Muzyk i śpiewak operowy, promotor, organizator, menedżer oraz kierownik artystyczny setek megakoncertów w jednej osobie. Jan Milun w 1978 r. roku założył i do dzisiaj jest prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki w Bostonie w USA.
Jan Mulin urodził się na Litwie w przedostatnim roku II Rzeczypospolitej, której nie pamięta. Swój dom rodzinny w Dowgidańcach k. Koleśnik na Wileńszczyźnie wspomina z wielkim sentymentem. – Powinienem spłacać wielki kredyt moralny mojemu ojcu i matce, którzy stworzyli ognisko rodzinne, w jakim wzrastałem. Wychowywali nas – trzech synów – poprzez pracę i własny przykład. Mieliśmy sporo ziemi, a mój ojciec był sołtysem, człowiekiem poważanym i jak na tamte czasy światłym. Moje dzieciństwo to okres wojny, codzienny strach o życie braci i rodziców, którzy pomagając partyzantom polskich narażali nas wszystkich na niebezpieczeństwo – mówi pan Milun.
Jan – najstarszy z rodzeństwa – od dziecka pełnił służbę ministranta w Koleśnikach. Rodzice u małego Janka odkryli talent muzyczny – ze strony matki cała rodzina była związana z muzyką. Razem z braćmi często śpiewał przetłumaczoną na język polski ukraińską pieśń „Jęczy i wyje Dniepr szeroki”. Tylko tę jedną, ponieważ inne były zakazane. Wszyscy trzej bracia (Jan oraz bracia: 5 lat młodszy Franek i 10 lat młodszy Mietek) jako uczniowie brali udział we wszystkich festiwalach i koncertach w ejszyskim domu kultury. Jeden z braci do tej pory jest solistą Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie, drugi śpiewał w gliwickiej operetce. Matka w stosunku do Jana miała inne plany – chciała, aby został księdzem. Stało się jednak inaczej…
Skończył wokalistykę i dyrygenturę w technikum muzycznym im. Tallat-Kelpszy w Wilnie. Śpiewał w zespole „Wilia”, zaś dzięki prof. Konradasowi Kaveckasowi znalazł pracę w Filharmonii Państwowej. Był wówczas jedynym Polakiem, który tam pracował, śpiewał też w chórze w Ostrej Bramie. W 1959 r. Milunowie wyjechali do Polski, gdyż zostać na Litwie oznaczało narazić rodzinę na represje i zsyłkę na Syberię.
Po przyjeździe do Polski najwyższą radością dla młodego Jana było to, że wszyscy wokół mówili po polsku. W kraju ukończył języki słowiańskie na Uniwersytecie Warszawskim oraz muzykę i śpiew w Akademii Muzycznej w Krakowie. Jednak nie znalazł dla siebie miejsca w Polsce peerelowskiej. Nie mogąc znieść ograniczeń, że nie pozwalano mu robić tego co robić pragnął i potrafił, w 1971 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Zarabiał na chleb i dalej się uczył j. angielskiego na Uniwersytecie Harwardzkim i w akademii wojskowej, w której parał się przekładami. Pracował też fizycznie, aż mocno stanął na nogach, dobrze opanował j. angielski i mógł zająć się wyłącznie muzyką, z którą nigdy się nie rozstał. W tym celu w 1978 r. założył Towarzystwo Muzyczne im. Stanisława Moniuszki zostając jego prezesem. Posiadając wielki talent organizatorski zaczął organizować megakoncerty w najbardziej znanych salach świata. – Największą satysfakcję twórczą mam organizując te gigantyczne koncerty. Lubię liczną publiczność. Nie lubię małych koncertów, męczą mnie, nie mogę w nich wyeksponować tych elementów i walorów, które daje „wielka muzyka”. Uwielbiam, gdy śpiewa – niech nawet i tysiąc głosów, pod akompaniament licznej orkiestry. Sprawia mi to ogromną radość, czuję się twórczą cząstką, jednym z czysto brzmiących akordów tego wielkiego dzieła – opowiada.
Celem koncertów stało się propagowanie muzyki i artystów polskich oraz rozsławianie imienia największego z rodu Polaków – Jana Pawła II. Gromadzą one setki wykonawców z udziałem orkiestry, szerokiego naświetlania w prasie, radio, telewizji. Jednym z pierwszych wielkich wydarzeń artystycznych był koncert zorganizowany w Bostonie w 1982 r. w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, dochód z którego przeznaczono na pomoc rodakom.
