Pielgrzymka to rekolekcje w drodze


– Jakie były początki grupy częstochowskiej?
– Grupa częstochowska idzie z Pielgrzymką Warszawską od 1979 roku. Na początku liczyła kilkadziesiąt osób. Z czasem, w latach 80-tych, zaczęła się rozrastać. Sama pielgrzymka, w tym roku 292-a, pierwszy raz wyruszyła w 1711 roku. Chodziłem z grupą częstochowską od samego początku. Sam nie wiem jak się tam znalazłem, ktoś mnie pewnie zaprowadził. Ale człowiek wierzący nie zadaje takich pytań. Byłem wtedy w I klasie szkoły średniej. Pielgrzymka stała się wydarzeniem, które przesądziło o wyborze mojej kapłańskiej drogi życia. Pierwszym opiekunem grupy częstochowskiej był ks. Ireneusz Skubiś, dzisiejszy redaktor naczelny katolickiego tygodnika “Niedziela”. Razem z księdzem Skubisiem szło grono studentów i kleryków, gdyż w początkach istnienia “siedemnastek”, jako jednej z grup Pielgrzymki Warszawskiej”, był to zespół duszpasterstw wszystkich polskich ośrodków akademickich. Właśnie do tej grupy należała nasza – błękitna (częstochowska). Często chodziły z “siedemnastkami” grupy duszpasterstw akademickich z Francji, Belgii, Włoch, Niemiec i Węgier. Bardzo kolorowa i urozmaicona była w owych czasach warszawska “siedemnastka”. Kolejnym przewodnikiem był o. Rafał, franciszkanin. Nie był częstochowianinem, jednak Opatrzność związała go z nami. Nigdy nie było u nas ludzi jedynie z Częstochowy, połowa była z innych miast, ale podobał się im klimat naszej grupy. Po o. Rafale przez dwa lata przewodnikiem był ks. Stefan Jachimczak, obecny proboszcz parafii w Myszkowie. Następnie, pod koniec lat osiemdziesiątych, przewodnikiem był ks. Marian Duda, do niedawna proboszcz częstochowskiej Katedry Świętej Rodziny. Później opiekunem grupy ponownie został ks. Stefan, a od 10 lat jestem nim ja. Od kiedy ks. Skubiś przestał być przewodnikiem, grupa częstochowska nie jest związana z żadnym ośrodkiem akademickim. Z biegiem lat grupa rozrosła się i stała bardzo liczną, gdyż szło w niej ok. 17 tys. pielgrzymów. “Siedemnastki” zawierają dziś 40 podgrup uszeregowanych kolorami – żółty, czerwony, niebieski i zielony oraz kombinacje kolorów.

Wywiad z ks. Markiem Olejniczakiem, z parafii p.w. św. Melchiora Grodzieckiego w Częstochowie, od 10 lat przewodnikiem częstochowskiej grupy błękitno – białej.

– Jakie były początki grupy częstochowskiej?
– Grupa częstochowska idzie z Pielgrzymką Warszawską od 1979 roku. Na początku liczyła kilkadziesiąt osób. Z czasem, w latach 80-tych, zaczęła się rozrastać. Sama pielgrzymka, w tym roku 292-a, pierwszy raz wyruszyła w 1711 roku. Chodziłem z grupą częstochowską od samego początku. Sam nie wiem jak się tam znalazłem, ktoś mnie pewnie zaprowadził. Ale człowiek wierzący nie zadaje takich pytań. Byłem wtedy w I klasie szkoły średniej. Pielgrzymka stała się wydarzeniem, które przesądziło o wyborze mojej kapłańskiej drogi życia. Pierwszym opiekunem grupy częstochowskiej był ks. Ireneusz Skubiś, dzisiejszy redaktor naczelny katolickiego tygodnika “Niedziela”. Razem z księdzem Skubisiem szło grono studentów i kleryków, gdyż w początkach istnienia “siedemnastek”, jako jednej z grup Pielgrzymki Warszawskiej”, był to zespół duszpasterstw wszystkich polskich ośrodków akademickich. Właśnie do tej grupy należała nasza – błękitna (częstochowska). Często chodziły z “siedemnastkami” grupy duszpasterstw akademickich z