Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Krzysztofem J. Filipiakiem, internistą, hipertensjologiem, kardiologiem, Prezesem-Elektem Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, Prorektorem Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Alergolodzy i pulmonolodzy mówią o wpływie zanieczyszczeń powietrza na choroby układu oddechowego. Kardiolodzy również biją na alarm. Czy serce rzeczywiście cierpi z powodu zanieczyszczonego powietrza?
Nie tylko serce, ale cały układ krążenia. Niektóre cząsteczki zanieczyszczonego powietrza, które zaostrzają choroby układu oddechowego, są groźne także dla układu sercowo-naczyniowego.
Dlaczego?
Ponieważ dostając się do naszych dróg oddechowych, dostają się również do naczyń krwionośnych, w których wywołują odczyn zapalny. Odczyn ten pobudza układ współczulny, doprowadza do przyspieszonego rozwoju miażdżycy bądź do destabilizacji istniejących już zmian miażdżycowych. Jeżeli dojdzie do pęknięcia blaszki miażdżycowej w naczyniu wieńcowym, mamy zawał serca, a jeżeli w tętnicy szyjnej – udar mózgu. Istnieją liczne dowody naukowe na to, że osoby żyjące w zanieczyszczonym środowisku mają zwiększone ryzyko rozwoju miażdżycy, zawału serca i udaru mózgu.
Czy niekorzystny wpływ zanieczyszczeń powietrza na nasz organizm dotyczy tylko okresu jesienno-zimowego czy również wiosny i lata?
Generalnie zanieczyszczenie powietrza ma większe znaczenie w okresie jesienno-zimowym. Wynika to głównie z naszej sytuacji makroekonomicznej. Palimy niskiej jakości węglem, w starych piecach, w mieszkaniach i domach, które są niedocieplone i często mają wady budowlane oraz konstrukcyjne. Żyjemy w kraju z gospodarką opartą na węglu jak żaden inny w Europie. Nie rozwijamy sektora energetyki atomowej, wiatrowej, wodnej, wycinamy lasy, zwozimy śmieci z innych krajów. Emisja zanieczyszczeń w okresie jesienno-zimowym jest wyższa. Na to też nakłada się pewna sezonowość zawałów serca i udarów mózgu w tym okresie roku. Gdy patrzymy na rankingi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które pokazują, gdzie są najbardziej zanieczyszczone miasta, to w pierwszej dziesiątce, oprócz bułgarskich i rumuńskich, są głównie miasta polskie. A ostatnio do tego dochodzi też podpalanie wysypisk, co produkuje zanieczyszczenia gorsze od smogu. Są tam cząsteczki spalanego plastiku, metale ciężkie i inne toksyczne związki, niezwykle groźne dla dróg oddechowych i układu krążenia.
Ocknęliśmy się jednak. Od 2016 roku media trąbią o zanieczyszczeniach powietrza, naukowcy robią różne badania…
Rzeczywiście, ocknęliśmy się. Jest wiele inicjatyw społecznych i mamy narzędzia do monitorowania tego, co wokół nas się dzieje. Znajomym i pacjentom polecam proste aplikacje do ściągnięcia na smartfony, żeby sprawdzić aktualny poziom zanieczyszczenia najgroźniejszych cząstek (PM10, PM2,5) mierzony w najbliższej nam stacji pomiarowej. Coraz więcej osób wie o smogu i interesuje się tym problemem, ale to wciąż za mało.
Podobno u pacjentów, którzy narażeni są na wdychanie zanieczyszczonego powietrza trudno leczy się m.in. zawały serca i udary mózgu.
Na pewno tak. Jak wspomniałem – zanieczyszczenia podwyższają odczyn zapalny i dodatkowo stymulują układ współczulny. To zwiększa ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych. Może więc to zabrzmi prozaicznie, ale lepiej mieć zawał w słoneczny dzień i w czystym powietrzu niż tam, gdzie jest smog i nie świeci słońce. W takich miejscach udary i zawały będą się gorzej leczyć, ale co ważniejsze, przebywanie w takich miejscach pogarsza rokowanie po zawale serca czy udarze mózgu.