W 2001 r. również w Bostonie uczczono 100. rocznicę urodzin Prymasa Tysiąclecia. Zafascynowany osobowością kardynała Karola Wojtyły, późniejszym papieżem, z którym zetknął się po raz pierwszy w 1976 r. postanowił rozsławiać jego imię. Do dziś pamięta to spotkanie z Kardynałem, który uczestniczył w Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii, a potem przyjechał do Bostonu. W tym czasie w Polsce rodziła się „Solidarność”… Milun nie był pewny, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mógł stąpać po polskiej ziemi, za którą tęsknił. Mając powitać dostojnego Gościa, ze wzruszenia nie mógł powiedzieć nic sensownego. Okazało się, że Rodak rozumie jego stan. Poklepał go po ramieniu, mówiąc: „Proszę pana, nic nie jest wieczne, także ten ustrój w Polsce. Jego dni są policzone i jeszcze będzie pan wracał…”. Kolejne spotkanie było w 1979 r. już z papieżem Janem Pawłem II, kiedy przyjechał do Ameryki. Ogółem pan Jan spotkał się z Ojcem Świętym cztery razy.
Wszystkie okrągłe rocznice pontyfikatu Jana Pawła II odznaczył wielkimi koncertami, nie tylko w Ameryce, ale też na innych kontynentach. Było ich 10. Na 1. i 5. rocznicę Pontyfikatu – w Bostonie, w 10. rocznicę – w Nowym Jorku. Okazały się wielką manifestacją szacunku dla Papieża. Radością p. Miluna napawało go też to, że tam w dalekiej Ameryce zabrzmiała muzyka polska, m.in. po raz pierwszy wykonano I Litanię Ostrobramską Stanisława Moniuszki, nie wykonywaną od czasów autora. W 15. rocznicę – odbył się koncert w Wilnie, połączony ze 175. rocznicą urodzin Stanisława Moniuszki. 20. rocznicę Pontyfikatu Papieża uczczono w Brzegu w Polsce. Wśród setek imprez artystycznych organizowanych przez Miluna był koncert w Kaliningradzie, zorganizowany w 2005 r. na 750-lecie miasta. Okazał się triumfem polskości…
Za krzewienie kultury polskiej w Stanach Zjednoczonych pan Jan otrzymał medal George’a Washingtona przyznawaną przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności. Jest jedynym Polakiem w Ameryce, który je dostał.
12 września 2008 r. Częstochowa była świadkiem niezwykłego wydarzenia. Z okazji 325. rocznicy Odsieczy Wiedeńskiej w bazylice jasnogórskiej odbył się koncert upamiętniający to wydarzenie. – Chciałbym oddać hołd Ojczyźnie, powiedzieć, że scaliła nas wszystkich i scala Madonna z Jasnej Góry. Chcę się także pokłonić królowi polskiemu, który przed bitwą modlił się na Jasnej Górze i błagał Maryję o pomoc, a na swoich sztandarach wypisał hasła maryjne. Koncert ma również na celu upamiętnienie naszego ukochanego Papieża Jana Pawła II, który uczestniczył w obchodach 300. rocznicy Odsieczy Wiedeńskiej w Wiedniu. Podkreślił wówczas, że musimy zadbać o naszą tożsamość – powiedział Jan Milun
Koncert odbył się pod patronatem honorowym: Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego, Gen. Dyw. dr hab. Tadeusza Płoskiego, O. Generała Izydora Matuszewskiego, paulina, o. Przeora Romana Majewskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Bogdana Zdrojewskiego. Wzięło w nim udział blisko 400 chórzystów: połączone chóry – Chór Śląskiej Opery, Cantores Opoliensis „Legenda”, Chór Politechniki Wrocławskiej, Chór św. Maksymiliana z Brzegu, Chór z Otmuchowa, Jasnogórska Szkoła Chóralna oraz muzycy i śpiewacy z Opery Śląskiej z Bytomia, chóry litewskie, austriackie, artyści z USA oraz Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego.
W programie koncertu znalazły się m.in. utwory Stanisława Moniuszki – Uwertura z Opery „Halka”, „Stabat Mater” Karola Szymanowskiego, „Victoria” Wojciecha Kilara i inne.
Elżbieta Nowak