Francji, Belgii, Włoch, Niemiec i Węgier. Bardzo kolorowa i urozmaicona była w owych czasach warszawska “siedemnastka”. Kolejnym przewodnikiem był o. Rafał, franciszkanin. Nie był częstochowianinem, jednak Opatrzność związała go z nami. Nigdy nie było u nas ludzi jedynie z Częstochowy, połowa była z innych miast, ale podobał się im klimat naszej grupy. Po o. Rafale przez dwa lata przewodnikiem był ks. Stefan Jachimczak, obecny proboszcz parafii w Myszkowie. Następnie, pod koniec lat osiemdziesiątych, przewodnikiem był ks. Marian Duda, do niedawna proboszcz częstochowskiej Katedry Świętej Rodziny. Później opiekunem grupy ponownie został ks. Stefan, a od 10 lat jestem nim ja. Od kiedy ks. Skubiś przestał być przewodnikiem, grupa częstochowska nie jest związana z żadnym ośrodkiem akademickim. Z biegiem lat grupa rozrosła się i stała bardzo liczną, gdyż szło w niej ok. 17 tys. pielgrzymów. “Siedemnastki” zawierają dziś 40 podgrup uszeregowanych kolorami – żółty, czerwony, niebieski i zielony oraz kombinacje kolorów.
– Dziś Pielgrzymka Warszawska, ze względów organizacyjnych, podzielona jest na wiele grup. Jak kształtowały się te podziały?
– Na początku Pielgrzymka Warszawska była jedną grupą. Ale w II połowie XX wieku zaczęła gromadzić coraz większe rzesze pątników. Zaczęto coraz bardziej dbać o organizację, co było w owych czasach dosyć dziwne, gdyż ruch pielgrzymkowy kojarzono z czymś spontanicznym. Nietrudno sobie wyobrazić 500 – 1000 osób idących jedną grupą, ale już 50.000, czy więcej stwarzało pewne problemy, wielu się gubiło, jedni siadali, kiedy drudzy już ruszali. Grupa rozciągała nawet na kilka kilometrów, szczególnie w takich ekstremalnych miejscach jak dukty leśne, albo w czasie deszczu czy burzy lub podczas dłuższego odcinka. Z tego względu zaczęto dzielić pielgrzymkę na grupy. Najpierw było 7 grup, jedna z nich była młodzieżowa. Z czasem grup przybywało. Postanowiono, że młodzież akademicka będzie zgromadzona w grupie siedemnastej. W tym czasie ojcowie paulini mieli swoją własną grupę akademicką – piętnastą. Następnie zaczęto, w związku ze zwiększeniem liczby pielgrzymów, tworzyć podgrupy w “siedemnastce”. W latach 70-tych, gdy do “siedemnastek” dołączyła grupa częstochowska otrzymała kolor błękitny, z czasem przemieniony na błękitno – biały.
– Nie tylko z pielgrzymki wydzielono grupy, ale ze względów porządkowych zmieniono im trasy.
– To prawda. Do końca lat 80-tych pielgrzymka chodziła jedną trasą. Często do wioski, która liczy 100 domów, przychodziło na odpoczynek kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Pielgrzymi muszą mieć miejsce, aby się rozłożyć, czas na regenerację sił. Tymczasem, kiedy jedni kończyli odpoczynek, inni dopiero dotarli do wioski. Było to organizacyjne piekiełko. Dlatego organizatorzy pielgrzymki wyznaczyli poszczególnym grupom różne trasy. Pierwszą grupą, która w wyniku tych zmian oderwała się od pielgrzymki były właśnie “siedemnastki”. Początkowe dwa etapy drogi “siedemnastek” były krótkie, aby reszta pielgrzymki oddaliła się o jeden dzień drogi – przepuszczaliśmy ją. Dopiero w pobliżu Częstochowy mieliśmy dłuższe etapy, aby ich dogonić 14 sierpnia, kiedy tradycyjnie Pielgrzymka Warszawska wchodzi na Jasną Górę. Raz się nie udało i przyszliśmy na ósmą rano 15 sierpnia… no cóż, metoda prób i błędów.
– Jakie zmiany na przestrzeni lat dotknęły częstochowską grupę?
