Wynika z planu, że do 2010 r. inwestycje częstochowskie kosztować będą 746,51 mln zł. Jest to ambitna propozycja. Zwłaszcza, że realizować ją będzie nie obecna Rada III kadencji, lecz radni V (2006-2010). Radni IV kadencji płacić będą długi za obecnych.
Wynika z planu, że do 2010 r. inwestycje częstochowskie kosztować będą 746,51 mln zł. Jest to ambitna propozycja. Zwłaszcza, że realizować ją będzie nie obecna Rada III kadencji, lecz radni V (2006-2010). Radni IV kadencji płacić będą długi za obecnych.
Za co inwestować?
Plany inwestycyjne zależne są od stanu miejskich finansów. Zacznijmy zatem od tego, że rok 2001 zamkniemy z obciążeniem długami w wysokości 118 mln zł. Obsługa zadłużenia w tym roku sięga 20 mln zł i będzie rosła przez następne lata do 63 mln w 2004 i 74 mln zł w 2005.
W tym roku na wydatki inwestycyjne przeznaczone zostało 11,9% wydatków budżetowych, co oznacza kwotę 54,5 mln zł. Suma ta jest efektem zaciągniętego zadłużenia planowanego na 2001 rok – 42 mln zł. Bez zadłużenia zatem tegoroczny budżet był w stanie wygenerować nie więcej niż 12 mln zł na inwestycje.
Można jeszcze przeprowadzić inną symulację. Przyjmując zachowanie obecnej wielkości wydatków bieżących (bez uwzględnienia obsługi zadłużenia) nasze miasto nie jest w stanie wygenerować więcej niż 10-12% budżetu na inwestycje. To oznacza około 45-55 mln zł rocznie. Wieloletni plan operuje kwotami tegorocznymi, przyjmijmy tu przy tym realnie, że w przewidywalnym czasie dochody budżetowe utrzymane będą na tym samym poziomie. W takim układzie, w okresie 10 lat możemy dysponować sumą 550 mln zł (minus zadłużenie i jego obsługa).
Na jakich zatem podstawach Zarząd Miasta wyliczył możliwości inwestycyjne na 746 mln zł – trudno zgadnąć. Tym bardziej, że jak wspomniałem, nie jest to problem obecnego Zarządu, lecz Zarządu V kadencji…
Gorszy spadek niż się wydaje
Obawiać się przy tym można, że pułap startu po zakończeniu III kadencji Rady będzie dużo gorszy niż założony wyżej. Operujemy bowiem wielkością zadłużenia już istniejącego i zaplanowanego na bieżący rok. Nie uwzględniamy chęci i możliwości zadłużenia w 2002.
Chęci – zrozumiałej – bo rok 2002 będzie dla radnych rokiem wyborczym. Niepopularną decyzją byłoby wówczas obcinanie wydatków budżetowych. Możliwości też są, bo suma dotychczasowego zadłużenia jest jeszcze daleka od poziomu alarmowego. Ten zaś określa reguła – łączna kwota zadłużenia nie może przekroczyć 60% dochodów miasta. Spokojnie zatem radni w obliczu nadchodzących wyborów mogą zdecydować o kolejnym zadłużeniu w wysokości 50 mln zł. To ich następcy będą płakać i płacić…
Trywializowałbym jednak, gdybym tylko wyborami tłumaczył konieczność podjęcia decyzji o nowym zadłużeniu. Po części wynika to ze swoistego zadłużenia, jakim jest konieczność dokończenia rozpoczętych inwestycji. W 2002 r. powinniśmy (licząc według kosztorysów tegorocznych) wydać:
– ok. 1 mln zł na kontynuację odwodnienia dzielnicy Stradom – planowany koszt całości 15 mln do 2010 r.
– ok. 0,5 mln na podczyszczalniki na wylotach kanałów (planowany koszt 11,4 mln do 2010 r.);
– ok. 3,5 mln na budowę II nitki ul. Fieldorfa – Nila;
– ok. 0,5 mln na komputeryzację UM;
– ok. 0,5 mln na rozbudowę CKU na Legionów;
– ok. 5 mln na cmentarz komunalny;
– ok. 0,5 mln na sanitację Mirowa;
– 3 mln na przedłużenie ul. Szajnowicza do ul. Obrońców Westerplatte;
– 1 mln na modernizację ul. Marynarki Wojennej;
– 5 mln na przedłużenie ul. Okulickiego do ul. Wręczyckiej;
– 3 mln na pasaż al. Pokoju – Iłakowiczównej;
– 0,5 mln na budynek komunalny na Kontkiewicza;
– 1,4 mln na sanitację Lisińca;
– 2 mln na sanitację Błeszna;
– 1 mln na pawilon skansenu archeologicznego.
Minimalne koszty kontynuowania rozpoczętych zadań w 2002 r. wyniosą zatem ok. 28,5 mln zł. Są to wydatki konieczne – znacznie droższe jest zaniechanie ich kontynuacji bądź ich wydłużenie.
