Mija właśnie 55 lat od wydarzeń, które nie tylko wstrząsnęły Europą, ale praktycznie umocniły na kontynencie stan tzw. „zimnej wojny” i trwale zaznaczyły sowiecką strefę wpływów w środkowej części kontynentu. Rewolucja węgierska roku 1956, bo o niej tu mowa, okazała się ostatnim wielkim zrywem niepodległościowym, narodu żyjącego w „cieniu wielkiego brata”, aż do czasów polskiej „Solidarności”.
Jednocześnie uświadomiła wszystkim, że imperialne ambicje przywódców Kraju Rad będą zaspokajane przy użyciu wszelkich możliwych sił i środków.
Nie sposób w krótkiej formie wykazać wszelkich okoliczności, które zarówno legły u podłoża tragicznych wydarzeń w Budapeszcie, jak i później skutkowały przysłowiowym „przykręcaniem śruby” we wszystkich krajach tzw. demokracji ludowej. Wydaje się jednak ciekawym, przypomnienie postaw Polaków i ich stosunku do „bratanków”, wspomaganych nie tylko dziennikarskim słowem i życzliwością ówczesnych mediów, ale także szeroko rozumianą pomocą materialną. To właśnie prasa, zarówno ta centralna jak i regionalna relacjonowała i komentowała na bieżąco sytuację na Węgrzech, a jej opinie kształtowały wiedzę „szerokich mas” na temat tego, co działo się nad Dunajem. Informowała również o zachowaniu społeczeństwa polskiego oraz prezentowała postawy, którym słów kilka warto poświęcić.
I tak zarówno naczelny organ rządzącej partii„Trybuna Ludu”, jak i sojusznicze „Głos Pracy” czy „Zielony Sztandar”, piórem swoich publicystów, podkreślały że „zasadniczą przyczyną
przelewu krwi na Węgrzech był rozdźwięk między dążeniami mas, dążeniami znajdującymi
zrozumienie i poparcie wśród postępowego nurtu w partii i rządzie, a wstecznymi tendencjami
pewnej grupy przywódców” . Wskazywano przy tym, że „demonstrujące tłumy wysuwały żądania
demokratyzacji życia publicznego, poszanowania praworządności, ułożenia przyjaznych
stosunków z ZSRR na zasadzie całkowitej równości i poszanowania suwerenności Węgier” .Co więcej nie doszukiwano się żadnych działań antyrewolucyjnych, lecz akcentowano podobieństwa do „polskiego Października” i oczekiwano „pełnej konsekwentnej demokratyzacji w kraju i zacieśnienia jedności obozu socjalistycznego na gruncie leninowskim w stosunkach między partiami i państwami
tego obozu”. Ta przysłowiowa „nowomowa” była wtedy obowiązującym językiem publicznego dyskursu, jednak publikowano również treści powszechnie zrozumiałe np. listy, w których zwykli obywatele Polski Ludowej wyrażali zarówno „wdzięczność za pomoc w czasie wojny”, jak i wraz z postępującą brutalizacją Armii Czerwonej, „solidarność z walczącymi mieszkańcami Budapesztu”. Studenci z Torunia i bydgoscy dziennikarze regularnie depeszowali do swoich kolegów w Budapeszcie, a depesze podpisywał zarówno Komitet Uczelniany Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), jak i Zarząd Uczelniany Związku Młodzieży Polskiej. Nie bez echa przeszedł przez kraj otwarty „List do narodu Węgierskiego” wystosowany w pierwszych dniach powstania przez studentów z Warszawy, w którym młodzi ludzie w sposób spontaniczny wyrazili „słowa poparcia i pełnej solidarności”.
W zadziwiającą wręcz spontaniczność mediów i „głos ulicy” wpisali się również przywódcy partii i państwa. 28 października 1956 r. apel do narodu węgierskiego skierowało Biuro Polityczne KC PZPR, w apelu tym czytamy: „nasza Partia, cały naród polski, z największym bólem i głębokim niepokojem słucha tragicznych wieści dochodzących z Waszego kraju. Jesteśmy wstrząśnięci rozlewem krwi
bratniej i pożogą, która niszczy Waszą stolicę”. Swój głos wyrazili również działacze wiejscy. W apelu Prezydium Naczelnego Komitetu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego czytamy m.in.: „dziś wspólnie
walczymy o suwerenność naszych narodów, o socjalistyczną demokratyzację przeciw stalinizmowi,
który tyle krzywd przyniósł chłopom i zahamował rozwój rolnictwa” . Oczywiście, gdy węgierskie powstanie chyliło się ku upadkowi, pod koniec roku 1956, tzw. czynniki oficjalne zaangażowały się zarówno w „wyciszenie tematu”, jak i zmieniły swoją optykę na całość wydarzeń, więcej, coraz bardziej odcinały się od żądań wysuwanych przez węgierskich powstańców, obawiając się ewentualnej reakcji Moskwy.
