Lipcowa katastrofa powodzi szczęśliwie ominęła Częstochowę. Uniknięcie strat, to nie tylko kwestia szczęścia. To także wynik kilkuletnich prac nad zabezpieczeniem miasta.
“Nie da się w 100% zabezpieczyć przed powodzią” – podkreśla zawsze Jerzy Ziora. Były wiceprezydent Częstochowy, obecnie jako dyrektor Wydziału Infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego, odpowiada za stan urządzeń hydrotechnicznych w województwie. “Nie dysponujemy wielkimi możliwościami finansowymi. Po powodzi w 1997 r. straty na urządzeniach hydrotechnicznych oszacowano na 270 mln zł w naszym województwie. Otrzymywaliśmy środki nadzwyczajne z rezerwy budżetu państwa, z Funduszu Rozwoju Społecznego Rady Europy i Europejskiego Banku Inwestycyjnego na ich odbudowę. Łącznie, w ciągu 4 lat, ponad 100 mln zł. To wystarczyło na pokrycie 40% kosztów zniszczeń i tyle zrobiliśmy. Mogliśmy przy tym wykonywać tylko naprawy i modernizacje, i to z listy priorytetów, ustalonej wspólnie z unijnymi ekspertami. Problem w tym, że środki nadzwyczajne otrzymywaliśmy do czerwca tego roku. Teraz dysponujemy tylko zwykłymi środkami – 2,5 mln na utrzymanie urządzeń wodnych i 1,7 mln na ich budowę. Środki przeznaczone na inwestycje pozwalają budować 600-700 m wałów przeciwpowodziowych rocznie. Jest to mniej niż minimalne potrzeby. Mówi się o katastrofie tegorocznej powodzi, ale co roku zdarzają się powodzie lokalne. Co roku, w ich wyniku, straty na urządzeniach wodnych wynoszą 10-12 mln zł”.
W Częstochowie widoczne były prace przy regulacji Stradomki i Konopki. Na ile one nam pomogły?
“Dla mnie Częstochowa, to pozytywny przykład” – mówi Jerzy Ziora. “Przypomnę, że wcześniej każdy przypadek nadmiernych opadów kończył się podtopieniem domów na Stradomiu. W tym roku uniknęliśmy w naszym mieście powodzi. W porę przeprowadzono modernizację wałów przy Stradomce i Konopce, pogłębiono rzekę. Z budżetu miejskiego wydano na ten cel więcej niż my mogliśmy wydać na zabezpieczenie przeciwpowodziowe w całym województwie częstochowskim. To głównie zasługa pani Jolanty Zakrzewskiej, naczelniczki Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, która doskonale rozumiała ten problem. Udało jej się przekonać Zarząd Miasta, że lepiej raz wydać pieniądze, niż co roku płacić za szkody powodziowe. Inwestycja ta ma także dodatkowe znaczenie. W ubiegłym roku planowaliśmy budowę wałów nad Konopką przy Hetmańskiej. Miasto przeznaczyło na to część środków, my dołożyliśmy. Sprzeciwili się jednak właściciele posesji. Żądali dużych sum za ziemie zajętą pod budowę wałów. Wały nie powstały. Za to pogłębiono koryto rzeki. I mamy efekt podwójny. Z jednej strony zwiększona retencja rzeki pozwala chronić przed falą powodziową, z drugiej – możliwa była budowa kolektora deszczowego odwadniającego Stradom, który jest specyficznym miejscem. Są domy postawione na terenach depresyjnych poniżej poziomu lustra rzeki. Odwodnienie było kluczową sprawą, bez tego nie można budować tu kanalizacji czy utwardzonych dróg. Pogłębienie Konopki otwarło perspektywę rozwoju tej dzielnicy. Oczywiście, nie wszystkie problemy udało się zlikwidować – są jeszcze domy na obszarach, gdzie niemożliwa jest budowa kanalizacji deszczowej. Trzeba ogromnym kosztem, sięgającym prawie wartości tych domów budować przepompownie”.
Czy częstochowianie mogą czuć się bezpieczni? Czy “wielka woda” nie zagrozi już naszym posesjom?
“Nie da się zagwarantować 100% bezpieczeństwa” – odpowiada Jerzy Ziora. Nie da się chronić wszystkiego. Muszą istnieć miejsca, gdzie woda może wylać bez strat dla ludzi. I tu wielką rolę odgrywa właściwe planowanie przestrzenne. Nie można dopuścić do zabudowy terenów zalewowych. Najbogatszych państw nie stać na to, by uchronić wszystko. Broni się terenów zabudowanych, w następnej kolejności pól uprawnych. Wszędzie rezerwuje się pewne tereny, mogą one służyć jako pastwiska; w razie powodzi służą jako obszary zalewowe. Mści się też na nas nadmierna urbanizacja. Przybywa wybetonowanych czy pokrytych asfaltem placów, parkingów, dróg. To oznacza, że coraz mniejsza powierzchnia ziemi może wchłonąć nadmierne opady”.
Przed powodzią chroni nas rozsądek i umiejętność przewidywania nieprzewidywalnego. Na Żywiecczyźnie środki na naprawę szkód powodzi w 1997 r. przeznaczono głównie na budowę nowych dróg i mostów. Mniejszą wagę przywiązano do zabezpieczeń. Teraz tam znów trzeba odbudowywać drogi i mosty. Częstochowa wyciągnęła odpowiednie wnioski z doświadczeń “powodzi stulecia”. Dzięki temu jesteśmy bezpieczniejsi.
JAROSŁAW KAPSA