Konra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK
Jak znakomita większość rodaków jestem ciągle pod wrażeniem wizyty Ojca Świętego. Kiedy oglądałem zgromadzone na krakowskich Błoniach 2,5 miliona uczestników nabożeństwa (wedle niektórych szacunków było to około 3 miliony), razem z tymi, którzy stali na okolicznych ulicach i w innych miejscach doznałem pokrzepienia i optymizmu, uczuć które ostatnio rzadko stają się naszym udziałem. To jest przecież coś niebywałego, zgromadzić w jednym miejscu i czasie tylu wiernych, ile liczy sobie połowa niektórych narodów europejskich. Myślę sobie, że w całej, ponad 1000-letniej historii naszego kraju nie mieliśmy nigdy Rodaka tego formatu. Piszę to bez nagłego patosu, ani taniego entuzjazmu, ale jeśli tak można rzec w tych okolicznościach, na chłodno.
Moje wiadomości z zakresu historii nie należą do miernych, mieszczą się gdzieś w strefie akademickich stanów średnich. Kiedyjednak wertuję historię w pamięci dochodzę do wniosku, że bywało w naszych dziejach wielu świetnych wodzów, mężów stanu, monarchów, artystów, ale zawsze byli jednymi z wielu, znanymi albo zapoznanymi na świecie. Nie było nikogo przed nim, kto wywierałby taki wpływ na historię naszej cywilizacji
współczesnej i pewnie długo po nim nikogo takiego nie będzie. Wynika to nie z prostego przełożenia zasiadania na papieskim tronie, ale z wielkości ducha i serca, z osobistego męstwa z jakim Jan Paweł II pełni swoją misję i posługę, ze sposobu w jakim przewodzi ponadmiliardowej społeczności katolików na świecie, wreszcie z autorytetu jakim jest dla świata, dla wierzących i niewierzących.
Popadam w ton hagiograficzny, ale w tym jedynym przypadku, jest to ton zupełnie na miejscu. Tym bardziej, że na co dzień często nie doceniamy przywileju, jaki został danym nam Polakom, że żyjemy w czasach Jego pontyfikatu. Starałem się uważnie śledzić każde słowo Ojca Świętego wygłoszone w homilii na Błoniach. Były tam dwa szczególnie ważne momenty, jeśli chodzi o problemy społeczne. Pierwszy, to wskazanie obowiązku miłosierdzia, pochylenia się nad cierpiącymi nędzę, nad dramatami bezrobotnych, nad doświadczonymi przez los. Ten wątek był bardzo szeroko komentowany przez media. Ale w tej homilii Papież potępił także tzw. liberalizm, aborcję, eutanazję, doświadczenia genetyczne i inne zjawiska propagowane zaciekle przez ideologów “politycznej poprawności” na świecie i w Polsce również. Wezwał do przeciwstawiania się i walki z tą “cywilizacją bez Boga”. Ten fragment w bieżących komentarzach mediów, z wielką starannością przemilczano. Tyle, że Ojca Świętego przemilczeć się nie da. Ani ocenzurować. Można tylko manipulować informacją i wybierać to, co ze słowa papieskiego jest dla włodarzy środków masowego przekazu niekłopotliwe i wygodne. Ale i to ma krótkie nogi. I wreszcie sprawa naszego wejścia do Wspólnoty Europejskiej. Papież powiedział, cytuję z pamięci sens “powinniście znaleźć sobie swoje miejsce w Unii Europejskiej, ale bronić własnych tradycji i wartości, i przenosić te wartości do Europy”. Na pewno nie jest to poparcie dla zwolenników wchodzenia do Unii za wszelką cenę, ale nie jest to tym bardziej poparcie dla bezkompromisowych przeciwników Unii. Myślę sobie, że słowa Ojca Świętego winniśmy przyjmować z pokorą i w całości. Jest to tak oczywiste, jak nie zawsze praktykowane.
Tym razem, kiedy spoglądało się na radość, entuzjazm, a także skupienie kilku milionów wiernych w Krakowie i pewnie wielu milionów przed telewizorami, rodzi się nadzieja, że coś nam z tego, trwale w sercach pozostanie.
Dan 20.08.2002
ANDRZEJ BŁASZCZYK