzime zespoły. Panował nastrój pikniku, choć tłumów raczej nie było. Częstochowianie liczniej odwiedzali pobliską wystawę kwiatów i ogrodnictwa, zlokalizowaną w okolicach Liceum im. Sienkiewicza. Nam w oczy i uszy rzuciły się popisy Chóru Politechniki Częstochowskiej pod dyr. Janusza Siadlaka oraz Orkiestra Dęta Zespołu Szkół im. C. K. Norwida w Częstochowie, pod dyr. Marka Piątka (m. in. za brawurowe wykonanie “Tequilli”). Za 15 złp (ew. PLN) można było zamówić sobie karykaturę, którą błyskawicznie i kunsztownie rysował pan Jerzy Suszyński.
O 15.00 w OPK “Gaude Mater” wernisaż prac plastycznych Jerzego Filipa Sztuki zainaugurował cykl imprez, towarzyszących Festiwalowi “Gaude Mater”. Prace pana Sztuki, prawdę mówiąc, nie rzuciły nas na kolana, choć podobały nam się rzeźby. Nieporozumieniem chyba było eksponowanie na tej wystawie cyklu akwarel pt. “Dekalog”, w odpychającej oczy żółto-czarnej tonacji. Już przy lampce wina usłyszałem komentarz, że z całej wystawy najlepsze było słowo wstępne, wygłoszone przez księdza prałata Bronisława Predera.
Główne uroczystości świętujące wejście Polski do Unii rozpoczęły się na placu Biegańskiego o godz. 20.00. Gośćmi naszego miasta byli włodarze europejskich miast bliźniaczych, współpracujących z Częstochową. Byli więc ojcowie (i matki) miast: Altoting i Pforzheim (Niemcy), Balatonboglar i Bekecsaba (Węgry), Graz i Mariazell (Austria), Loreto (Włochy), Lourdes (Francja), Fatima (Portugalia), Rezekne (Łotwa) i Szawle (Litwa). Gości powitał i okolicznościową mowę wygłosił prezydent Częstochowy Tadeusz Wrona. Przy okazji odnotujmy pewien nieznaczny wzrost popularności pana prezydenta, gdyż gwizdy, gdy pan Wrona podszedł do mikrofonu, były i krótsze, i cichsze od tych z ubiegłego roku przy okazji Dni Częstochowy. Inna sprawa, że i widzów było mniej. Po wystąpieniach gości, w niebo wypuszczono 12 gołębi, symbolizujących 12 zaprzyjaźnionych miast europejskich. I tu zdarzył się śmieszny incydent. Jeden z gołąbków, szukający schronienia pod zadaszeniem sceny, pozbył się całej treści swego żołądka wprost na… garnitur burmistrza Fatimy. Miejmy nadzieję, że przez nieodpowiedzialny wybryk skrzydlaka Fatima nie zerwie z nami przyjaźni. Gdyby na miejscu Portugalczyka stał Amerykanin, Anglik lub przynajmniej Francuz, moglibyśmy mówić o symbolicznym akcie sprawiedliwości dziejowej. Za Jałtę! Dużo szczęścia miał stojący nieopodal nasz prezydent. Gdyby tak gołąbek przymierzył bardziej w prawo, to mielibyśmy zabawne zdarzenie natury lingwistyczno-ornitologicznej. Strach pomyśleć co byłoby dalej…
Gdy oficjalne ceremonie dobiegły końca, oczy mieszkańców miasta cieszył pokaz świateł laserowych. A potem na scenę wkroczył – choć ze sporym opóźnieniem – zespół Daab. Weterani raegge znad Wisły rozkołysali częstochowian. Tańczyły i podrygiwały w karaibskich rytmach pokolenia. I to było najlepsze danie pierwszego dnia obecności naszego miasta w Unii Europejskiej.
WALDEMAR M. GAIŃSKI