Renata Wróż od ośmiu lat uczy zawodu pielęgniarki w Wyższej Szkole Zarządzania. Jest też pielęgniarką oddziałową z oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej Miejskiego Szpitala Zespolonego. Z Panią Renatą Wróż rozmawiamy podczas konferencji naukowo-szkoleniowej w Wyższej Szkole Zarządzania w Częstochowie pt. „Rola pielęgniarki w ochronie zdrowia”.
Zawód pielęgniarki jest na pewno zawodem bardzo pięknym, ale z drugiej strony odpowiedzialnym i trudnym. Jakie predyspozycje charakterologiczne powinny posiadać osoby wykonujące tę pracę?
– Tak, nie każdy może być pielęgniarką lub pielęgniarzem. Jest to zawód podniosły, ale trudny i wymagający szczególnych predyspozycji. Oprócz rzetelnego wykształcenia, osoby muszą wykazywać się takim cechami jak: empatia, pasja, serdeczny stosunek do drugiego człowieka. W każdym chorym musimy dostrzegać pacjenta i nie tylko zaspokajać jego potrzeby psychospołeczne, ale pochylić nad nim ze szczególną dbałością. Wykazać zrozumienie, otulić swą serdecznością. Pacjenci często są zagubieni, oprócz instrumentalnych czynności oczekują od nas zainteresowania, ciepłego podejścia, troskliwości.
Po prostu serca…
– Nasz zawód zalicza się do grupy zawodów opiekuńczo-leczniczych, ale mamy też duże kompetencje, praktycznie czynnie uczestniczymy w procesie leczenia, bo jesteśmy członkiem zespołu terapeutycznego, osobami na pierwszej linii frontu. I tego od nas pacjenci oczekują, połączenia świadomego uczestniczenia w procesie leczenia z pielęgnowaniem na najwyższym poziomie. Często chorzy nie dopytają lekarza o sprawy dla nich intrygujące i ważne, bo, albo się wstydzą, albo zapomną. Wówczas zwracają się do pielęgniarek. Oczywiście pielęgniarki nie wchodzą w kompetencje lekarza, ale są posłannikiem w uzyskaniu tych informacji. Pacjenci do nas mają większą śmiałość, większe zaufanie, bo to my na co dzień się nimi opiekujemy. Postrzegają nas jako osoby im bliskie.
Podczas konferencji sporo mówiło o stresie. Pani jako nauczyciel zawodu zapewne musi przygotować studentów do skutecznego radzenia sobie z tym problemem.
– Ja jestem taką osobą, która nie zdążyła się wypalić zawodowo, bo kocham to co robię. Oddaję się pracy z pasji, bo to zawód, który jest powołaniem. Swą wiedzą, tym co wykonuję na co dzień, dzielę się ze swoimi studentami. Praca przynosi mi satysfakcję. Oczywiście są różne momenty, czasami jest bardzo ciężko, że chce się wziąć torbę i wyjść, ale z drugiej strony, to jest część naszego życia, spędzonego w szpitalu i na uczelni,. Jeśli się kocha to co robi, to można się realizować i przekazywać swą pasję studentom, zarażać ich. I staram się ich zarażać empatią. Traktowanie zawodu z pasją i miłością pomaga unikać stresu.
Wyższa Szkoła Zarządzania kształci pielęgniarki od 15 lat. Ciągle jednak ich brakuje.
– Tak mamy bardzo duży deficyt, zwłaszcza w naszym regionie. To efekt zmiany systemu kształcenia, nie było w pewnym okresie szkoły, która by uczyła zawodu pielęgniarki. Teraz zaczął się boom. Do dwóch prywatnych uczelni dołączyła uczelnia państwowa, więc myślę, że będzie lepiej. Często studenci po ukończeniu uczelni wyjeżdżają do innych miast lub za granicę. Ale gros pozostaje i powoli rynek pracy się wypełnia. Mamy dużo studentów, to bardzo mili ludzie. Cenią sobie praktyki zawodowe, bo gdy trafiają pod nasze skrzydła, wówczas w warunkach pracy z prawdziwym pacjentem wiele uczą się. A ja mogę wówczas zweryfikować czego się nauczyli w szkole, mogę też poprawić pewne niedociągnięcia, braki. Praktyki to rzeczywista nauki. Inne jest podejście do manekina, inne do człowieka, gdzie jest bezpośredni kontakt, musi być słowo, dialog i zainteresowanie.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA