Sprawa całkiem realna


Należało się spodziewać, że zmiana lidera wśród partii politycznych, które konkurują w rankingu poparcia społecznego wywoła zamieszanie. Tak właśnie stało się w ostatnich dniach, kiedy CBOS ogłosił, że najwyższym wskaźnikiem sympatii cieszy w kwietniu Prawo i Sprawiedliwość.

Słuchając tego, co mówią komentatorzy odniosłem wrażenie, że – przynajmniej niektórych – sytuacja taka wprawia w większe zakłopotanie, niż to, co miało miejsce przed rokiem, gdy Platformę “przeskoczyła” Samoobrona a Jan Rokita odtrąbił wtedy sygnał pospolitego ruszenia dla wszystkich jej przeciwników. Dzisiaj sytuacja była zgoła inna; wielu wydawało się, że zaniepokojony reakcją na popularność PiS – u wśród liderów PO, sam Jarosław Kaczyński ruszył ze szklanką wody podtrzymywać omdlałych z wrażenia przyszłych koalicjantów.
Szef PiS- u, spośród wszystkich polityków wielokrotnie demonstrował swój dystans wobec wyników notowania, mówiąc, że to owszem, dobra wiadomość dla niego i jego kolegów, ale nie należy tego traktować jako wyników pewnych. Trzeba raczej spokojnie poczekać na potwierdzenie tych badań przez inne ośrodki, itp. Indagowany przez dziennikarzy jak wyobraża sobie rządzenie państwem przez braci Kaczyńskich wykręcał się jak mógł od konkretnych odpowiedzi i spieszył z zapewnieniami, że PiS nadal traktuje PO, jako swojego potencjalnego koalicjanta.
Również jego brat, Lech Kaczyński, jak wiadomo kandydat na prezydenta RP mitygował w radiu Monikę Olejnik, która zapalczywie pytała go w te oto słowa: “Czy desygnuje pan swojego brata na premiera przyszłego rządu?”. Odpowiedź brzmiała: “Pani redaktor, spokojnie, ja przecież nie jestem jeszcze prezydentem”.
No cóż, jak widać sprawa nie jest wcale błaha. Wszystkowiedzącym i precyzyjnie węszącym po “warszawce” obserwatorom tego, co Olejnik formatu myśl o glorii wyborczej PiS – u wcale nie jest obca. Jeżeli jeszcze, przytaczany powyżej epizod z Samoobroną, wywołał więcej śmiechu niż strachu, tak teraz jest dokładnie odwrotnie. I trudno się dziwić, bo wielu ma się czego obawiać. Wszak zastęp, który wyłania się zza pleców braci Kaczyńskich to ludzie, o których więcej mówiono w mijającej kadencji Sejmu, niż o całym, sześciokrotnie większym klubie parlamentarnym SLD. Nazwiska wielu z nich przywołują u winnych afer z ostatnich lat gorsze wspomnienia niż najgorsze koszmary z dzieciństwa. Grono starych, sejmowych wyjadaczy, zawodowych kunktatorów i politycznych hien wie już dzisiaj, że z Kaczyńskimi wiele się nie ugra, bo obaj bracia najbardziej nie lubią zdrady i fikcji a do szału doprowadza ich w polityce fałsz i prowizorka.
Zatem utrata pozycji lidera przez Platformę Obywatelską na rzecz Prawa i Sprawiedliwości, może być poważnym zmartwieniem dla Donalda Tuska i spółki. Wszak PiS, to nie Samoobrona, z odebraniem palmy pierwszeństwa może być duży kłopot.

ARTUR WARZOCHA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *