Sąd Najwyższy orzekł, że Andrzej Śpiewak, kierownik w Przedsiębiorstwie Energetycznym Systemy Ciepłownicze (obecnie Fortum), szef Zakładowej Komisji „Solidarności” i radny gminny został w 2004 roku bezprawnie zwolniony. Wydawać by się mogło, że po takim wyroku poszkodowany powinien z automatu być przywrócony do pracy. Tak się jednak nie stało, bo częstochowskie Sądy uważają inaczej.
W 2004 roku ówczesny dyrektor Przedsiębiorstwa Energetycznego Systemy Ciepłownicze Bogdan Jagoda przedstawił Śpiewakowi siedemnaście zarzutów i na ich podstawie dyscyplinarnie go zwolnił. Do najpoważniejszych oskarżeń należały: opuszczenie stanowiska pracy, organizowanie nielegalnego strajku, zmuszanie innych pracowników do udziału w referendum zakładowym. Obarczony winą rozpoczął batalię o sprawiedliwość. Rozprawy nie potwierdziły jednoznacznie zarzutów wobec niego. Orzeczono również, że dyrektor złamał dwie ustawy – o związkach zawodowych i samorządową, które w myśl prawa chroniły Śpiewaka. Sąd uznał, że został skrzywdzony, przyznał mu odszkodowanie, ale do pracy nie przywrócił.
Zwolniony został na bruku, z zszarganą opinią. Odwołał się od wyroków sądów częstochowskich do Sądu Najwyższego. Ten przyznał mu rację, w kasacji z dnia 7 lutego 2007 r. jasno orzekając, że wypowiedzenie było wadliwe i zakład pracy złamał prawo. SN uchylił wyrok, nakazując ponowne rozpatrzenie sprawy przez Sąd Okręgowy. Tenże przyznał argumenty wyższej instancji, jak choćby w kwestii naruszenia przez zakład pracy przepisów o związkach zawodowych i samorządzie gminnym, od których dyrektor nie uzyskał zgody na rozwiązanie umowy ze Śpiewakiem (oba organy były zdecydowanie przeciwne zwolnieniu). Dyrektor nie skonsultował również ze związkami i Radą Gminy wszystkich przyczyn dyscyplinarnego rozwiązania stosunku pracy – związkom przedstawił siedem, Radzie – trzy. SO przekazał 20 września 2007 roku sprawę Sądowi Rejonowemu. Na jej wynik Śpiewak czekał dziesięć miesięcy, nie dane mu było cieszyć się ze sprawiedliwości. 10 czerwca br. dowiedział się, że SR pozostał przy swoim pierwotnym stanowisku. Poszkodowanego do pracy nie przywrócił, przyznając mu jedynie odszkodowanie. – Jak to jest możliwe, by wyrok Sądu Najwyższego nie był ważny dla niższej instancji? – komentuje A. Śpiewak.
Zastanawia decyzja SR. Znany jest z naszego podwórka analogiczny przypadek, ale z przeciwnym wynikiem. Ryszard Raczek, zastępca dyrektora MPK również, jak Andrzej Śpiewak, został nieprawidłowo zwolniony z pracy. Sąd jednak – i to dwukrotnie – wydał w jego sprawie odmienny wyrok. Jaka zatem siła przywraca do pracy jednego, a drugiego takiego prawa pozbawia? Sprawę będziemy wyjaśniać w następnym numerze, z prośbą o komentarze zwrócimy się do rzeczników sądów.
UG