Poniedziałek 12. lutego. Godz. 11.45. Autobus nr 26. Na Rynku Wieluńskim wpada czteroosobowa ekipa. Panowie obstawiają wszystkie drzwi przegubowca i ze złowieszczymi spojrzeniami ruszają do ataku: “Bileciki do kontroli!”. Czy będzie ofiara? Jest! I to aż dwie. Emeryci – mężczyzna i kobieta. Cóż z tego, że mają bilety, nawet miesięczny imienny i legitymacje. Pech chciał, że nie mają dowodów osobistych. A to już jest przestępstwo. Karalne. Nie ma zmiłuj się. Mimo próśb i nerwów, straszenia policją, mandaty wypisane. Duma rozpiera stróżów prawa MPK.
A co by się stało, gdyby emeryt był chory na serce i w niewątpliwie stresującej dla niego sytuacji mocno zaniemógł, ba nawet szedł by? Czy panowie też byliby z siebie dumni? To jednak kontrolerów nie interesuje. Ale może powinno zainteresować szefostwo MPK. Jazda na gapę, to wykroczenie i naciągaczy należy karać. Ale na litość boską, dlaczego MPK uwzięło się na starszych, bezbronnych ludzi, którym nawet do głowy nie przyjdzie myśl o oszustwie, którzy solidnie kupują bilety? Dlaczego kontrole, to zwykłe łapanki? Z takim traktowaniem klientów trzeba wreszcie skończyć. Stąd propozycja, by radni zweryfikowali uchwały, na mocy których MPK tak sobie poczyna ze starszymi ludźmi.
A sięgając głębiej, czy MPK jest w porządku wobec swoich klientów? Przedsiębiorstwo zbiera kokosy na reklamach, według deklaracji szefa, Krzysztofa Nabrdalika, zasada “przednich drzwi”, utrudniająca życie pasażerom, firmie przyniosła potężne dochody, kasę wzbogacają liczne 10-złotowe opłaty karne od uczciwych, ale nieco gapowatych pasażerów, tych co posiadają bilety, ale nie dowody osobiste. I co z tego mamy? Nic. Ciągle [UG1]jeździmy starymi gruchotami, które co rusz się psują. Zdezelowanego taboru nie jest nawet w stanie uzupełnić ostatni ubiegłoroczny zakup 18 autobusów. To kropla w morzu potrzeb. Może więc warto zrekompensować te niedostatki odrobiną ludzkiej postawy, bo traktowanie klientów jak potencjalnych przestępców jest mocnym nadużyciem moralnym.
URSZULA GIŻYŃSKA