Zupełnie inaczej zachowywała się wspomniana „ulica”, która spontanicznie reagowała na wszelkie informacje napływające z Budapesztu. Kiedy polska prasa nagłośniła radiowe wezwanie Węgierskiego Czerwonego Krzyża proszącego o dostarczenie krwi dla ofiar budapeszteńskich wydarzeń. Odzew był olbrzymi, a jako honorowi dawcy krwi zgłaszali się przede wszystkim ludzie młodzi, ale nie brakowało i osób starszych, a nawet starych. Na porządku dziennym były sytuacje, kiedy do punktów krwiodawstwa przychodziły całe rodziny, a rodzice żądali pobierania krwi od swoich nieletnich dzieci.
Do 12 listopada w całym kraju zgłosiło się 11 196 honorowych krwiodawców. Liczba chętnych
była tak ogromna, że konieczne stało się uruchomienie dodatkowych punktów poboru krwi.
Pierwszą partię preparatów krwiopochodnych z zasobów warszawskiego Instytutu
Hematologii wysłano 25 października, a więc jeszcze przed rozpoczęciem ogólnopolskiej akcji „Oddaj krew dla Węgrów”. Samolotem przetransportowano około 700 kg plazmy krwi. Niemal natychmiast po jego dotarciu do Budapesztu 26 października pojawiła się informacja prasowa, że Ministerstwo Zdrowia już przygotowało następny transport, na który poza plazmą złożą się antybiotyki, surowice i środki opatrunkowe. W sumie do 15 listopada z Warszawy odleciało do Budapesztu 15 samolotów
z ładunkiem 795 litrów krwi, 415 litrów suchej plazmy, 16 500 kg środków krwiozastępczych,
surowic, różnych leków i środków opatrunkowych, 4 tys. kg szkła okiennego i kitu i 3 tys. kg
żywności. Łączna waga przetransportowanej w ten sposób pomocy wyniosła 44 tony.
Media informowały na bieżąco o ofiarności społeczeństwa, podając również informacje o trasach konwojów, które kierowano na Węgry droga lądową. Tylko między 7 a 14 listopada 1956 roku samochodami przewieziono 14 ton leków i środków opatrunkowych, 4 tony mleka w proszku, 77,5 tony mąki, 2 tony bekonów, 500 kg musu jabłkowego, 500 kg cukru, 700 kg szkła okiennego, kitu i drutu.
Trzecią drogą przekazywania pomocy ludności węgierskiej były transporty kolejowe. W listopadzie
Polski Czerwony Krzyż korzystał z nich bardzo często, wysyłając niemal codziennie po
kilka wagonów leków i żywności. W sumie do 30 listopada przesłano w ten sposób ponad 312 ton
towarów, w tym m.in. 139 ton mąki, 100 ton różnej żywności, 28 ton cementu i 9 ton szkła
W kolejnych dniach transporty samochodowe i kolejowe miały przewieźć na Węgry m.in. 25 zestawów szpitalnych wartości ok. 5 mln złotych, 300 ton żywności wartości 3 mln złotych, 2 tys. białych koców wełnianych ogólnej wartości ok. 600 tys. złotych i inne artykuły.
Prasa donosiła również o powstawaniu w całej Polsce komitetów zrzeszających tych, którzy chcieli wspomóc „braci Węgrów”, były to min. „Społeczny Komitet Obywatelski Związków Twórczych dla niesienia pomocy rannym na Węgrzech”, „Studencki Komitet Pomocy Węgrom”, „Towarzystwo Przyjaciół Węgrów”, „Komitet Pomocy Węgrom”, „Komitet Niesienia Pomocy Węgrom” czy „Studencki Komitet Pomocy Węgrom”. Dzięki bezinteresownemu poświęceniu „ludzi dobrej woli”, ale także zaangażowaniu niezliczonych instytucji, w tym Związku Zawodowego Pracowników Łączności udało się również zorganizować, opisywane szeroko w polskiej prasie, przyjazdy węgierskich dzieci na wypoczynek do naszego kraju. Dla dzieci, które pozostały na Węgrzech, w grudniu w wielu miejscach Polski przygotowywano wysyłkę świątecznych paczek.
Mimo tego, że Węgry zostały „utopione we krwi” społeczeństwo polskie uznawało większość powstańczych postulatów za swoje. Większość rozumiała i podzielała niechęć do stacjonujących w obu krajach wojsk sowieckich oraz oczekiwała bardziej partnerskich relacji ze Związkiem Sowieckim. Przez cały okres „Węgierskiego Powstania 1956 roku” polska ocena wydarzeń węgierskich była jednoznaczna. Ważnym i wyjątkowym, biorąc pod uwagę okres PRL-u, jest zjawisko rzetelności mediów, mediów, które nie tylko wykazały się obiektywizmem, ale i godnie wypełniły swoją misję.
Literatura:
Karwat J., Tischler J. [red.], „1956. Poznań – Budapeszt”, Poznań 2006
Wojtowicz N., „Solidarność polsko – węgierska ’56. W relacjach prasy”, Biuletyn IPN 10 (2006) s. 35 – 41.
Sławomir Maślikowski