Ponad stu mieszkańców gminy Poczesna, 13 stycznia 2017 roku, przez trzydzieści minut (od 17.00 do 17.30), pod asystą policji, blokowało trasę szybkiego ruchu na przejściu we Wrzosowej. Szli w milczeniu starsi i młodsi, młodzież i dzieci. Nieśli ze sobą transparenty z napisami: „Żądamy bezpiecznego przejścia”, „Czarny punkt”, „Stop śmierci”, „Na tym przejściu każdego roku ginie człowiek”. Towarzyszyło im trąbienie pojazdów, kpiarskie docinki kierowców…
Gmina Poczesna jest przedzielona trasą szybkiego ruchu DK-1, którą – jak podają dane statystyczne – w ciągu doby przemierza 50 tysięcy pojazdów. Pokonanie tej drogi przez pieszego – jak na przykład w miejscowości Wrzosowa – wymaga nie lada szczęścia. A muszą z niego korzystać nie tylko mieszkańcy Wrzosowej, ale także pobliskiego Słowika. Ludzie udający się do pracy, dzieci idące do szkoły. Tuż przy przejściu, po stronach trasy są usytuowane przystanki autobusowy, co potęguje natężenie ruchu pieszych. – By przejść z jednej strony na drugą trzeba czekać nawet dwadzieścia minut, bo pojazdy jeżdżą tu bardzo szybko, a kierowcy nie mają w zwyczaju przepuszczać pieszego – mówi radny Gminy Poczesna Marian Kołodziej.
Przejście we Wrzosowej naznaczone dziesiątkami kolizji, wypadków i śmiercią wielu ludzi. – W ostatnich latach doszło tu do kilku śmiertelnych wypadków. Ostatni miał miejsce kilka tygodni temu. Na pasach z ewidentnej winy kierowcy zginął młody człowiek. Jeden kierowca przepuścił pieszego, ten jadący drugim pasem już nie – mówi radny gminy Poczesna Marian Kołodziej.
Jak podkreślają władze i mieszkańcy gminy powodów klasyfikujących to przejście do niebezpiecznych jest co najmniej kilka. – To przede wszystkim brak sygnalizacji świetlnej, niedostateczne oświetlenie i złe usytuowanie. Przejście znajduje się bowiem zbyt blisko łuku drogi, co sprawia, że nie jest ono dobrze widoczne przez kierowców. Niedostateczne jest także oznakowanie przejścia, które jest mało widoczne z powodu słabego oświetlenia. Dlatego potrzebne jest ponadnormatywne oznakowanie tego miejsca. Przy przejściu jest ograniczenie prędkości do 70 kilometrów na godzinę, samochody są rozpędzone i bardzo rzadko się zatrzymują – wylicza radny Kołodziej.
Rozwiązaniem jak zauważa wójt gminy Poczesna Krzysztof ujma byłaby sygnalizacja świetlna. Sprawie tej zainterweniował w Ministerstwie Infrastruktury poseł Szymon Giżyński.
– Zasadność poprawy bezpieczeństwa na tym przejściu od wielu lat zgłaszamy do właściciela drogi, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych. Umieszczono nas na 353 miejscu w kolejce do budowy wiaduktu, ale zdajemy sobie sprawę, że budowa przejścia podziemnego czy kładki, to kosztowne przedsięwzięcia. Natomiast światła, choćby na żądanie, oraz przesunięcie przystanku o dwadzieścia metrów dalej, to znacznie niższy wydatek, a jednak znaczący dla poprawy bezpieczeństwa. Niestety, na nasze pisma kierowane do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych w Katowicach, ciągle otrzymujemy negatywne odpowiedzi. Są pieniądze na budowę zabezpieczeń dla płazów, a nie ma pieniędzy na zapewnienie bezpieczeństwa ludziom – mówi wójt Ujma.