Czy lekarze monitorują stan powietrza?
Ja codziennie sprawdzam taką aplikację w okresie jesienno-zimowym. Mieszkam kilka kilometrów od centrum Warszawy, teoretycznie powinienem widzieć z okna Pałac Kultury, a są takie tygodnie, że go nie widzę wcale. I to nie z powodu mgły (!), ale smogu. Na szczęście dla naszej stolicy, Mazowsze jest płaskie, więc cyrkulacja powietrza jest tu dobra. Gorzej z Krakowem, który jest położony w niecce, czy z niektórymi miastami w górach i na Śląsku.
Czy zanieczyszczenie powietrza może być czynnikiem ryzyka chorób kardiologicznych?
Choroby układu krążenia mają tzw. klasyczne i nieklasyczne czynniki ryzyka. Klasyczne to: palenie papierosów, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, zaburzenia lipidowe. Ale nieklasyczne, opisane znacznie później, są równie ważne. To właśnie odczyn zapalny czy zanieczyszczenie powietrza. Smog można porównać do wdychania dymu z papierosów. Osoba niepaląca, która mieszka w Warszawie i stoi na przystanku, wdycha tego smogu tyle, że wystarczyłoby dla kilku palaczy. Jest więc bardziej narażona w przyszłości na choroby układu krążenia, nowotwory czy choroby układu oddechowego. Podsumowując: każdy, kto ma akumulację tych czynników ryzyka, czyli np. ma cukrzycę, nadciśnienie tętnicze i mieszka w smogu, jest osobą z grupy podwyższonego ryzyka zdarzeń sercowo-naczyniowych. Te czynniki ryzyka po prostu się dodają.
Za ile lat może być lepiej?
Obawiam się, że potrzebne są dziesięciolecia, w których będziemy nadrabiać to, co było zaniedbane również przez dziesięciolecia. Poziom smogu jest obecnie tak wysoki, że powinniśmy się wszyscy zjednoczyć wokół tego problemu – niezależnie od poglądów społecznych i politycznych. Taka walka wszystkim nam wyjdzie na dobre, również naszym dzieciom i wnukom.
Dlaczego kardiolog boi się smogu?
Co roku WHO przygotowuje ranking najważniejszych przyczyn zgonów. Na pierwszym miejscu jest nadciśnienie tętnicze, na drugim palenie papierosów, na trzecim wysokie stężenie glukozy, na czwartym cholesterolu i na piątym – zanieczyszczenie powietrza. Ten ostatni czynnik ryzyka jest równie ważny jak cztery poprzednie i dodaje się synergistycznie, co daje podwyższone ryzyko zawału serca i udaru mózgu.
Co z maskami antysmogowymi?
Jest to jakaś forma zmniejszenia zagrożenia, ale niczego nie rozwiązuje. Maseczka maseczce nierówna – ta świeżo założona chroni nas dobrze przed ekspozycją na zanieczyszczenia, ale taka, której używaliśmy kilkakrotnie po kilka godzin – już nie spełnia swojej funkcji.
Jak można się przed tym ratować?
Trzeba działać na różnych poziomach. Indywidualnie – należy unikać smogu, próbować w najgorsze dni nie wychodzić z domu, a jeśli to możliwe – wyjechać poza obszar zanieczyszczenia. Na wyższym poziomie – trzeba walczyć o czyste powietrze, czyli namawiać przyjaciół, kolegów i znajomych, żeby palili dobrej jakości węglem, w dobrych piecach, żeby rozważali ogrzewanie gazem, a nie węglem. Chodzi też o to, aby nasze domy były energooszczędne – niewymagające dużo energii na ogrzanie. Warto pochylić się nad naszym wspólnym losem, a ten wspólny los – to właśnie czyste powietrze!
Wywiad prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia na XV edycję warsztatów Quo vadis medicina?. Kampania edukacyjna Czas na czyste powietrze realizowana jest w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016–2020
r