Wspomnijmy, że w tym roku bez zadłużenia budżet miasta był w stanie wygenerować ok. 12 mln zł na inwestycje. Wątpliwe jest zatem, czy w roku 2002 unikniemy ponownego zadłużenia. A to w efekcie jeszcze bardziej zmniejszy ewentualny poziom wydatków na Wieloletni Plan Inwestycji Publicznych.
Niewdzięczne zadania
Być może część z tych zadań finansowana będzie z innych środków niż miejski budżet. Chciałoby się wierzyć w to, że Zarząd Miasta wypracował jakąś strategię pozyskiwania tych środków. Dotychczas okazał się w tym bardzo niską skutecznością.
Przyjmując, że dochody miasta nie wzrosną, bardziej interesującym pytaniem (choć mniej zabawnym niż obietnice inwestycyjne) jest – jak przeżyć lata 2004 – 2005? Zgodnie z przewidywaniami, wówczas nastąpi kumulacja spłaty obecnego zadłużenia – 63 mln w 2004 i 74 mln w 2005.
Zarząd przyjął bardzo optymistyczny plan, iż równocześnie spłacimy zadłużenie i wygenerujemy w ciągu najbliższych 5 lat ok. 53 mln zł rocznie na inwestycje. Optymizm – jeszcze raz podkreślę – nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jest to obietnica dokonania tego, czego nie udało się zrobić przez trzy lata. Wymaga to bowiem osiągnięcia stanu, gdy wydatki na zadłużenie i inwestycje sięgać mają 30% dochodów budżetów. Jest to – stan postulowany – w całym okresie “Wieloletniego Planu” (do 2010 r.).
Jeżeli to skonfrontujemy z tegorocznym wskaźnikiem 12% na inwestycje (w dodatku wskaźnikiem uzyskanym dzięki zadłużeniu), jeżeli przy tym uwzględnimy fakt, iż od 1995 r. stały poziom udziału wydatków inwestycyjnych wahał się od 7% w 1999 r. do 15% w 2000 r. (i ten poziom już spowodował zadłużenie); to na czym opiera się optymizm Zarządu? Na przekonaniu, że tak trzeba? To oczywiste, że tak trzeba – tylko jak to zrobić?
Od 1998 r. do 2001 wydatki na pomoc społeczną wzrosły z poziomu 20 mln zł do 50 mln zł. Wydatki na edukację w 2000 r. przekroczyły poziom otrzymywanej dotacji o ok. 50 mln zł. W tym roku ta różnica utrzymana będzie na tym samym poziomie.
W teorii zatem racjonalizacja wydatków w tych dwóch działach przynieść nam może oszczędności rzędu 70-80 mln zł. Jest to dużo mniej niż potrzebne do realizacji programu inwestycyjnego. Ale to uratować może miasto przed katastrofą w latach 2004-2005.
Oszczędności w wydatkach budżetowych mają ten wdzięk, że odczuwalne są nie wcześniej niż po roku od podjętych decyzji. Chcąc uzyskać kwoty zapewniające spłatę zadłużenia w 2004 r. decyzję o cięciach w oświacie i pomocy społecznej należałoby więc podjąć nie później niż w 2002 r. I nie bądźmy naiwni – nikt ich nie podejmie.
W tym roku są wybory parlamentarne, w przyszłym samorządowe. Kto będzie samobójcą, by podejmować sprawy niepopularne? Kto w roku wyborów zdecyduje o likwidacji kilkuset miejsc pracy nauczycieli?
Wieloletni Plan Inwestycji Publicznych przedstawiony 14 lutego przez Zarząd jest “kartką walentynkową”, życzeniami zdrowia i szczęścia dla wszystkich. Życzeniami bez mocy realizacyjnej.
Aneks:
Wieloletni Program Inwestycji Publicznych zakłada przeznaczenie do 2010 r. 746,51 mln zł na inwestycje. Według Zarządu przez najbliższe 5 lat Częstochowa może inwestować po ok. 53 mln zł rocznie. Po spłacie zadłużenia (w 2004 r. ciężar ten wyniesie 63 mln, rok później 74 mln) poziom inwestycji będzie wzrastał do 145 mln w roku 2010.
Najwięcej – 301 mln zł – planowane jest na inwestycje drogowe. 73 mln pochłonie budowa kanalizacji sanitarnej, 68 mln przeznaczone zostanie na wykup gruntów, 58 mln na kanalizację deszczową, 49 mln na różne inwestycje, 40 mln inwestycje w zakresie edukacji, 39 mln na budownictwo mieszkaniowe, 37 mln zł na inwestycje w zakresie kultury fizycznej, 34 mln inwestycje w placówkach służby zdrowia i pomocy społecznej, 26 mln tereny zielone, 20 mln inwestycje w placówkach kultury.
JAROSŁAW KAPSA