– Żadna z grup nie ulegała tak gwałtownym zmianom, po okresie obrad okrągłego stołu, jak “siedemnastki”. Kiedy nastała wolność, zaczęły mnożyć się pielgrzymki regionalne. “Siedemnastki” to grupa ogólnopolska. Ludzie, którzy w nich chodzili organizowali pielgrzymki z własnych miejscowości. Dziś np. grupa krakowska (biała) jest osobną pielgrzymką, podobnie stało się z grupą białostocką, wrocławską i gdańską. Od Pielgrzymki Warszawskiej nie odłączyła się właśnie grupa częstochowska, szczecińska i grupy pallottyńskie. Inne grupy utworzyły własne pielgrzymki.
– Czy w związku z tymi przemianami dziś o Pielgrzymce Warszawskiej mówi się “gwiaździsta”?
– Tak. Stary pielgrzym, brat “Skarpeta”, który od lat wyznacza trasę przemarszu, nazwał Pielgrzymkę Warszawską “gwiaździstą”. Dlatego, że do Częstochowy pątnicy zdążają ze wszystkich zakątków Polski. Prawie wszyscy, którzy organizują pielgrzymki, swoje “szlify” zdobywali w warszawskich “siedemnastkach”.
– Grupy “siedemnaste” od 1991 roku prowadzą Księża Pallotyni. Dlaczego akurat oni?
– Na prośbę ks. prymasa Józefa Glempa “siedemnastki” prowadzą pallotyni. Oni jako jedyni mieli warunki, aby zorganizować pobyt w Warszawie, a później, podczas marszu, zapewnić pomoc pielgrzymom zza wschodniej granicy, którzy niejednokrotnie nie mieli ze sobą zupełnie niczego, a którzy chodzili z “siedemnastkami”.
– Przypomina ksiądz sobie “podrabianych” pielgrzymów z lat komunizmu?
– Pamiętam. W czasach poprzedniego systemu, spotykaliśmy wśród nas wielu pielgrzymów “przymusowych”, którzy na kasetach nagrywali kazania i dostarczali je przedstawicielom ówczesnej władzy. Łapaliśmy ich i często wydalali z pielgrzymki. Do dziś spotykam jednego z tych panów. Za każdym razem próbuje tłumaczyć swoje zachowanie, przekonuje mnie, że został zmuszony do pewnych działań. Takie to były czasy.
– Podobno pod koniec lat 80-tych grupę częstochowską rozwiązano?
– Całe szczęście przetrwała, pomimo, iż w roku 1989 ówczesny duszpasterz akademicki, ks. Marian Duda, oficjalnie rozwiązał grupę. W roku 1990 znaleźli się chętni i kiedy wróciłem z wakacji nad morzem, odebrałem telefon z zarządu pielgrzymki. Zaproponowano mi poprowadzenie grupy częstochowskiej. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że grupa liczyła wtedy ponad 200 osób. Od tej pory idziemy z Pielgrzymką Warszawską co rok.
– Dlaczego ludzie z Częstochowy jadą do Warszawy tylko po to, aby w wielkim trudzie wrócić do domu na piechotę?
– Grupa częstochowska nie powinna istnieć ze względów logicznych. Po drodze często ludzie pytają nas skąd jesteśmy. Kiedy odpowiadamy, że z Częstochowy nie mogą uwierzyć, że specjalnie pojechaliśmy do Warszawy, aby wrócić na nogach. Odpowiedzią na to nasze “szalone” zachowanie jest sens, dla którego wszyscy pielgrzymi świata wędrują tygodniami na Jasną Górę. Sensem pielgrzymki jest nie tylko miejsce, do którego idziemy, ale droga. Zupełnie inaczej patrzy się na świat, kiedy jest się poddanym takim ekstremalnym warunkom, których nie doświadczamy codziennie. Pierwszy dzień jest przyjemny. Poznajemy nowych ludzi, prowadzimy z nimi ciekawe rozmowy itd. Później jest gorzej, przychodzi totalne zmęczenie. Jesteśmy oderwani od wygód współczesnego świata, do których tak bardzo się przyzwyczailiśmy. A tu wymagania niewielkie – iść i modlić się. Nieraz trzeba zostać z kimś, kto już nie może wędrować dalej, a szedł obok mnie kilka dni. Pielgrzymka uczy dostrzegać drugiego człowieka i jego problemy, dostrzegać w nim Boga.
