W marcu 1943 roku Niemcy nie tylko przeprowadzili w Częstochowie dwie publiczne egzekucje Polaków, ale przystąpili także do dalszej likwidacji Żydów przebywających jeszcze w getcie. Wobec widma całkowitej zagłady wzmaga się aktywność członków podziemnej organizacji bojowej, którzy dokonując desperackich akcji – np. rzucanie się z nożem na Niemców – są masowo rozstrzeliwani. Tak się też stało z 6-cioma Żydami, którzy zaczęli strzelać do Niemców z prowizorycznego bunkra. Osaczonych ujęto i po wywiezieniu na cmentarz przy ul. Złotej zamordowano. Ich mogiła (zdj.1) z odnowionym niedawno nagrobkiem znajduje się po lewej stronie głównej alejki (pod samym murem).
Wreszcie nadszedł dzień 20 marca 1943, kiedy to wezwano do stawienia się Starym Rynku wszystkich członków Rady Starszych wraz ze swymi rodzinami. Była to głównie inteligencja żydowska (lekarze, prawnicy, inżynierowie), którzy wpadli po prostu w zastawioną pułapkę. Czekały bowiem już na nich ciężarowe samochody, a w pobliżu stali uzbrojeni żandarmami. Po wywiezieniu na cmentarz zabito wtedy 127 osób, które spoczywają we wspólnej mogile istniejącej nadal na Kirkucie (zdj.2). Na widocznym pomniku zachowała się większość nazwisk, bowiem tylko jedna tablica została potłuczona.
Kilka dni później do wybitnego psychologa Wiktora Orzechowskiego (wysiedlonego z Poznania) zgłosił się jeden z niemieckich żandarmów z prośbą o pomoc. Okazało się, iż po tej egzekucji wpadł w rozstrój nerwowy. Mówił doktorowi: “Zabiłem wtedy na cmentarzu kobietę z dzieckiem. Jaka ona była piękna… nie mogłem się zdecydować na strzał, mimo iż przedtem wszyscy piliśmy wódkę. Teraz nie mogę sypiać. Mam wizje, widzę ciągle tych ludzi, prześladuje mnie ich wzrok, słyszę ich krzyk…” (cdn.)
ANDRZEJ SIWIŃSKI