Piątkowy protest był aktem determinacji mieszkańców na brak pomocy ze strony Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych w Katowicach, która od kilkunastu lat pozostaje głucha na alarmy. – Skoro nasze urzędowe pisma i petycje nie pomagają, to pozostała nam już tylko taka forma protestu. Może wreszcie ktoś zauważy nasz problem. Chcemy na co dzień normalnie żyć. Chcemy bezpiecznie wracać do domów. Chcemy, aby nasze dzieci bezpiecznie wracały ze szkoły. Drżymy o ich życie, truchlejemy w obawie, czy uda im się przejść to piekielne przejście – mówi Joanna Markowska, jedna z organizatorek protestu.
– A co mają zrobić osoby niepełnosprawne? Przejście w tym miejscu jest dla niech niewykonalne. Ja już kilka razy cudem uniknęłam śmierci – dodaje Maria Machnik, która porusza się przy pomocy laski.
Wójt Krzysztof Ujma odkreśla, że protest jest wynikiem przelania goryczy. – Na szczęście Generalna Dyrekcji Dróg Krajowych już potwierdza, że to miejsce jest bardzo niebezpieczne. Muszą się jedynie znaleźć pieniądze. O pomoc prosiliśmy także posła Szymona Giżyńskiego, który sprawę przedstawił Ministrowi Infrastruktury. Mamy obiecaną pomoc – mówi wójt Krzysztof Ujma. Jak dodaje gmina nie uchyla się przed partycypowaniem przy montażu sygnalizacji. – Zrobimy wszystko dla bezpieczeństwa mieszkańców. Dziesięć lat wstecz z budżetu gminy dołożyliśmy do budowy sygnalizacji świetlnych na skrzyżowaniach przy innych miejscowościach, na przykład w Kolonii Poczesna – przypomina wójt Ujma.
Mieszkańców w ich problemie wspierają także radni powiatu częstochowskiego Adam Morzyk i Andrzej Cupiał. – Włączyłem się do protestu, również jako mieszkaniec niedalekiego Słowika. Przejście generuje niebezpieczeństwo, ale także zmniejsza liczbę mieszkańców naszej gminy. Ono powinno być dla pieszych, a nie dla pojazdów. Problem będziemy zgłaszać na sesji powiatu, aby władze starostwa, choć nie mają one przełożenia, bo to droga krajowa, również włączyły się do pomocy – mówią radni.
Wśród protestujących była Marianna Celebańska z Wrzosowej . Szła ze zdjęciem swojego 32-letniego syna Janusza, który zginął na przejściu. – Było to piętnaście lat temu. Wyszedł z autobusu i przechodził po pasach. Tir na pierwszym pasie się zatrzymał, ale samochód osobowy z drugiego pasa wjechał na przejście rozpędzony i zabił mojego syna. Od tej pory przechodzę przez te pasy z ogromnym strachem, czekam po kilkanaście minut. Na tym przejściu zginęło wielu mieszkańców Wrzosowej. To czarny punkt – mówi Marianna Celebańska.
Jak informuje rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie mł. asp. Marta Ladowska, statystyki policyjne odnotowały kilka śmiertelnych zdarzeń w tym miejscu. – Do wypadków śmiertelnych na tym przejściu doszło w 2015 i w 2016 roku. W obu zginęli piesi. Tuż po wypadku, który miał miejsce w 15 grudnia 2016 roku wystąpiliśmy do zarządcy drogi o doświetlenie tego miejsca. Czekamy na odpowiedź – mówi mł. asp. Marta Ladowska. – Życie ludzkie jest najważniejsze i nigdy nie jest za późno, aby podjąć kroki, by chronić człowieka. Każdy czynnik, który wspomógłby bezpieczeństwo jest bardzo istotny – dodaje rzecznik policji. Krytycznie ustosunkowała się do zachowania kierowców, którzy konieczność zatrzymania na trasie wyrażali trąbieniem, pokrzykiwaniem i kąśliwymi uwagami. – Przepisy drogowe konkretnie mówią, kiedy kierowca może użyć klaksonu. Te nerwowe reakcje wynikły zapewne z braku wiedzy o proteście – zauważa mł. asp. Marta Ladowska.
UG