– Jak czuje się ksiądz – pielgrzym, kiedy znów wyrusza w drogę ku Matce Bożej?
– W grupie częstochowskiej czujemy się jak w rodzinie. Spotykamy się na trasie pielgrzymki od lat. Idą dorosłe dzieci naszych przyjaciół, które dawno temu przemierzały tę trasę w łonach swoich mam. Dzielimy się ze sobą czym się da. Kiedy tylko podchodzę do grupki ludzi, zaraz pytają czy nie chcę czegoś zjeść, napić się, czy czegoś nie potrzebuję. Nie jest tak dlatego, że jestem księdzem, przewodnikiem. Byłem licealistą i zachowywano się w stosunku do mnie podobnie. Atmosfera jest bardzo życzliwa – niepowtarzalna.
– Większość pielgrzymów to ludzie młodzi. Jednak idą również osoby w podeszłym wieku, a często matki, które karmią piersią swoje dzieci.
– Najmłodszym członkiem naszej grupy był sześciomiesięczny synek Pascala i Weroniki, pary Francuzów, którzy szli z nami pod koniec lat 80-tych, kiedy przewodnikiem był ks. Marian Duda. Najstarszą uczestniczką była 80-letnia pani, która na Pielgrzymce Warszawskiej była wtedy 40-ty raz.
– Jakie są obowiązki przewodnika grupy?
– Przewodnik grupy jest odpowiedzialny za grupę i podlega przewodnikowi pielgrzymki. Obowiązki można podzielić na duszpasterskie i organizacyjne. Tak więc: odpowiada za odpowiedni duchowy charakter grupy poprzez prelekcje i modlitwy. Odpowiada tez za przestrzeganie programu dnia, bezpieczeństwo grupy, wyznaczenie miejsc do spania na noclegu itp.
– Jak wygląda dzień pielgrzyma?
– Już sławny jest fakt, ze wstajemy bardzo wcześnie, koło 4-tej. Właściwie godzina pobudki uzależniona jest od długości odcinka, który danego dnia zamierzamy przejść. Msze św. mamy o różnych porach, gdyż staramy się je odprawiać w sanktuariach, które znajdują się na trasie przemarszu. Po wyjściu na trasę śpiewamy godzinki i następuje poranna prelekcja. Kolejnym elementem jest śpiew, Anioł Pański, godzina miłosierdzia, Różaniec, kolejna prelekcja i modlitwy wieczorne. Na nocleg przychodzimy około 17-tej. Dzień podzielony jest na kilka etapów, między którymi przewidziane są półgodzinne odpoczynki i godzinny odpoczynek obiadowy. Każda grupa ma porządkowych, którzy dbają o przestrzeganie ram czasowych.
– Jak ludzie z miejscowości znajdujących się na pielgrzymim szlaku was przyjmują?
– Bardzo serdecznie. A negatywnych zachowań się nie zauważa. Grupa niesie ze sobą klimat “duchowej odporności” na zło. Nie jesteśmy uzależnieni od tego, jak nas przyjmą.
– Proszę opowiedzieć jakąś pielgrzymią anegdotę.
– To nie będzie trudne. Zabawnych sytuacji na pielgrzymce jest mnóstwo. Ale opowiem o pewnej tradycji i związanym z nią wydarzeniu. Na trasie pielgrzymki jest wśród drzew, na wzgórzu, kościółek p.w. św. Magdaleny. Wszystkie panny wchodzą pod tę górę na kolanach, aby uprosić u Świętej wybór dobrego kandydata na męża. Kiedyś wśród dziewcząt dostrzegliśmy, idących na kolanach… dwóch księży. Ktoś nie wytrzymał i zapytał po co idą. Odpowiedzieli, że po dobrą gospodynię. Ja nie wchodziłem i gospodyni nie mam do tej pory.
– Czy zna Ksiądz ludzi, którzy zmienili na pielgrzymce swoje życie?
– Jak patrzę w lustro to widzę takiego człowieka. Idę i wracam inny, lepszy. Pielgrzymka to rekolekcje w drodze.

ŁUKASZ SOŚNIAK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *