Niemcy weszli do Częstochowy 3 września. Miasto było opustoszałe, bo na wieść o mordowaniu przez Wehrmacht ludności cywilnej w zachodniej części powiatu nastąpił masowy exodus ludności. Wojska niemieckie wkroczyły do miasta od północy ulicą Warszawską i od południa – ul. Narutowicza. Była piąta rano. Zaledwie kilka godzin po zajęciu Częstochowy niemiecki komendant grodu płk Dopping wezwał przeora Jasnej Góry do stawienia się w Ratuszu. Rozeszła się bowiem pogłoska, że klasztor został zbombardowany, a Cudowny Obraz Maryi Panny zniszczony, co wywołało falę oburzenia na świecie. Niemcy robili wszystko, aby zdementować te plotki. Przeor – na ich żądanie – wydał nawet oświadczenie, że ani klasztor ani obraz nie ucierpiał. Zakonnicy podjęli jednak decyzję ukrycia Czarnej Madonny, zastępując ją kopią.
Swoje prawdziwe oblicze okupant pokazał już 4 września, dokonując w mieście masakry ludności cywilnej. Niemieccy żołnierze strzelali z broni maszynowej w zbity tłum bezbronnych ludzi przed Katedrą i na ul. Strażackiej, koło Ratusza i na terenie szpitala wojskowego. Dzień 4 września nazwano później “krwawym poniedziałkiem”.
“Nie da się dokładnie ustalić liczby zamordowanych… W wyniku ekshumacji, przeprowadzonych w okresie od 15 lutego do końca kwietnia 1940 r., w niektórych tylko miejscach straceń wydobyto 227 zwłok mężczyzn, kobiet i dzieci. Ustalono tożsamość 121 osób. Akcja ekshumacyjna nie objęła wszystkich miejsc straceń, m.in terenu koszar 27 pp, zajętych przez Wehrmacht. Według danych PCK patrole ochotnicze pogrzebały na terenie miasta 500 zwłok. Wiele osób zostało rannych. Tysiące osób, uwięzionych w kościołach i w więzieniu na Zawodziu, odzyskały wolność. Zatrzymano jednak w chzrakterze zakładników i więziono w koszarach 27 pp przez okres około 6 tygodni kilkadziesiąt osób: Polaków i Żydów. Przeważali wśród nich przedstawiciele wolnych zawodów: nauczyciele gimnazjów, przemysłowcy i kupcy. Byli bici i poddawani wielorakim szykanom. Kościoły zostały sprofanowane, gdyż więźniowie załatwiali tam potrzeby fizjologiczne” – pisał Jerzy Pietrzykowski w swojej książce “Cień swastyki nad Jasną Górą”.
5 września w dzielnicy Kucelin zginęli kolejni częstochowianie. Ofiarą Wehrmachtu padli też Bracia Szkolni, mający swoją siedzibę przy ul. Pułaskiego oraz cywilni mieszkańcy ich domu. Wielką obławę na mężczyzn na Zawodziu i Kucelinie urządzili Niemcy także 10 września. Dzień ten przeszedł do historii miasta, jako “czarna niedziela”. Zatrzymanych internowano w koszarach na Zaciszu, a następnie wywieziono do obozów w Dreźnie, Ostrzeszowie i w rejonie Magdeburga.
Niemieckie zbrodnie odbiły się szerokim echem poza granicami kraju. Podobnie, jak w Gliwicach okupant starał się zrzucić winę na Polaków. Odwołajmy się na koniec jeszcze raz do książki Jana Pietrzykowskiego: ” Szczytem cynizmu i perfidii było wszczęcie postępowania przez sąd 46 niemieckiej dywizji piechoty w “sprawie ostrzelania niemieckiego szpitala polowego w Częstochowie w dniu 4 września 1939 r”. Postępowanie to prowadzone było w ówczesnym miejscu postoju 46 dywizji piechoty w Bad Driburg, w Westfalii, w listopadzie 1939 r. Szpital, o jakim mowa, mieścił się /…/ w budynku szkoły powszechnej przy ul. Narutowicza. Był on zajęty w połowie przez Niemców, a w drugiej połowie przez rannych żołnierzy polskich. Świadkowie “oskarżenia”, wśród których główną rolę odgrywał lekarz dr Walter Rebmann, dowodzili, że nieustaleni sprawcy ostrzelali niemiecką część szpitala, przy czym kule uszkodziły w jednej z sal portret Józefa Piłsudskiego. Akta tego osobliwego dochodzenia załączono do zbioru dokumentów zaopatrzonego tytułem: “Zbrodnie wojenne polskiej armii”.
RN